jasiu... pisze:Nigdy. Największy zysk masz zawsze z doleczenia swojej prowizji, odsprzedając (często w zespole, albo urządzeniu) elementy wyprodukowane przez kogoś innego. Tak to działa na całym świecie. Czy wielkie firmy samochodowe nie mogą same? Czemu się dzielą np. z producentami elektryki, czy elementów hamulców zyskiem?
Dlatego że tak im wygodniej. Dlatego że nie chcą się tym zajmować. Ale nie dlatego że tak jest najtaniej. Świat idzie na łatwiznę. Promowany jest model biznesu czy tez raczej "biznesu" oparty na handlu albo innym przekładaniu z kieszeni do kieszeni, nie na wytwarzaniu. Mało jest ludzi gotowych się pobrudzić. A jeszcze mniej takich którzy faktycznie potrafią coś zrobić. Wygodniej jest założyć białą koszulę i usiąść przy biurku. Albo pobrać towar od kuriera, przepakować i przekazać drugiemu kurierowi. Stąd globalizacja biznesu i pospieszne pożeranie się nawzajem firm. W pogoni za natychmiastowym efektem jedna firma kupuje drugą żeby zwiększyć portfolio. Bo sama albo nie potrafi w ogóle albo nie potrafi w czasie który uważa za akceptowalny wytworzyć sama. Często nabywcy dławią się nabytkami i sami padają.
Ale to trochę poza myślą. Chodzi mi o to, że jeśli robimy jakiś produkt, to DŁUGOTERMINOWO więcej zarobimy robiąc go z większym wkładem własnym niż z mniejszym. Oczywiście to ma swoje wymagania - trzeba mieć lub stworzyć infrastrukturę. Ale na tym właśnie polega między innymi bogacenie się firmy, że jest coraz więcej warta przez swój stan posiadania środków produkcji. Producent samochodu może kupić u zaufanego poddostawcy (i kupuje) wiele elementów. Ale jeszcze więcej robi sam. Wówczas zarabia. Chyba że wmówi klientom, że produkuje supersamochody i uda mu się ustalić cenę z sufitu taką, żeby duża prowizja przeszła. Tak robi Apple. Skuteczny marketing dzięki któremu ich urządzenia, wcale nie lepsze ale znacznie droższe od konkurencji, się świetnie sprzedają.
Tak samo jest w warunkach małego biznesu. Samodzielna produkcja różnych komponentów pozwala albo na większy zysk albo na przetrwanie w strefie niskich cen. Przeciętnie, firmy bazujące na pośrednictwie nawet jeśli nie upadną to w dłuższym okresie czasu dochodzą znacznie bliżej niż firmy które mają mocną pozycje producenta. Bo to producent statystycznie dyktuje warunki. Producent może sprzedać sam albo stworzyć własną sieć sprzedaży. Handlarz, jeśli nie będzie miał od kogo kupić na tyle tanio żeby być konkurencyjnym, padnie.
Nie bez powodu najsilniejsze kraje świata to te które mają silnie rozwinięty REALNY przemysł. Pokazał to ostatni kryzys finansowy, co się dzieje gdy gospodarka polega na na przykład dochodach z operacji bankowych.
Trochę już żyję na tym świecie i działam. Wśród moich kolegów, którzy wszyscy startowali z tego samego poziomu i którzy w wielu przypadkach długimi latami stali wyżej ode mnie na drabince społeczno-płacowej, żaden nie przetrwał na swojej pozycji. Ani jeden! Albo klient znalazł tańsze źródło, albo dostawca znalazł lepszego pośrednika albo firma zmieniła szefa na młodszego i bardziej obiecującego, albo redukcja kosztownych etatów, albo woda sodowa uderzyła do głowy i zaczęła się konsumpcja ponad miarę. A ja w tym czasie powolutku, małą łyżeczką, ale zawsze do przodu. Z roku na rok wzrost, mimo że też różne nieprzewidziane przeciwieństwa losu mnie nie oszczędziły. Konsekwencja, rozsądek i solidna praca - to jest recepta. Ale nie ma nic od razu. Choć się pewnie czasem zdarza.