jasiu... pisze: ↑04 paź 2020, 09:15
Chyba jednak naukowy trzeba przyjąć...
No niesamowite! Okrężną drogą, z wykorzystaniem zasobów internetu ale jednak. DOCZYTYWANIE jednak miewa zalety.
Ale - może by tak po prostu sprawdzić do w ogóle znaczy słowo "magister", które jest wprost protoplastą tego tytułu???
pitsa pisze: ↑04 paź 2020, 10:50
Ważniejsze co kto potrafi, niż co sobie przed nazwiskiem dopisuje.
Kiedyś sprzedając pracę badawczą na spotkaniu w firmie, przed prezentacją wyników, spytali mnie jak tytułować, powiedziałem "inżynier", pomyślałem, że magister to jest jakieś takie obrzydliwe. Wolę rozmawiać jak inżynier z inżynierem.

Dobrze, że to nie było w betoniarni, bo byłbyś skłonny udawać że nie masz matury. Żeby móc komfortowo rozmawiać, jak robol z robolem.
Tytuł przed nazwiskiem (dodawany kiedy potrzeba) to nie jest nic. To dowód poniesionego wysiłku, zainwestowanego czasu, często także poniesionych kosztów. I przede wszystkim dowód wiedzy. Ale, i to jest KLUCZOWE i stanowi nierozłączną całość z tytułem, ważne jest gdzie i kiedy ten tytuł został zdobyty. Bo niewątpliwie większym osiągnięciem jest sam udział w Lidze Mistrzów niż zdobycie tytułu Mistrza Polski Ligi Okręgowej z kompletem punktów.
W ogóle rozmnożenie uczelni i oddziałów uczelni po różnych pipidówach i rozdawanie przez te "szkoły wyższe" tytułów naukowych, ale też zawodowych (inż.), to element niezwykle szkodliwego mechanizmu
pozornej nobilitacji miernoty, czyli równania w dół.