oprawcafotografii pisze:Naprawdę smakuje Ci z Taurusa?

Kwestia wyboru spośród dostępnego na trasie "jadła z MOPa".
Teraz w trzydniowym zestawie podróżnym miałem suchary, suszonki, kabanosy, chleb, musztardę i ser do tego trochę owoców i woda. Jedynym urozmaiceniem były placki z dyni:
dynia starta na tarce, mąka + jajka - też trzy składniki + przyprawy i jakiś "nośnik smażalniczy".

Golonka jest pyszna i potrzebne są tylko trzy składniki.
Mam na nią dwa przepisy:

1. samochód + autostrada + bar taurus.

2. golonka + woda + przyprawy.

Znałem babkę, która łapała gawrony i je jadła. Z biedy. Kur przecież szkoda. Ostatni którzy kosili ręcznie swoje pola... ale mniejsza o takie skrajności, to było ponad 40 lat temu.
Najmniejsze z ptasiorów jakie jadłem to były przepiórki.

Teraz mięso nie jest w modzie. "Mięso to zło", nawet koronawirusa przenosi, w przeciwieństwie w owoców i warzyw, jeśli wierzyć tym z PZH.
Na aktualnych plakatach z pzh nie ma nic o myciu warzyw i owoców przed spożywaniem. A co częściej w sklepie jest macane przez wielu klientów, jabłka czy mięso? Nie dziwne?

Te trzy składniki to jak liczyć?
Już w samej nazwie są ze dwa składniki jak np. Kot duszony w tymianku. Do tego cebulka, papryka i już jest "3" nie licząc przypraw, chociaż w tym przypadku mocno przyprawiać nie trzeba, bo sam w sobie jest ostry, ma przecież kły i pazury.

Do wytwórni pasztetów przyjechała kontrola z sanepidu.
Inspektor pyta:
- Czy ten pasztet z zająca jest naprawdę z zająca?
- Tak, ale prawdę mówiąc dodajemy jeszcze koninę.
- A w jakich proporcjach?
- Pół na pół... Jeden zając, jeden koń.

Zaprosiłeś, grzecznie odpisałem, że ja to jestem raczej "surojadek".

I nie rób ze mnie admina, bo ja tu tylko jestem wasz sługa uniżony, antyspamol i śmieciarz.

kwarc pisze:dawaj co co pichcisz i nie wstydz sie

W warsztacie mam wielomiesięczny zapas sucharów, zgrzewkę mleka, rodzynki i coś tam jeszcze w surwiwalowej lodówce... Przy robocie jem mało, odpoczywam od żarcia i nic nie pichcę.
Pichceniem zajmują się słowianki.

Dla mnie ważne żeby na polu było co przekąsić. Krzaki, drzewa, różne warzywa aby było coś zerwania i zjedzenia na szybko. Dlatego rosną teraz w pojemnikach sadzonki kalarepy, kalafior, kapusta, pomidory, papryka... Będą na polne przekąski w lecie. Teraz dla smaku prosto z pola mam tylko topinambur i szczypior (bo inne to trzeba przetworzyć), widzę że rabarbar zaraz będzie ok. Ja tam wiele nie potrzebuję, choćby to głóg był to skubnę i delektuję się "naturą". Lubię młode liście brzozy i do tego zjeść parę kępek świeżych modrzewiowych igieł. Młoda lebioda ma ciekawy smak ale akurat ten chwast u mnie nie rośnie. Z chwastów do jedzenia jest tylko perz.. już smaczniejszy od niego byłby tatarak ale niestety nie mam wody i stawu aby go nim obsadzić.

Jak widzisz nie mam nic ciekawego do polecenia jako do ugotowania "smacznie i prosto".

Tak wszystko tylko kupne? Swojego nie macie?

Za płotem, po polu spacerują sobie dwie "dzikie" kury... ale jeszcze nie byłem zmuszony do polowania.

Z własnych prostych, smacznych i zdrowych dodatków do zjedzenia mam teraz:
* wiosenny szczypior, wieloletni rośnie w kępkach, do kanapek i do surówek dobry,
* zakopcowane pory, dla mnie najsmaczniejszy jako surówka,
* szparagi i na deser topinambur, który chrupię na surowo, chociaż trochę trudno się go obiera.
Pewnie już za miesiąc będą jagody kamczackie, potem truskawki o ile wody z nieba częściej spadnie więcej niż wczorajsze tyle co nic...

Survival warsztatowy czy zlot cnc się szykuje?
Dawajcie fotki.

Chwila przerwy i coś się wykombinuje. Wiaderko prądu, garść ziemniaków z pola lub makaron, świeża cebula, marchewka, kukurydza z puszki, jajka od sąsiadki i co tam w ręce wpadnie, albo w ogródku czeka na zerwanie. Na deser suchary beskidzkie i można robić dalej... tego dnia drzwi spawałem.