Jakie są argumenty przeciwko chińskim maszynom i moje odkrycia w niektórych chińskich maszynach?
1. Przerażająco kiepskie materiały -np. żeliwo z których odlewane są korpusy nie spełniające jakichkolwiek norm. Odlane ze śmieci nie z metalu. Potrafi pęknąć już w transporcie, a spróbuj w nim otwór nagwintować to będziesz miał wrażenie, że gwintujesz w zamarzniętym piasku.
Jamy skurczowe, pustki, rzadzizny, nieprawidłowe promienie, węzły cieplne, kto ma pojęcie o odlewnictwie wie o czym piszę.
No i te już legendarne tony masy formierskiej pozostawione w odlewach i pomalowane farbą.
Blacha? Nie wiem co to jest ale jak zwykłą blachę na osłony wziąłem w rękę to taką o grubości 1.5mm nawijałem na palca jakby z plasteliny była zrobiona.
W ogóle blachy stosowane w chińskich maszynach zawsze wyglądają tak jakby je kowal produkował młotkiem na kowadle. Krzywe pofalowane z wybrzuszeniami i naprężeniami. Pooglądajcie filmiki jak oni te osłony zakładają to nie wstydzą się tego w ogóle pokazywać?
2. Instalacje elektryczne. Nie wiem z czego są te kable zrobione ale już po roku potrafią kruszeć, a o odporności na chemię czy smary to można pomarzyć. Pęka, kruszeje, odwarstwia się jakby wewnątrz linka miedziana puchła i tworzą się bąble. Jak bąbel się przetnie to wysypuje się jakiś proszek, a to coś co pretenduje do miana miedzi łamie się w rękach jak szkło.
Prowadniki na kable są zrobione z jakiegoś gumowego tworzywa i wszystko wygina się i ma luzy. A krawędzie praktycznie zawsze są tak ostre i kaleczą palce jak się ich dotknie, że w Europie to choćby chciał to takiego by nie zrobił. W tych ostrych krawędziach są mistrzami.
Oczywiście o separatorach kabli w prowadnikach można pomarzyć, niech wszystkie sobie latają, mieszają się, plączą i rwą. Co ich to obchodzi, przecież z góry zakładają, że to tylko ma działać przez chwilę po zakupie.
3. Spawy, już o tym pisałem, ale to temat rzeka, wykonywane przez niewykwalifikowanych pracowników ściągniętych z pola ryżowego, którzy nie mają pojęcia o spawaniu. Spoiny albo grawitacyjnie "leżą" na materiale albo buła taka, że chyba spawacz chciał pręt wyprodukować, albo popalone dziury potem zasmarkane przez następnego. No i oczywiście te odpryski spawalnicze, w tym są absolutnie specjalistami, tego nie zobaczysz nigdzie i jest to tak zjawiskowe, że tylko po to aby to zobaczyć warto pojechać tam na wycieczkę.
4. Montaż i spasowanie. Tolerancje wymiarowe elementów, wielkość fasolek do do regulacji, wielkość otworów poza jakimkolwiek zdrowym rozsądkiem. Fasolki w blachach potrafią być np. tak duże, że szerokość jest większa od łba śruby i gdyby nie wielka podkładka to by śruba przez nią przeleciała. pasowanie na kołki? z jednej strony otwór za mały i nie dało się wcisnąć kołka to go ręcznie na szlifierce ktoś oszlifował i wbił młotkiem, a że powstał klin to przy wbijaniu pękł korpus "żeliwny", a że maszyna już prawie złożone to kawałek, który odleciał przykleili żywicą. aby z kolei nie odpadło przy zakładaniu części współpracującej to otwór w niej tak rozwiercili że był o milimetr większy niż kołek. No ale przez "kontrolę jakości" przeszło bo kołek miał być to jest.
5. Śruby. Są w zasadzie jednorazowe, a czasami bezrazowe. Czasami nawet uda się je odkręcić, a czasami nie musisz odkręcać bo już same się odkręciły. Materiał taki, że masz wrażenie że dokręcasz coś co jest zrobione z ołowiu. Wszystko płynie, gwint się odkształca, łby się obrabiają. Jak się coś przytnie to bez przecinaka i młotka nie podchodź.
6. Czystość. Powłoki lakiernicze bezpośrednio na zaolejoną blachę to pikuś. Przekładnie z pływającymi w oleju wiórami to wręcz narodowa tradycja. Ile razy na tym forum pisano o tokareczkach amatorskich gdzie pierwszą czynnością po zakupie jest rozebranie całej maszyny i zwyczajne umycie wszystkich części? Kup teraz laser w których przekładnie planetarne za chwile rozsypią się, dostaną luzów itp?
Głowica lasera wymaga perfekcyjnej czystości, a dumny chińczyk pokazuje "cleanroom" w którym części obok flowboksów poustawiana są na wózkach pospawanych z surowej czarnej stali z nieoszlifowanymi spawami że aż oczu nie można od tego oderwać. Pewnie uznali, że zendra jest tak mocno związana ze stalą i na pewno się nie pokruszy, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
7. Luzy. Luzy i wszędzie luzy. Powinien być taki konkurs, że zasłania się zawodnikowi oczy i tylko dotykając rękami maszyny ma ocenić skąd pochodzi. Oczywiście trzeba też zasłaniać nos ponieważ po zapachu to już by z 10 metrów wiedział że to chińczyk.
No i wystarczy pomacać gałki, zawiasy, zamki, przyciski, korbki, pokrętła. Już w nowej maszynie tam wszystko tak lata jakby miały z 50 lat ciężkiej pracy.
8. Kompetencje serwisowe, których po prostu nie ma. Jak możemy oczekiwać że tak skomplikowana maszyna jak laser nie popsuje się? Wszystkie się psują i potrzebują fachowej obsługi wykonywanej przez doświadczonego pracownika znającego konkretną maszynę. Potrzebuje pewnego rodzaju opiekuna na miejscu, w Polsce pod telefonem i z magazynem części na miejscu. Kto to zapewni w chińskim laserze. Sprzedaj i zapomnij. Znaczy sprzedaj i zapomnij, że Ci ktokolwiek pomoże w znaczniejszej awarii.
Klient zostaje z ręką w nocniku, nie dość że wyrzucił pieniądze to jeszcze złom zajmuje miejsce na hali.
I kogo pociągnąć do odpowiedzialności? Kto zwróci pieniądze?
Nikt, bo oczywiście sprzedawca miał firmę z laptopem i samochodem w leasingu, a jego 50.000 kapitału założycielskiego już dawno przejedzone. Czyli firma nie ma nic i taki naiwny żółtolubny biedak nie dość że ostatni grosz wydał na maszynę to jeszcze się często zadłużył.
Maszyna stoi, raty trzeba płacić, i w końcu komornik, puk, puk.
I po firmie, i po życiu...
Czy na pewno tego chcecie wydając miliony?
Oczywiści do pługów czy bron to pewnie dokładność nie ma znaczenia, ale jeśli cała uwaga w prowadzeniu firmy skupia się co chwilę na wyborze kolejnego lasera bo poprzedni laser właściciel zaczyna nazywać "gó...." już po 2 latach to może tym "gó...." było już podczas zakupu?
A to z dedykacją odnoście tego super stosunku jakości do ceny:
