IMPULS3 pisze: ↑10 paź 2025, 19:22
i opis tych istot i ich kół
Tak, tylko że nadal nie wiemy, czy to spotkanie było pokazaniem prawdziwej formy tych istot, czy tylko pewną projekcją, tak żeby Ezechiel mógł zrozumieć co się wokół niego dzieje. I czy to była pewna projekcja rzeczywista, coś jak kino 3D, czy tylko bezpośrednia projekcja do ezechielowego mózgu, coś jak ukierunkowany sen na jawie.
Zauważ, że jeśli przyjmiemy, że istnieje jakaś siła, dzięki której nasz poznawalny świat istnieje, to ta siła ma z dużym prawdopodobieństwem metody na kontaktowanie się z nami. W przeciwnym przypadku powinnismy przyjąć, że żadnej siły stwórczej nie było, że wszystko jest jednym wielkim przypadkiem, ot wszystko wzięło się samo z siebie. Tylko trochę trudno w to uwierzyć, że taki skomplikowany świat, jaki nas otacza powstał tak z przypadku, że wszystkie prawa, jakie tym światem rządzą, równoważność energii i materii również, wzięły się z nikąd.
To idźmy dalej. Każdy z nas ma sny. W tych snach spotykamy ludzi, wykonujemy różne czynności, przeżywamy zróżnicowane emocje. A może nasze życie to też pewnego rodzaju sen, tyle że wyższego rodzaju i w którym mamy możliwość bardziej świadomego działania? Sen, z którego obudzi nas śmierć, która pozwoli na przejście do kolejnego świata, zwanego pospolicie "niebo", albo "piekło"?
W każdej społeczności istnieje moralność. Każda religia zakłada, że poprzez życie, zgodne z zasadami moralności, osiągniemy jakieś "życie wieczne", jakiś "raj", jakieś "niebo". Zobaczmy to choćby w buddyźmie, gdzie nieba nie ma. Buddyści dążą do osiągnięcia stanu nirwany, czyli wyzwolenia się od reinkarnacji. Nirwana daje wyzwolenie od cierpienia, poczucie wiecznego szczęścia. Czy to nie jest inna definicja "nieba"?
Ja nie wiem, co mnie czeka, ale staram się żyć w zgodzie z moralnością. Może czasem niektóre wątpliwe przyjemności mnie omijają, nie cierpię z tego powodu. Dla osiągnięcia swojego szczęścia nie poświęciłbym szczęścia innych. I to nie tylko dlatego, że tak jest w 10 przykazaniach nakazane.
szopenn pisze: ↑10 paź 2025, 19:30
wiecie jasio, który jako przykładny katolik
którego postów szopenn nie czyta, bo mu się nie wyświetlają. No cóż, takie szopenny to też istoty, którym Bóg dał życie, a więc powinniśmy je przynajmniej tolerować.
JacekBelof pisze: ↑11 paź 2025, 10:57
Najogólniej życie jest metaboliczną zdolnością do utrzymania homeostazy oraz replikacji.
Tylko że ta definicja dotyczy (a i nie w całości) świata, który znamy. Bo czy wirus, który ma zdolność do replikacji, żyje? Czy to nie jest tylko strzęp związków chemicznych z taką właśnie zdolnością?
Z drugiej strony, jeśli założymy że w nieznanym nam wymiarze Bóg jest wieczny i się nie rozmnaża, to on żyje, czy nie? Właśnie, dotykamy tematu wymiaru czasu, a w zasadzie czasoprzestrzeni. A ponad czasoprzestrzenią, to już na pewno niczego nie ma? Ja bym się bał tak twierdzić.