Podstawa, to postawa. Trzeba stanąć z boku szlifierki. Może warto kredą na podłodze zaznaczyć sobie linię pod kątem 60 stopni do płaszczyzny walcowej tarczy (wiertło ma 120 stopni na wierzchołku). I teraz trzymamy wiertło prostopadle do brzucha, staramy się głaskać delikatnie wiertłem ściernicę. Obserwujemy z boku, czy nie naciskamy za mocno na początku (będzie "ostre"), czy czasem nie jest tak, że tył jest niżej, niż krawędź tnąca.
I tak raz jedną krawędź, raz drugą. Wycinamy sobie z papieru (ze zdjęcia wystarczy na początek) szablon i sprawdzamy kąt i czy krawędzie są jednakowe.

Ten szablon wystarczy.
Na końcu na krawędzi tarczy zmniejszamy ścin. Trzeba zwrócić uwagę, żeby równo z obu strony zmniejszyć, nie na szpica, bo się złamie i przykładamy tak wiertło, żeby uzyskać jakby przedłużenie krawędzi tnącej, żeby nie zrobić tam wciskanego stożka (kąt na ścinie w drugą stronę, niż na wiertle. Tarcza zbiera przy okazji z rowka wiórowego ze strony przeciwnej, i to jest prawidłowo. Są różne techniki, ja to robię tak, że ścin jest u góry. Można bokiem (ścin na dół).
Proponuję się pobawić, jakieś wiertło, nie za małe na początek, jakaś ósemka, czy dziesiątka.
Najważniejsze, to tarcza nie ma bicia, jest równa, na boku (obróbka ścina) też i staramy się jak najmniej siły użyć. To ma być głaskanie! No i chłodzimy, jakaś puszka z wodą powinna pod ręką być.