No biorę się, ale ciągle mi ktoś przeszkadza. Ostatnio mi tydzień uciekł bo Jeepa znajomemu robiłem do rajdu bo się uparł że chce jechać i znowu wygrać. Zrobiłem i znowu wygrał.

Więc mogłem wrócić do maszyny.
Cisnę maszynę jak tylko mogę. Skończyłem spawać i okrywać blachami ramę. Dorobiłem wszystkie pokrywy, drzwiczki i szufladę które będą pomalowane i założone na koniec. Wreszcie ramę mogłem pomalować i postawić już na gotowo stół traserski. Najcięższa mechanika też skończona. Wreszcie koniec stania przy tokarce i frezarce

. Malowanie elementów trochę trwa więc i na tym też schodzi sporo czasu.

.

.
Poskładałem do kupy wreszcie. Elektryka spięta na krótko na pająka bo trzeba było bramę ruszyć z miejsca do montażu. Prędkości ustawione na bezpieczne 10 m/min. Testów większych jeszcze nie robiłem bo teraz wymyślam i montuje prowadniki przewodów żeby móc bezpiecznie jeździć bez obawy że urwę lub przetnę luźno wiszące przewody. Ale morda się cieszy jak klamot zaczyna się nieśmiało ruszać

.
Już spokojniejszy jestem bo ten najcięższy etap za mną. Czyli brudna robota zrobiona.
Teraz kabelkologia i potem ustawianie luzów i geometrii, jakieś zderzaki, może nawet krańcówki się pojawią. Wrzeciono też odpalone na krótko na falowniku. Mocno się łożyska grzeją nawet przy znamionowej pracy po około 20 minutach uchwyt wrzeciona już zaczyna parzyć w łapki. Trzeba będzie jakieś bloki chłodzące tam gdzieś doczepić i jakąś pompkę z wodą i chłodnicę wykombinować. U Dudiego też parzyło ale on ma Z-kę z amelinium które lepiej przewodzi ciepło i chłodzi się szybciej a tu stal i żeliwo tylko kumulują energię.
No nic. To i tak nie temat na tą chwilę. Tera kabelki, mocowanka, prowadniczki.....

.

.

.
