To, że w Chinach wykwalifikowani pracownicy pracują za miskę ryżu to mit. O niskiej cenie wyrobów decydują niskie podatki, tania energia, brak praw pracowników, Zusu itd i brak ochrony środowiska. No i przede wszystkim potężna kasa i kupa technologii włożonej przez zachód + Japonię wraz z nowymi dalekowschodnimi tygrysami gospodarczymi. Czyli ma tam miejsce klasyczny XIX-wieczny drapieżny kapitalizm. Ciekawe czy nie skończy to się rewolucją jak w Rosji carskiej

Co do samej stoczni w Szczecinie: z tego co było słychać w mediach dobrze im wychodziły w miarę proste kontenerowce. Na bardziej skomplikowanych chemikaliowcach właśnie się wyłożyli. Czyli kierunek zmian był obrany dobrze, tylko coś po drodze poszło nie tak

Nie dziwi mnie natomiast nostalgia ludzi związanych dawniej z przedsiębiorstwami państwowymi. Jak kwasówka "załatwiona" w stoczni mogła podratować kieszeń, jaki się miało mir w okolicy gdy była możliwość "skombinowania" sznurka do snopowiązałki z PGR-u. Dobrze ustawiony był pracownik narzędziowni - 1 forma zrobiona na lewo przynosiła dochód kilku oficjalnych miesięcy pracy. Tak samo było w działach utrzymania ruchu, pracownik produkcji czy magazynier nie mieli wcale gorzej. W Ursusie w latach 80-tych z zakładu ginęły w częściach 2-4 ciągniki miesięcznie. Niestety, po upadku zakładów państwowych następowała degradacja, również finansowa z "pana na chama" dla bardzo wielu osób, które nie umiały się przestawić na nowe realia.
Co ciekawe, nikt nie żałuje linii lotniczych OLT Ekspres, wszyscy biadolą nad LOT-em. W kategoriach ekonomicznych oba przedsiębiorstwa były porównywalne pod względem rentowności. Do obu ładowano cudze pieniądze - w jednym zabrane żądnym zarobienia łatwej kasy na złocie w drugim - zabrane podatnikom. Tylko niestety skala jest różna - w LOT władowano wielokrotnie więcej.
Jestem za skasowaniem i zaoraniem pozostałości po państwowych firmach - to przeżytek po komunie. Jeżeli muszą już być, to miech się utrzymują same. Ale w to nie wierzę - na dłuższą metę są zbyt łakomym kąskiem dla polityków. Zawsze pokusa obsadzenia swoimi ludźmi lukratywnego stołka zwycięży. A nie zawsze takie osoby będą kompetentne. Kiepsko zarządzana firma nie przetrwa ciężkich czasów. Ale zawsze można wyciągnąć rękę po pomoc do państwa, tym bardziej, że ma się poparcie kolesi którzy załatwili stołek i którym w między czasie się sowicie odwdzięczyło. Przykład? Państwowe firmy z Orlenem na czele wykupiły cały nakład książki historycznej Tuska o Gdańsku. Premier zarobił kilkaset tysięcy zł z tantiem, a firmy mają kilka tysięcy książek na suweniry.

Czy prywatny kapitał jest dobrym na wszystko remedium? Oczywiście nie, jak widać nawet w Ameryce banki które wywołały kryzys wyciągają łapkę do podatnika po kasę. Ale prywatnym firmom jest o to trudniej niż państwom i dzieje się tak rzadziej niż tam gdzie firmy należą do państwa.
Jeżeli już musi być biznes państwowy, to w jak najmniejszym, ograniczonym i ściśle zdefiniowanym zakresie.