
I praktycznie jedna pokryła koszty operacji z zakupem maszyny, a pozostałe pięc to juz czysty zysk

Nie wiem jak oni to toczyli ale taki wal powinni najpierw zestopniować a dopiero toczyć stożek i to z użyciem linialu , a wtedy też powinni zająć się odgarnywaniem wiórów. Kwestia tylko na tyle mocnej tokarki aby robila robotę a nie toczyla po milimetrze.MlKl pisze:Zaprzyjaźnieni tokarze właśnie skończyli walczyć ze stożkiem fi podstawy 400 mm wysokość 1500 mm fi na szczycie 100 mm. Dwa tygodnie rzeźbili. Na manualu oczywiście. Gdyby mieli przerobione na CNC, faktycznie tylko wióry by musieli odgarnąć od czasu do czasu.
Absolutnie nie, mnie chodzi tylko o to że kolega jest bezpowrotnie zakochany w cnc ( w czym nie ma nic zlego , bo ja teżkamar pisze: To , wg tej filozofi, co mam zrobić ? Przywrócić porębie stan pierwotny czy zakonserwować i czekać na odpowiednio skomplikowaną robotę. A lapki brudzą sie nie od korbek
A kolega to jakoś dziwnie myśli.mariuszbroda pisze:Ale za CNC to trzeba było 10 lat temu się zabrać,bo dziś kto ma CNC to wszyscy wiedzą i dla nowych nie ma miejsca,
Ale tu nie ma znaczącej przewagi cnc tylko kwestią jest sila i narzędzie. No może więcej nudy przy cnc.MlKl pisze: Podziwiałem odwiedzając ich rosnącą "choinkę", czy też okrągłą "piramdę schodkową". Wałek wszedł na wcisk niemal do suportu czterometrowego "Tarnowa". Przerobienie kilkuset kilo stali na wióry nawet na takiej maszynie zajmuje sporo czasu.