senio pisze: ↑14 sie 2022, 17:14
gdy jeden syn zapragnie mieszkać w Szczecinie a drugi w Kołobrzegu
To niekoniecznie od tego zależy.
Mnie dzieci nie muszą w niczym pomagać. Z drugiej strony, gdyby musiały, to są na tyle dobrze ustawione, że na starość są w stanie bez najmniejszych problemów opłacić dla mnie pomoc. Nie będzie to potrzebne, bo trochę tej emerytury będę miał, a poza tym, w Niemczech (bo chyba do Polski nie wrócę) opłacam w ramach ubezpieczenia Pflegeversicherung (oprócz ustawowego ubezpieczenia zdrowotnego, wypadkowego ,emerytalnego i na wypadek bezrobocia, to jest obowiązkowe). To pokryje koszty osoby, która zajęłaby się mną, gdybym z jakichś powodów stał się niezdolny do samodzielnej egzystencji. Pomoże mi fachowa pracownica. Słyszałeś pewnie o Polkach pracujących, opiekujących się niemieckimi starcami.
Nie zrozum mnie źle. To nie jest tak, że ja swojemu ojcu, jak jeszcze żył, odmówiłbym jakiejkolwiek pomocy. Po prostu tak zostałem wychowany, żeby na starość nie żerować na dzieciach, ale w miarę możliwości radzić sobie samemu. Przecież to moja decyzja, że one są, one się na świat nie prosiły. Jeśli z serca chcą pomóc, to super, ale moja w tym głowa, żeby okazji do obowiązkowej pomocy miały najmniej. Niech dług, jaki zaciągnęły u mnie, za wychowanie, oddadzą swoim dzieciom. Niech godziny, poświęcone na ewentualne zajmowanie się dziadkiem, przeznaczą na potrzeby dziadkowych wnuków. Tak jest uczciwiej, niż liczyć, że będą poświęcać swoje życie i swój czas dla mnie.
drzasiek90 pisze: ↑14 sie 2022, 18:11
i może mini elektrownia jądrowa w każdym domu to będzie standard, a może nie będziemy mieć już żadnego domu na własność
To drugie jest bardziej prawdopodobne niż to pierwsze.
Słyszałem fajny tekst. Skoro niczego do grobu nie zabierzesz, to oznacza, że własność jest szczególną formą wypożyczenia dóbr na tym świecie. Bo w pewnym momencie człowiek stygnie i już nie ma nic. Przecież nieboszczyk nie może być właścicielem czegokolwiek. Czy więc warto na siłę gromadzić coś, co w efekcie może stać się obciążeniem dla innych?
Rodzice mojej bratowej gryzą się, bo wiedzą, że po ich śmierci dom w niedużym miasteczku, któremu poświęcili całe życie będzie jak najszybciej sprzedany. Brat i bratowa muszą i chcą w Krakowie mieszkać, poza tym na to ich stać. Dom na prowincji to tylko dla nich kula u nogi. I tak jest coraz częściej.