Oczywiście, że nie ma.
Zauważ, wszystkie teksty dotyczące naszego życia, niezależnie od wyznania, są bardzo podobne. Grecy mieli swoje miejsce na drugiej stronie Styksu, Indianie krainę wiecznych łowów. Buddyzm zakładał reinkarnację, ale wszystkie szczegóły reinkarnacji to już wymysły, podobne właśnie do tapicerowanego tronu na obrazach nieba.
Przecież te wszystkie wyobrażenia powstawały wówczas, kiedy ludzie naprawdę mało potrafili zrozumieć.
Czymże jest zbawienie? Czymże jest wstąpienie do nieba. Przecież naiwnością byłoby sądzić, że jest to jakiś stan nieustającej orgii i bezkarnego korzystania z tego, co w życiu doczesnym uznawane jest za niewłaściwe. A może to jest jakiś nowy etap, połączenie z istotami, które do takiego połączenia zostaną dopuszczone? Czy świadomość, żeby wejść na ten następny obszar potrzebuje klasycznego ciała? A może istnieje coś, o czym nam się nie śniło, czego nie odkryliśmy i być może nigdy nie odkryjemy. Może jest inny wymiar, w którym czas, czy odległość są pojęciami względnymi. W końcu popatrz na jakąkolwiek materię, co to jest. Jakieś niesamowicie zagęszczone punkty masowe (a może energetyczne, wszak E=mc²) czyli jądra atomowe i elektrony, a pomiędzy nimi nic, pustka. No to może jest coś jeszcze innego, w czym nasza świadomość może funkcjonować na zupełnie innym poziomie? Da się takie coś wykluczyć?
Diabeł z rogami nie istnieje, ale może piekłem jest odrzucenie tej świadomości, która do całego "nieba" nie pasuje. Szwęda się po równoległym świecie ta świadomość, a anihilacji czy unicestwienia może tam nie być. Czy może być w tym układzie gorsze piekło?
My wiemy tylko, że istnieje zależność między energią i materią. A czego nie wiemy? Czy nie ma jakichś zależności, jakiejś nadmaterii, o której nam się nie śniło? Ja nie wiem, nie mogę powiedzieć z stanowczością, jak jest.
Staram się żyć dobrze. Staram się to życie dobrze wykorzystać. Czy to się opłaci? Nie patrzę na to w ten sposób.






