Znaleziono 9 wyników

autor: jasiu...
04 wrz 2018, 16:24
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

Re: Auto z powyżej 300 km

Lukasz88 pisze:
04 wrz 2018, 09:56
Chodzi o to, żeby wybrać samochód, który będziemy w stanie utrzymać.
Dokładnie tak. Tylko że wcale nie jest mało ludzi, którym dochody pozwalają na bardzo dużo. Jeśli kupujesz drogą zabawkę, to masz świadomość, że cena, jaką zapłaciłeś, to nie jedyne pieniądze, jakie wyjmujesz z portfela.

A z drugiej strony, mimo dość taniego serwisu i dostępności części, skoda fabia nie jest moim szczytem marzeń ;-)
autor: jasiu...
26 wrz 2016, 19:45
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

dance1 pisze:ale z czym co napisałem się nie zgodzisz?
Z tym:
mc2kwacz pisze: Polacy którzy wyjechali z kraju po akcesji do UE, w 99%b z przyczyn ekonomicznych, poczuli się nagle bogaci. Z poziomu zera, nagle, za zwykłe regularne niskie pensje, mogli zacząć funkcjonować na poziomie dotąd dla siebie niedostępnym. I oczywiście dziś mogą błyszczeć i wkurzać tych którzy nie wyjechali i akurat nic nie osiągnęli.
kamar pisze: J.w. ? :)
Napisałem: Na wiele rzeczy cię nie stać i dopiero na zachodzie sobie to uświadamiasz A staram się pisać z własnego doświadczenia.

No ale tobie czytać też się nie chce?
autor: jasiu...
26 wrz 2016, 19:10
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

No nie zgodzę się.

W Polsce akurat tak się zdarzało, że zawsze miałem pensje "wystarczające". W bardzo dawnych czasach istniała jeszcze dodatkowo funkcja fuchy, zwanej z francuska la robote private. Wtedy "inicjatywie prywatnej", trzepiącej zabawki, jakie mogłeś kupić na odpustach na żadnych rachunkach nie zależało. Materiał szło zorganizować, czasem ze złomu, czy z odpadów wykorzystało się i interes się kręcił. Po tzw. przekształceniach ustrojowych też nie mogłem narzekać. Człowiek nieco umiał, stąd problemów z pracą czy pensją nie było. Fakt, starałem się, żeby pracodawcy "opłaciło się" mnie zatrudnić. Odwalałem kupę roboty, ale i na lekkość portfela nie mogłem narzekać.

I tu był pogrzebany przysłowiowy pies. Zorientowałem się, że tyranie to nie wszystko, a że trafiła się praca kawałeczek dalej, niż wcześniej szukałem, to zdecydowałem, że da się spróbować. Fakt, od razu dostałem warunki takie, jak tubylcy. Nie narzekam nadal, choć naprawdę nie mam czym imponować. W sumie wyjazd, jeśli poczujesz stabilizację, zmienia twoje spojrzenie na świat. To, co mogę - na swoim przykładzie - powiedzieć, to przestaje ci zależeć na pieniądzach. Nie tylko na nich, ogólnie na majątku przestaje ci zależeć. Zaczynasz myśleć praktycznie. Po co budować dom, który i tak na starość będziesz musiał sprzedać. Nie? A co zrobisz, jeśli dzieciaki zaczną żyć na własny rachunek, a tobie zostanie kilkanaście okien do umycia, parę pokoi do ogrzania? Będziesz się z starą żoną po pokojach ganiał? Nie lepiej pieniądze wydać np. na urlop parę razy w roku? Potrzeba ci dom, bo masz rodzinę, to wynajmujesz dom, masz potrzebę czegoś mniejszego, szukasz mieszkania z udogodnieniami dla osób starszych.

I nie ma błyszczenia. Na wiele rzeczy cię nie stać i dopiero na zachodzie sobie to uświadamiasz. Raczej trochę pogardy dla osób, które zabijają się dla majątku, zamiast normalnie trochę pożyć. Ale to zupełnie co innego niż błyszczenie. Raczej pewna litość, z jaką traktuje się niewolników pieniądza. A powiem ci, że mam na co dzień mnóstwo przykładów, jak pieniądz może uzależnić, właśnie obserwując tych, którzy tu przyjechali, żeby się dorobić. Oszczędzają na wszystkim, oczywiście też na jedzeniu. Żadnego wyjazdu, urlopu, ale samochód musi być najwyżej trzyletni, bo to widać. Właśnie - co widać, to się kupuje, bo co ludzie powiedzą, a czego nie widać, tego trzeba sobie odmówić.

A najlepsze, to jak dowiedziałem się, że brygada remontowa z Polski wynajmowała prostytutkę, żeby robiła im striptis. Ona była na pół godziny, a oni w tym czasie stali dookoła i się... Sami sobie dopowiedzcie, takie końskie wyścigi, kto dojdzie pierwszy, ten w nagrodę nie brał udziału w zrzutce na następny weekendowy pokaz. Ot takie historie też życie pisze, no ale wśród znajomych to przecież opowiadania, na co to jego stać nie mają końca. Ot niektórzy inaczej nie potrafią, chociaż, jak im z tym dobrze, to co narzekać?
autor: jasiu...
26 wrz 2016, 16:12
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

dance1 pisze: jaśu jako helmucki patriota jakim wieśvagonem jeździsz? strzelam pastuch w dyzlu?, na łałdi szkoda, golf zbyt "obyty" no i tego komfortu brak, wiek robi swoje.
jak już chcesz wiedzieć, nieduża gwiazdka w benzynie. Nie, nie "kopytko" ;-)
autor: jasiu...
25 wrz 2016, 09:55
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

IMPULS3 pisze: Ja nie zaglądam i mało mnie interesuje kto ile ma w kieszeni. Ale niech po prostu wie za wczasu ze jak będzie używał auta 300 konnego zgodnie z przeznaczeniem to musi się liczyć z kolejnymi tysiącami wydawanymi na serwis.
E tam. "Ziemi Obiecanej" nie czytałeś, ani nie oglądałeś? Postawa Müllera, który mówił: Niech stoi. Wszyscy stawiają pałace i ja kazałem postawić, mają salony i ja mam salony, mają powozy i konie i ja mam powozy i konie. Kosztuje drogo, niech kosztuje i niech sobie stoi, niech ludzie wiedzą, że Müller może mieć pałace, a woli mieszkać w starym domu.

Niech ludzie wiedzą, że Müller może mieć samochód, który wraz z utrzymaniem kosztuje majątek, a "woli" na codzień jeździć golfem czwórką, albo do trzystu koni wstawia gaz, bo również tak "woli".

Poza tym jest takie przysłowie - dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, dżentelmeni pieniądze mają :lol:
autor: jasiu...
21 wrz 2016, 19:07
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

a jak się odniesiesz do faktu, że serce samochodu, taki 1.3 multijet, znajdziesz i w fiatach i w Chevrolecie (np. Aveo od 2011) i w Oplach (Agila i nie tylko) i w Suzuki (np. Swift), a Hindusi z Tata nawet nazwę mu zmienili na 1.3 Quadrajet.

Czyli serca samochodu (silnika) nie opłaca się samemu produkować? A co się opłaca? Bo nawet klamki są zamawiane u zewnętrznych dostawców. To samo dotyczy bardzo wielu elementów. Właściwie nowoczesny zakład samochodowy, to teraz budowa nadwozia i montaż kupionych podzespołów. A więc nie opłaca się, czy opłaca się wszystko samemu, jak za czasów Syrenki, czy Poloneza?
autor: jasiu...
20 wrz 2016, 20:24
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

Nigdy. Największy zysk masz zawsze z doleczenia swojej prowizji, odsprzedając (często w zespole, albo urządzeniu) elementy wyprodukowane przez kogoś innego. Tak to działa na całym świecie. Czy wielkie firmy samochodowe nie mogą same? Czemu się dzielą np. z producentami elektryki, czy elementów hamulców zyskiem?
autor: jasiu...
15 wrz 2016, 16:23
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

dance1 pisze: No i wiem jedno nawet jak na wózku będę jeździł z turbo nie zrezygnuję.
A ja zrezygnowałem. Na korzyść zmiennych faz rozrządu. Jak dla mnie to rozwiązanie obecnie się sprawdza.
mc2kwacz pisze: Masz jakąś uniwersalną definicję określenia "stać mnie na to"?
Mam. Uważam, że w obecnych czasach żyć bez samochodu się nie da. Niemniej ludzie mogą jedynie określoną część swoich dochodów przeznaczyć na samochód. I tak jest zawsze, bo wchodzimy w układ "coś za coś". Owszem, są osoby, które teoretycznie nie muszą oszczędzać. Tylko że wśród nas - tak mi się wydaje - "coś za coś" niestety często obowiązuje.

Czasem jest to np. oszczędzanie na pensji pracowników, żeby pracodawca mógł tyłek zgrabną furą przewieźć. Nie musi być pensja, można oszczędzać i na warunkach pracy. Po co robolom komforty. Bo to rzadko z taką sytuacją się ludzie spotykają. A "pracobiorcy" mogą oszczędzać np. na warunkach mieszkaniowych (po co mi własne mieszkanie na kredyt, jak z mamusią mogę mieszkać), czasem oszczędzają np. na wyjazdach urlopowych. W skrajnych wypadkach może być, że oszczędzają na ilości dzieci (jedno mam, to wystarczy, bo na więcej mnie nie stać, nie mam warunków).

Ja myślę, że każdy człowiek do stwierdzenia "stać mnie na to" podchodzi indywidualnie. Jeden rozumie, że stać go na zadbaną fabię, czy peugeota, inny będzie udawał, że stać go na imprezę, tylko na porządne amortyzatory do niej go nie stać, bo jeść też trzeba. Felgi muszą być dziewiętnastki przynajmniej, a na nich oczywiście powypadkowe wyząbkowane używki ze szrotu. Ja tu widzę problem, sam, jak decyduję się na określony samochód, patrzę na wszystko, bo cały czas muszę go utrzymywać w nienagannym stanie technicznym. W Polsce niestety, przegląd "da się załatwić". Czy "załatwiający przeglądy" mogą mówić o sobie, że na ich samochody ich stać? No właśnie o to mi chodziło.
autor: jasiu...
14 wrz 2016, 20:41
Forum: Na luzie
Temat: Auto z powyżej 300 km
Odpowiedzi: 114
Odsłony: 6697

Ja myślę, że z samochodami jest, jak ze wszystkim. Albo masz pieniądze i masz samochód, na jaki cię stać, albo pieniędzy nie masz i dziadujesz zakładając gaz do czegoś, co wcześniej było sportowym samochodem. Bo z posiadaniem sportowego samochodu łączy się pewien prestiż. Tylko co to za prestiż, jeśli trzeba za niego płacić jak najmniej.

Nie, ja się do tej dyskusji nie nadaję. Dla mnie musi być wygodnie i cicho. Dla mnie jest ważne, żeby przy 180 km/h dało się słuchać muzyki. I żebym po zrobieniu tysiąca kilometrów nie wysiadał z samochodu połamany. A miałem okazję przejechać się kawałek 991 Carera S (jako pasażer) i po godzinie jazdy mialem dość. Na autostradzie było w miarę ok, ale już na nierównościach na lokalnych drogach czułem wszystkie kręgi.

Pewnie, można mieć zabawkę, tylko że to bardzo droga zabawka. Właściciel firmy, w której pracuję ma sporo takich zabawek w kolekcji, przedostatnim nabytkiem było 918 Spyder. Ja - bo mnie nie stać - wolę mieć mniej prestiżu, za to bez gazu, czy diesla, na naprawdę porządnych oponach i z naprawdę dobrym zawieszeniem. A jakieś nadwyżki, zamiast na rupiecia wolę wydać na stacji benzynowej, nie zwracając później uwagi na fakt, ile przy jakich obrotach i prędkości pali.

Właśnie, co lepiej - mieć większe przebiegi, jechać czasem gdzieś turystycznie, czy wstawić do garażu strupa, którego nie będzie za co restaurować. Że można pośrodku, nie sądzę. Sportowy samochód to nie tylko dziurawy tłumik. Części, atestowane, bo życia szkoda, są czasem niesamowicie drogie. Warto? Ja preferuję inny sposób spędzania czasu, wolę wczasy nad ciepłą wodą, zamiast kompletu amortyzatorów, żeby czasem przejechać się kawałeczek, bo to porównywalne wydatki.

Wróć do „Auto z powyżej 300 km”