Tu masz temat, ale widzę że tam nie ma opisu jak to wykonałem:
regeneracja-panewki-z-wrzeciona-tss-150-t63147.html
Może opisałem to w jakimś innym wątku.
Wykonanie było bardzo barbarzyńskie. Wyjąłem wrzeciono, oraz łożyska oporowe od strony uchwytu.
W środku wrzeciennika zostało koło zębate wraz z łożyskowaniem (bo ma osobne).
Tym sposobem miałem tokarkę bez wrzeciennika, ale z napędem w osi wrzeciona.
Panewkę zacisnąłem (w powietrzu) wkładając do szczeliny odpowiednią blaszkę, i ściskając całość chyba opaskami zaciskowymi za gwinty panewki z obu stron. To o ile należy ścisnąć jakoś wyliczyłem. Wtedy to wyliczyłem źle, więc nie będę opisywał tamtej metody

Jeżeli założyć że panewka ma możliwość dowolnego ułożenia się do gniazda ("dokształci" się do niego), to poprawną metodą wyliczenia jest założenie że należy tak zacisnąć panewkę aby kręciła się z jak najmniejszym luzem w gnieździe wrzeciennika. Nie chodzi o luz wynikający z ułożenia osiowego, bo ten można regulować przesuwając panewkę osiowo (w końcu ma stożek). Tylko o luzy wynikające z niedopasowania kształtu stożków.
No i teraz najciekawsze. Całość operacji oparłem na założeniu że gniazdo we wrzecienniku jest wykonane idealnie. Powinno takie być, i nie uszkodzić się mimo upływu lat bo ta powierzchnia normalnie nie pracuje ciernie.
Do koła napędowego wrzeciennika dorobiłem jakiś okrągły dystans, tak aby po włożeniu tej usztywnionej panewki oparła się ona o niego w odpowiednim momencie (tuż przed całkowitym zaciśnięciem w stożku gniazda). Dzięki temu nie dało się wcisnąć panewki tak bardzo aby się zablokowała. Cały czas miała możliwość obrotu. Połączyłem też panewkę z tym dystansem jakimś zabierakiem, tak że panewka dostawała napęd od tokarki. Kręciła się we własnym gnieździe. Dorobiłem jeszcze jakieś smarowanie do tego.
Mając takie cudo bez wrzeciona, ale z kręcącą się panewką, wjechałem po prostu do środka wytaczakiem. Na małych obrotach, rzędu 200...300.
Pomiary wykazały że faktycznie po tej operacji grubość ścianek panewki wyrównała się.
To zdecydowanie nie jest najlepsza ani tym bardziej polecana metoda.
Ale w tamtym czasie, nie mając dostępu do żadnej innej tokarki, taka wydała mi się najprostsza i jednocześnie najdokładniejsza do amatorskiego wykonania.
Mając dostęp do drugiej tokarki można to zrobić bardziej prawilnie (i to całkiem łatwo, bez takiego dziwnego mocowania jak narysowałeś).