Dudi mnie w końcu wyrzucił z warsztatu. Nie wytrzymał biedak

Klocki przywiozłem do domu.
Bazy pod prowadnice wyfrezowane i owiercone na wymiar. Teraz moja kolej. Nagwintowałem wszystkie otwory i przykręciłem wstępnie prowadnice. Z Probota od szyn 15-tek wziąłem dociski szyn i idealnie pasowały mi do mojej belki. Powierciłem, pogwintowałem i przykręciłem je od spodu do belki X tylko do szyny referencyjnej która ma bazę z progiem oporowym aby równo ustawić szynę. Druga szyna jest pływająca i sama się ustawi względem pierwszej.
Postanowiłem odważyć się zrobić jedną stronę krzyżaka. Ustawiłem w miarę możliwości do setki co trwało z pół godziny bo stół w 80 letniej frezarce jest pochylony względem wrzeciona ale mając diatest i kilka blaszek da się to ustawić. Pyknąłem to na gotowo. Cały dzień zszedł ale jest nieźle. Wiercenia pod śruby też wyszły dobrze. Mając do dyspozycji płytki wzorcowe spokojnie w 0.2 mm odchyłce powierciłem. Potem pogłębianie z drugiej strony płyty pod łby imbusów. Po przyłożeniu krzyżaka do belki z wózkami wpadło wszystko tak jak by z stamtąd było. Następnie frezowanie bazy pod bloki łożyskujące śruby kulowej. Ustawianie na płytki wzorcowe i wiercenie. Nie wiem jak ja sobie wcześniej dawałem radę bez tych płytek. No bajer sprawa. U Dudiego podpatrzyłem jak co chwilę z nich korzysta i tez sobie kupiłem. Tylko się zastanawiam dla czego dopiero teraz


Straszny klamot z tego wyjdzie. Już teraz dźwigam belkę jeszcze sam ale czuje że zbliżam się do limitu mojego udźwigu. Musze to poważyć w wolnej chwili. Nie wiem czy krzyżaka nie powiercić trochę bo to kawał stali i przydała by mu się kuracja odchudzająca. Czasem mam wrażenie że przesadziłem z ta stalą i żeliwem. Focie na koniec:











