Profesjonalnie urządzenia i programy robi się tak, że
1. wyznacza się precyzyjnie cel /założenia
2. robi się projekt /prototyp
3. testuje się projekt /prototyp SYSTEMOWO (w oparciu o określone standardy i procedury) do skutku, czyli do usunięcia wszystkich błędów i odstępstw od celu /założeń
4. dopiero udostępnia się produkt
5. w razie wystąpienia niezidentyfikowanych wcześniej błędów, usuwa się je bez korekcji celu /założeń i jednocześnie koryguje procedury testowania które doprowadziły do "przepuszczenia" wady
6. w razie potrzeby rozszerzenia celu /założeń, tworzy się kolejną ODDZIELNĄ wersję i rozpoczyna procedurę od początku.
Czym to się różni od projektów typu "wieczna beta"? Otóż tym, że w takich projektach nigdy nie dochodzi do poziomu stabilnego w pełni przetestowanego rozwiązania. Usuwa się jedne błędy ale jednocześnie wprowadza się zmiany które niosą kolejne (inne) błędy.
I tak jest z Piko - nie ma żadnej wersji która mogłaby być określona jako dopracowana, bo albo są jakieś błędy albo czegoś nie ma. Testowanie jest pobieżne i odbywa się na koszt użytkownika (dosłownie). W profesjonalnie projektowanym programowaniu do zmiany wersji na kolejną NIGDY nie pojawiają się nowe problemy, będące skutkiem poprawy wcześniejszych problemów. Czyli w każdej kolejnej podwersji program jest DOSKONALSZY a nie bardziej rozbudowany i z nowymi opcjami.
Oczywiście coś za coś. Czyli skoro cena jest niska, to nie ma co wymagać. Ale też nie ma co mieć pretensji do stwierdzenia, że soft Piko to nie jest produkt "cywilizowany" w sensie procedur jakości, bo nie jest.
Ja na przykład ignoruję kolejne wersje Piko, dopóki sam nie natknę się na upierdliwy kłopot i nie wyczytam że producent ten konkretny błąd usunął. Bo nie będę ryzykował. W efekcie załadowuję sobie mniej więcej co 3-4-tą wersję. Obecnie mam 2.2.9, w miarę świeżą
