Dlatego podziwiam ludzi, którzy się udzielają we władzach nic z tego nie mając (poza pensją, którą mieliby gdziekolwiek indziej przynajmniej taką samą). Celowo wyłączam ludzi, dla których władza to być albo nie być bo niewiele sobą prezentują.MlKl pisze:Rząd ma znikome możliwości zapewniania szczęścia ludowi. To lud, a raczej konkretny człowiek ma obowiązek o swoje szczęście zadbać. Moderuję forum mojego miasta, akurat toczy się tam dyskusja na temat tego, że burmistrz nie zapewnia ludowi miejsc pracy, odpowiadających jego aspiracjom. Lud oczekuje, że burmistrz wyda dekret, zmieniający Błonie w polską Dolinę Krzemową, albo chociaż Kuwejt...
Schlebianie plebsowi i szukanie rozwiązań, żeby mu było lepiej, bez szansy na zwykłe docenienie (w polskich warunkach, bo są kraje w których to wygląda zgoła inaczej), to jest coś na co nie byłbym w stanie się zdobyć.
Jasiu,
ależ oczywiście że wiąże się z konsekwencjami, dokładniej stratami, i to konkretnymi. Trzeba poświęcić na to CZAS. A czasu, przynajmniej ci który nie wierzą naiwnie w życie wieczne, mają ograniczone zasoby

Dlatego ja, olewam wszystkie "książki telefoniczne" które mnie mają w spisie. I trudno, że czasem z tego powodu ktoś do mnie zadzwoni, szukając kogoś innego lub czegoś innego. Podnoszę słuchawkę, mówię "pomyłka", i spokój na kolejny miesiąc co najmniej.
I jestem sobą, nie inaczej. Jeśli ktokolwiek ma z tym problem, to jest JEGO problem, nie mój.