#16
Post
napisał: RomanJ4 » 20 sie 2025, 22:59
Zmagałem się kiedyś tzw "zespołem bolesnego barku", lekarze faszerowali mnie tabletkami i blokadami, ale nic nie pomagało, albo na krótko. Najlepsza pozycja kiedy najmniej to cholerstwo dokuczało, to była ręka łapiąca tył głowy.
I pewnego razu siedząc sobie z żoną i córką w knajpce na małym placyku w Nicei, obserwowaliśmy jak rozkładają się na nim różni sztukmistrze. Między innymi jakiś Azjata przytargał dużą tablicę z namalowaną postacią człowieka z naniesionymi punktami opisanymi w ich języku. Obok postawił taboret na którym siadali ludzie którym robił kilkunastominutowy masaż. Za namowa córki "tato, no co ci szkodzi, idź spróbuj, 20 ϵ nie majątek" poszedłem. Tłumaczyłem gościowi co mi jest, pojęcia nie mam co z tego zrozumiał, ale kazał mi usiąść. Muszę przyznać, że parę w rękach to miał. Ale jak mi wcisnął kciuk gdzieś w ramię nieco powyżej łokcia, to myślałem, że na latarnię wskoczę, i.... wierzcie, albo nie, ale 7(słownie siedem!) lat miałem spokój z barkiem. Po tym czasie zaczął się znowu odzywać, ale już poszedłem do dobrego(facet po studiach fizjoterapii sportowej) fizjoterapeuty u nas. Pomogło. I tak chodzę od czasu do czasu jak się (na szczęście rzadko)odezwie.
Pytałem tego mojego o ten punkt na ramieniu, ale powiedział mi, że oni takiego nie znają. Musi to być jakiś Tai-Chi, czy inny jakiś ichniejszy.
Opowiedziałem Wam tę historię by powiedzieć, że znający się na rzeczy masażysta potrafi zdziałać cuda, warto spróbować. Ale musi to być ktoś kto naprawdę wie co robi....
pozdrawiam,
Roman