mc2kwacz pisze:ezbig pisze:mc2kwacz, są szeregowi członkowie partii, którzy nie mają wiedzy jak to wszystko działa. Zapisali się bo sympatyzują i zwykle liczą na jakieś profity. Jest też elita, czyli zwykli członkowie, którzy się wyjątkowo zasłużyli dla partii swoim oddaniem oraz większość, która przejdzie z młodzieżówek. Ci są specjalnie "hodowani" na liderów (tacy jak wspomniany wcześniej szwagier). Wiadomo liderów wielu nie będzie, więc cała ta rzesza idzie na aktualnie wolne stanowiska lub utworzone specjalnie dla nich przez już ustawionych członków partii. Mówisz, że to karierowicze, tak ale oni są właśnie tak szkoleni. Mają zarabiać kasę, ale jak partia wezwie to muszą się podporządkować. Robią to, bo partia zapewniła im dobry start oraz byt i może łatwo to zabrać. Każda partia, stara się wmontować swoich członków w struktury państwowe, a rządząca robi to na masową skalę, przy okazji rozbudowuje ten aparat żeby nikt ich nie wykopał.
Skoro tak, to nie da się w ten sposób wytłumaczyć szybko przyrastających stanowisk urzędniczych. Bo tu nie chodzi o dziesiątki czy nawet setki fuch dla "liderów". Dla liderów wystarczyłoby i tego co jest w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Tych posad jest naprawdę wiele.
Widzisz, nie o to chodzi. Na liderów szkoli się wszystkich, ale tylko 1-5% przechodzi to sito. Reszta jest wyszkolona, ale nie nadaje się na "frontmenów", więc tworzy zaplecze kadrowe w urzędach. Razem z moim szwagrem szkoliło się, w jego rejonie, 40 towarzyszy. Każdy do dziś pracuje na stanowisku urzędowym, mimo że partia, z której się wywodzą już nie istnieje. Jak robili obozy integracyjne kilka razy w roku, to były zjazdy po kilkuset członków z kraju. Każdy z nich wprowadza na stanowiska członków rodziny, znajomych i z tego robią się już tysiące. Partii masz kilka, tworzą koalicje i z tego robią się dziesiątki tysięcy w skali kraju. To nie jest żadna teoria spiskowa, bo partyjniacy są tak pewni siebie, że otwarcie mówią o tym między sobą i negocjują stanowiska.
mc2kwacz pisze:Upieram się, że to sa oddzielne zjawiska. Oczywista, że cwaniacy zgarniają konfitury. Ale stanowiska urzędnicze powstają jako gąbka która ma wchłonąć częściowo nadmiar niewykorzystanej siły roboczej. U nas to jest zjawisko względnie nowe, 20-letnie. Na zachodzie tak się dzieje już ponad 2x dłużej.
Jest wiele "zjawisk", które wpływają na powstawanie stanowisk w urzędach, ale jednym z bardzo znaczących, a jednocześnie najbardziej bezsensownym z punktu widzenia obywatela, jest obsadzanie stanowisk działaczami partyjnymi. To jest fakt i zjawisko znane od zawsze, a nie od 20 lat.
mc2kwacz pisze:Politycy to większości zwykła pospolita tumaneria. Poza walka polityczną nie widzą nic. Nawet nie przewidują, co zrobią jak wreszcie się do tej władzy dorwą (np PiS poprzednim razem sam oddał władzę, bo szło ku katastrofie, a teraz znowu uwierzył że "może"). Zachowują się jak murzyni. poza tym prawie żaden nie ma pojęcia o biznesie innego niż książkowe.
Możesz sobie tak naiwnie myśleć, ale cytując klasyka "w tym szaleństwie jest metoda". Poza tym w TV widzisz wersję zniekształconą przez "sympatie" zarządu danej stacji. Politycy na forum publicznym będą się spierać, obrzucać błotem, a prywatnie pójdą na wódkę. Teraz PO jest u władzy, potem może PIS, ale to nic nie zmieni, bo dla wszystkich najważniejsza jest: władza - wtedy rozdają karty, subwencja - mają darmową kasę, lobbowanie i wiedza "co, gdzie i kiedy". Zawsze lepiej mieć władzę, ale jak nie wyjdzie to przynajmniej subwencję, ostatecznie zostaje lobbowanie i wiedza. Jest jeszcze jedna sprawa, ale to już jak całkiem nie wyjdą 3 pierwsze - partia to doskonała forma specyficznej działalności gospodarczej - bez podatków i innych zobowiązań.
mc2kwacz pisze:Póki co podatek liniowy 19% istnieje i nikt się nie przymierza do jego likwidacji. Po odjęciu kosztów wychodzi tego naprawdę niewiele procentowo. Co tu narzekać? No tak, jest mnóstwo drobnicy która zarabia tak mało, że nawet 1000zł ZUS jest obciążeniem. Ale w takim przypadku zamiast narzekać, należy się zastanowić nad sobą, nad tym co się robi, nad sposobem prowadzenia biznesu i w ogóle nad sensem działalności. Bo co to za działalność, z której nie starcza na podatki i na życie?
Dziwne masz podejście. Według Ciebie, drobny biznes, który daje np. 3000-4000 zł dochodu należy zamykać, bo to bez sensu. Nie bierzesz pod uwagę, że ktoś taki nie chce pracować u kogoś za 1500. Woli u siebie, bo ma szanse na więcej i być może nie wysila się tak jak u kogoś. Tylko przy takim dochodzie 1000 zł zusu boli jak cholera. Tym bardziej jak masz świadomość, że są to wyrzucone pieniądze w błoto. Dlaczego w innych krajach ludzie zarabiają często kilka razy więcej, ichniego "zusu" płacą mniej, a świadczenia mają większe. Odpowiem bo nie zgadniesz - mniejsza biurokracja i ilość urzędników, a tym samym mniej osób, które wysysają po drodze kasę.
Podatek dochodowy to najgłupsza rzecz jaka istnieje. Gdyby go nie było, nie byłoby szarej strefy. Co zarobisz to Twoje, a z państwem podzielisz się w podatku VAT i akcyzie. Nikt by nie kombinował jak ukryć dochód lub coś odliczyć. Odpada cała masa biurokratów. Tylko jak tu trzymać obywatela za ryj? Tego rządzący nie przełkną.