Postępów ciąg dalszy, w sobotę udało się wyjąć skrzynkę przekładniową wrzeciona i to bez konstruowania żadnej suwniczki, wystarczył wciągnik i mocne, drewniane belki.
A tak wygląda sama skrzynka już na podłodze:
W środku zalana olejem (z układu smarowania), dzięki czemu na kołach zębatych nie ma śladu rdzy czy innych "zębów czasu". Zostało przeglądnąć całość pod kątem zużycia (łożyska), rozgryźć jak poszczególne sprzęgła załączają biegi, trochę całą skrzynkę odmalować i można zakładać z powrotem. Może jeszcze tej zimy.
Jakieś wskazówki odnośnie obchodzenia się ze sprzęgłami elektromagnetycznymi? Chcąc sprawdzić czy żadne ze sprzęgieł nie jest zużyte na tyle że np. ślizga mogę powiedzmy zablokować wyjście skrzynki na sztywno a próbować kręcić za oś wejściową do skrzynki poprzez jakąś dźwignię? Czy np. na przełożeniu 1:1 powinno się dać "ukręcić" wałem wejściowym jeśli wyjściowy jest zablokowany?
Domyślam się że nie, ale zapytać nie szkodzi. Czy jest sens bawić się w ustawienie luzu pomiędzy okładzinami sprzęgieł czy lepiej tego nie ruszać dopóki działa i nie robi problemów?
Pozdrawiam.