Piracik pisze:te frajer. kto tobie niby powiedzial, ze ja zawodowke konczylem??? tak czesto to sie zdarza w twojej rodzinie, ze kazdemu taki tytul dajesz? jesli cie to tak bardzo interesuje to powiem ze mam troche wyzsze wyksztalcenie (nie zakonczylem na technikum)...
poza tym przyklad z dnia wczorajszego kiedy to na moje stanowisko przyszedl programista (mnie akurat nie bylo w firmie). chcial ustawic innemu pracownikowi detal, na ktory wlasnie napisal program... skonczylo sie to kolizja i dzis maszyna miala wymieniane kilka z wazniejszych elementow w glowicy sautera. wiec ja swojego zdania o programistach nie zmienie, poza tym nie przejmuje sie ich wyzszym stanowiskiem u mnie w firmie i najzwyczajniej w swiecie przeganiam ich od moich maszyn. szef kiedys docenil moje zdolnosci, zapytal kim chce byc (w chwili obecnej moge dac slowo i bede pracowal w biurze ale nie mam ochoty glupczyc pol dnia i omawiac z klientem jak robic detale ktore on zamawia). powiedzialem, ze chce zostac przy maszynie pod warunkiem , ze wszystkim bede sie sam zajmowal. to mi sprawia przyjemnosc i taka prace lubie a zarobki mam jak ci co na stolkach siedza. ze nosze koszule? mi to nie przeszkadza... mam tez fartuch

te, podajnik - co oznacza termin "troche wyzsze wyksztalcenie"? skonczyles "troche wyzsza szkole" ?? buahahahaha
mam do ciebie jeszcze jedno pytanie, choc spodziewam sie, ze je zignorujesz:
zalozmy czysto teoretycznie, ze istnieje firma zajmujaca sie oproznianiem miejskich toalet. uzywa do tego specjlistycznych maszyn, jakichs tam cudacznych pomp, zaworow itd. jest sobie w tej firmie mlody pracownik, nazwijmy go dla przykladu korsarzyk. pracownik ten calymi dniami grzebie sie w kale, ale gdy wraca do domu na forach internetowych z duma sie obnosi, ze posiadl niezwykla i rzadka umiejetnosc obslugi pomp do fekalii. twierdzi, ze lubi swoje zajecie, mimo pewnych oczywistych niedogogodnosci jak brud, smrod i marna pozycja w hierarchii sluzbowej. twierdzi tez, ze zarabia niewyobrazalnie duzo. dalej twierdzi, ze szef proponowal mu awans poprzez przydzielenie do pracy w biurze za te same pieniadze, gdzie moglby wykorzystywac swoje praktyczne doswiadczenei do rozmow z klientami i kontrachentami. ale nie, nasz korsarzyk woli sie dalej babrac w tych swoich pompach itd. woli caly dzien stac na nogach (zylaki u niektorych osob pojawiaja sie juz okolo trzydziestki) i obslugiwac te swoje pompy, bo mysli, ze jest przez to kims wyjatkowym. gardzi "frejerami" i "debilami" z biura bo porzucili grzebanie w kale dla czystszej pracy. powiedz mi teraz, co tak naprawde kieruje tym naszym wyimaginowanym pracownikiem?
a) gosc jest frajerem odrzucaajcym propozycje awansu gdyz woli tyrac fizycznie na warsztacie za dwoch, zamiast siedziec w czystym biurze
b) gosciu jest na tyle inteligentny, ze zdaje sobie sprawe, ze do pracy biurowej sie zwyczajnie nie nadaje, gdyz jego wordzone prostactwo dyskwalifikuje go jako partnera do rozmow z klientami i kontrachentami. wie, ze sloma mu z butow wystaje, wie tez, ze slomy tej nie widac w mrokach hali produkcyjnej. wie, ze ten awans, tak naprawde spowoduje jego degradacje w firmie, bo szysbko sie okaze, ze nie nadaje sie do pracy w biurze. wie, ze jego miejsce jest przy pompie.l
czekam na odpowiedz
p.s. zeby nie bylo niejasnosci: sam bardzo lubie cos osobiscie robic na rozmaitych maszynach jesli tylko potrafie je obslugiwac. jednak to co na ncih robie, prawie zawsze wykonuje na uzytek wlasny, wychodzac z zalozenia, ze jesli chce miec cos zrobione dobzre, musze to zrobic samemu. dla przykladu dzis pol dnia frezowalem zeliwna podstawe do mojej maszyny. czesci do niej bede robil smaodzielnie jeszcze wiele dni. ale to nie jest moj smutny codzienny obowiazek, tylko moje hobby.