Szanowny Kolego Maczacza,
Przebiegłość Szanownego Kolegi, która została właśnie przez niego samego opisana jest wręcz klasycznym przykładem nieświadomej autodenuncjacji.
Nie dość, że Szanowny Kolega bardzo się starał zmieniać te zdania, i używać polskich liter to jeszcze Szanowny Kolega dokładnie opisał jak to zrobił.
Rozumiem, że nie wyszła mistyfikacja i Szanowny Kolega nie jest z tego powodu zadowolony, ale bardzo proszę powstrzymywać się od używania wulgaryzmów.
Jak to jest z tymi Chińskimi produktami na Polskim rynku?
Trochę się nasłuchałem historii opowiadanych przez klientów, którzy szukali u nas pomocy więc napiszę historyjkę ku przestrodze.
Ludzie jeżdżą do Chin na targi, pytają o różne ceny i czasami niedowierzają jaka niska jest cena za daną maszynę.
Od razu zapala się iskierka nadziei -ale zrobię biznes, przecież u nas kosztuje to ponad 2x tyle. Ile ci handlarze zarabiają!
Nakręceni wizją bogactwa bezmyślnie zamawiają maszyny na bazie oferty od Chińczyka która wygląda tak:
Laseur fiberer 2Kw
warking aroea 1500x3000m
catting still 30mm
catting woode 30mm
catting plastyc 30mm
Prize 100.000 USD
Wow, ale oferta wręcz nieprawdopodobna, tnie taką grubą stal i plastik i drewno, no to w zasadzie tnie wszystko.
Pytałem o serwis ale powiedzieli że mają wszędzie.
Przecież ja to sprzedam u nas za bańkę jak nic, przecież niemiecka kosztuje jeszcze ze dwa razy tyle.
Biorę więc ze 3 szt. akurat tyle do kontenera wejdzie.
Wsiadam do samolotu, wracam do Polski, po drodze rozmyślam jak zrobić stronę z ofertą i jakąś fajną reklamę.
Zaczynają się nasuwać refleksje: no ale może ludzie to tak nie za bardzo będą chcieli kupować te chińskie?
O wiem! Napiszę że to maszyny polskie i tylko tabliczkę znamionową zmienię, przecież się nie połapią!
Czekam na upragniony kontener, już Hamburg, już Gdynia, już tuż tuż...
I nagle telefon z agencji celnej miła Pani dzwoni -proszę Pana mamy problem ponieważ celnicy nie chcą wpuścić maszyny bo nie ma CE, co robimy. Pierwszy raz się posikałem.
Latam jak wariat od agencji do agencji, wszyscy ręce rozkładają, ale kręcąc się po porcie podchmielony celnik podchodzi i mówi:
Daj tysiaka to powiem Ci co zrobić. Wyciągam resztki kasy z kieszeni i mu daję.
Gość z cynicznym uśmiechem, wydrukuj sobie karteczkę ze znakiem CE naklej na kropelkę na maszynę i przechodzi jak nic.
Hura jestem uratowany.
Z zadowoleniem w podskokach biegnę do urzędu celnego, a tam znów "Houston we have a problem"
Pan celnik informuje nas że czynnik chłodniczy w tej chłodziarce jest w Europie zabroniony!
I od razu wręcza nam wizytówkę firmy od utylizacji niewpuszczonego do Europy sprzętu.
Co tam chłodziarka, dam sobie radę, no ale chłodziarki poszły 3 więc niewesoło.
Wreszcie mam, jedzie, dojechało, otwieram kontener i...
Maszyny zapakowane na zasadzie wsadź w kontener i dopchnij przecież rozładunkiem zajmie się inny.
Po całym dniu walki poobijaniu maszyn i awanturach od kierowcy wreszcie wyszły.
Mam, więc podłączam. Instrukcja? cholera jakoś nie mogę znaleźć ale co tam przecież mi instrukcja nie jest potrzebna, ja się na wszystkim znam. Już mam włączać wyłącznik główny a tam kątem oka mignęła mi jakaś tabliczka, z jakimiś cyframi jeden, jeden, zero...
Co? maszyna na 110V o k....wa.
Zamawiam trafo, podłączam, a... chłodzenie, podłączę na krótka do kranu.
No i teraz najważniejsze, podłączyć głowicę? Ale przecież widziałem w Internecie jak to Chińczyk szkolił przez Youtuba więc dam radę.
Widziałem tam jakeś papierki, płyny ale może woda z ludwikiem wystarczy.
Złożyłem, udało się, wisi, pierwsze cięcie i coś tam dymi, śmierdzi iskry lecą ale patrzę że to na plaźmie lepiej by wyszło i nagle... ciche puff... i nic.
Wybieram numer do serwisu 0083.................. I pytam łamanym Angielskim o serwis, gdzie jest najbliższy, pani mówi, że mamy wszędzie: w Pekinie w Szanghaju, Hongkongu, Wuxi, Guangdong, Chengdu, Nanning...
Załamany zaczynam dzwonić po polskich macherach, oczywiście każdy wszystko potrafi.
Znalazłem gościa, który widział nawet raz na żywo końcówkę światłowodu, przyjeżdża podłączył drugie moje źródło i jakoś tnie. Hura!
Przyjeżdża pierwszy klient maszyną tniemy blachę 1mm, klient mówi dobra to teraz pokaż drewno i plastik. Dymi, kopci, pali. Cholera chyba się nie da. Ok ale spuszczam klientowi trzy stówy i klient tak napalony, że bierze w ciemno.
Jadę na instalację, a klient pyta a gdzie odpylacz? Jaki odpylacz? potrzebny jest odpylacz. Ale ja go nie oferowałem, no to jak mam ciąć?
Dobra, kupuję klientowi odciąg spawalniczy -był najtańszy ale sztuka się liczy. Wyciąłem jedną blaszkę i klient odebrał. Uff.
Miałem wziąć bańkę, opuściłem do 700, kupiłem trafo, chłodziarkę i odpylacz zostało 500, co tam i tak jestem ponad 100 do przodu.
Rano dzwoni telefon: Dzień dobry, czy to serwis maszyn polskich? Tak słucham. Rano chciałem ciąć ale zrobiło puff i nie tnie.
Wsiadam w samochód jadę do klienta, światłowód popalony soczewka też.
Mam jeszcze jedno źródło, instaluje klientowi, ale za parę dni znowu puff i tyle.
Klient wściekły, ja nie mam co mu założyć, 2 popsute źródła chcę odesłać do Chin do naprawy ale jakąś procedurę uszlachetniania biernego mi każą robić, masakra. W końcu wysłałem, za miesiąc dostaję maila, że to uszkodzenie z winy użytkownika nie podlega gwarancji. Cena naprawy źródła 8.000USD za szt. Przełykam ślinę, dobra naprawiajcie. A oni nie "naprawiajcie" tylko zapłacić trzeba najpierw. Próba przelewu i... nie ma środków na koncie.
Wracam zrezygnowany do domu, a tam pisemko z sądu. Klient domaga się zwrotu pieniędzy. Ale ja nie mam, przecież wszystko wydałem na ten cholerny złom!
Potem już standardowo, komornik, zajęcie samochodu, itd...
Aha ale nie tylko u sprzedawcy, przecież ten napalony klient wziął laser w leasing. Więc maszyna stoi, miała zarabiać ale nie wyszło, raty trzeba płacić, a przychodów brak.
Więc też standardowo, komornik, zajęcie samochodu, domu, itd...
Przedstawiona historyjka to fikcja literacka ale oparta na faktach, a wszystkie skojarzenia i podobieństwa w niniejszym opowiadaniu są przypadkowe
