Witam,
Jest jakiś tam update. Na wstępie zaznaczę że gdyby nie mój Super Tata nie było by o czym pisać. W tamten weekend poskładałem z grubsza szalunek czym się pochwaliłem. Ustaliliśmy z tatą że w w ten weekend zrobimy podejście do zalewania maszyny. Tata przez weekend dokończył rozważanie składników na beton. Inaczej nie wyobrażam sobie takiej operacji, mieliśmy wszystko w workach na zasadzie dwa worki tego, jeden tego, 3 tego itd. Dzięki temu jakoś to szło. W piątek wieczór jak przyjechałem podziałaliśmy odrobione przy szalunku na sobote rano zostało "kilka wzmocnień szalunku" ostatecznie te kilka wzmocnień zabrało czas od 8-15 w sobotę. O 15 zakręciły sie betoniarki, mieliśmy dwie sztuki i obie kręciły się przez 19 godzin bez przerwy, zalewanie skończyliśmy o 10 rano w niedziele. Pewnie sie pukniecie w głowę i powiecie przecież 2 m3 betonu leje się 3 godziny, tak ale zwykłego. Ten mój czarodziejski, za***isty beton był niestety leniwy i wymagał 30-40 min mieszania zanim superplastyfikator zrobił robotę i dało sie to wlać w szalunek. Przepraszam za ten poemat ale piszę jeszcze pod wpływem emocji tak trochę żeby ostrzec potencjalnych naśladowców

. Jeśli chcecie robić coś jak ja to odpuśćcie :d szkoda nerwów i zdrowia. Kupcie spawarkę i pospawajcie ramę, spawanie to sama przyjemność

. W trakcie zalewania pojawiło się kilka problemów, jak wspominałem beton wymagał długiego mieszania. Zakładałem że rzucę na mój bunkier jakis gustowny róż i odbiorę ONREDowi tytuł mis forum ale chyba się nie uda (chyba że poszukam kogoś z agregatem tynkarskim

. Przez zmęczenie kilka betoniarek trafiło się gęściejszych dlatego spodziewam się że mogą pojawić sie z wierzchu jakieś nieciągłości betonu. Druga sprawa to na powierzchni stołu której używaliśmy jako podestu (inaczej się nie dało, z boku szalunek był powypierany o ściany) z butów naniosło sie pyłu i suchego betonu i powierzchnia betonu wygląda nie najlepiej. Nie obejdzie się bez jakiejś wylewki epoksydowej lub coś w tym stylu. Początkowo ciężko było dobrać porcje, jak wpakowaliśmy dużą porcję to mieszało się wieki i były z tym problemy, jak było za mało to w końcowej fazie beton jezdzil w betoniarce jak na karuzeli zamiast opadać i się mieszać na łopatach. Żałuje trochę że nie odlałem sobie z tego betonu czegoś wcześniej, jakiegoś karmnika dla ptaków czy innej budy dla psa

. Koniec końców udało sie to dociągnąć do końca. Estetyka nie powala, (szalunek ściągnąłem takimi strzemionami wyspawanym z drutu i odrobinę się dykta powyginała - ścianka będzie przedstawiała fale Dunaju

). Co do wytrzymałości jakoś jestem spokojny że da się drzeć mdf, może nawet sklejkę

. Poniżej kilka nędznych fot z placu boju.
Pozdrawiam )