kwarc pisze: ↑27 sty 2020, 19:18
Typ , pyta sie mnie nie wiem dlaczego ,co mu sie uroilo iz jest to wazne a niejest zbyt wazne -gdzie jest stopien wmacniacza napieciowego .
Odpowiadam .wszystkie sprzezenia pomiedzy stopniami tego wzmacniacza sa pradowe .Ale ten Typ tego nie skuma oco chodzi .
Chce napieciowe ......wiec jest to na tranzystorach wejsciowych pracujacych w obciazeniu zrodel pradowych .
Zapewne zapyta a ile to wzmacnia .
Moja odpowiedz brzmi ,nie w setkach bo cale wzmocnienie napieciowe tego wzmacniacza jest w okolicach 5 do 10.
I natym miedzy innymi polega dobre brzmienie tego wzmacniacza .Ale on tego nie skuma bo on idzie typowymi tekstami iz eliminuje sie znieksztalcenia poprzez wprowadzenie wysokiego sprzezenia zwrotnego ujemnego .....
Normalnie typ spod stodoly ,nie ujmujac tu nic rolnikom ......
I co mam z nim gadac? Ogor wielki jak ......nie dokoncze ...
Nooooo, kotek wreszcie zmoczył żwirek!

Nie wytrzymał. Poczuł się zignorowany i w narastającej furii popuścił swojej wiedzy

Więc wreszcie jest o czym pogadać. A skoro mam pół godziny na wytracenie, niech będzie. Tylko sobie otworzę ten schemat w nowym oknie...
wszystkie sprzezenia pomiedzy stopniami tego wzmacniacza sa pradowe
O to nie pytałem. Ale skoro przy tym jesteśmy...
Chce napieciowe ......wiec jest to na tranzystorach wejsciowych
Owszem wzmocnienie napięciowe jest tylko na wejściu. Jest to jeden stopień. Jeden, ponieważ J3 i J4 pracują w układzie asymetrycznej pary różnicowej. Słowem - dwa tranzystory ale jeden stopień. To o co pytałem. Jeden, czyli SŁABO.
pracujacych w obciazeniu zrodel pradowych
Ledwie załatwiliśmy pierwszy punkt i już mamy jakiś bełkot pseudoelektronika. Wzmacniacz wejściowy nie pracuje w żadnym obciążeniu, tylko coś jest jego obciążeniem. I tym obciążeniem nie są żadne źródła prądowe, tylko wejściowe gałęzie luster prądowych. To J3 i J4 są źródłami prądów zasilających lustra.
Lustro górne Q11+Q13 i dolne Q12+Q14. Napięcia na drenach J3 i J4 się prawie nie zmieniają i są wymuszone przez Q11 i Q12 i są niewiele mniejsze bezwzględnie od napięć zasilających.
I tu czas omówić pierwszą słabość tego układu. Konstrukcja jest typowa i zgrabna, ale tranzystory wejściowe wymagają skomplikowanego parowania a od tego bardzo dużo zależy. Niestety parowanie jest bardzo utrudnione, bo tranzystory nie dość że nie są tego samego modelu, to jeszcze na dodatek odwrotnej polaryzacji. Praktycznie nie jest możliwe uzyskanie bardzo wysokiej symetrii z uwagi na istotne różnice wynikające z polaryzacji. Można dobrać napięcie progowe, nachylenie wzmocnienia, ale nie dobierze się bardzo podobnych pojemności (wejściowe mają tu znaczenie choć szczęśliwie są niemal równoległe i wspólnie pracują na filtr z opornikiem R1) oraz częstotliwości granicznych. Bo przecież oczekujemy bardzo wysokiej symetrii. Podsumowując: połówka dodatnia i ujemna będą działały nieco inaczej i będzie to rzutowało na asymetrię wzmacniacza.
Nie było by to aż takie kłopotliwe, gdyby nie to, że J3+J4 to jedyny stopień wzmacniający. Po prostu nie ma czego linearyzować!
Lustra prądowe obarczone są podobną skazą jak para J3+J4 ponieważ są komplemantarne ale problem ich asymetrii jest łatwiejszy do kontroli
Idąc dalej, prąd przez lustra prądowe przekazywany jest na OBCIĄŻENIE ostatecznie realizujące wzmocnienie napięciowe, czyli oporniki R15+R16. One wraz z tranzystorami J3 i J4 (ich transkonduktancjami) decydują o wzmocnieniu W OTWARTEJ PĘTLI które wynosi KILKASET V/V a
NIE 5 do 10 jak twierdzi nasz koci radioamator pseudoeletronik od siedmiu boleści

I to już koniec tej "zaawansowanej" konstrukcji , bo ostatecznie wtórniki źródłowe M21 + M22 (znowu symetryczne, choć tu już większego znaczenia to nie ma) przekazują wzmocniony sygnał na wyjście a M20 stabilizuje ich punkt pracy.
Całość układu domyka pętla sprzężenia zwrotnego DC, które z jednej strony ustala wzmocnienie całości na 9-10V/V a z drugiej strony pozwala trymerem P5 skręcić napięcie spoczynkowe na wyjściu do 0V DC, kompensując niesymetrię tranzystorów, głównie pary J3+J4.
Wracając do tematu wzmocnienia w otwartej pętli, kilkaset V/V to za mało do uzyskania bardzo wysokiej liniowości układu. Charakterystyka przejścia tranzystorów złączowych jest na tyle nieliniowa, że to po prostu za mało. Gdyby to były 2 stopnie wstępnie zlinearyzowane, nawet o łącznie takim samym małym wzmocnieniu, zniekształcenia byłyby gdzieś o pół rzędu mniejsze.
Ten konkretny układ, żeby wycisnąć z niego tyle ile się da (licząc sie z fizycznym ograniczeniem), trzeba: wszechstronnie możliwie dobrze sparować tranzystory J3 i J4, także sparować M21 i M22 szczególnie pod kątem właściwiości DC, dobrać R15 lub R16 do symetrii DC układu (nie więcej niż +/- 5% musi wystarczyć) i po dostrojeniu P5 sprawdzić symetrię wielkosygnałową. Następnie jeszcze raz w razie potrzeby ostatecznie dokorygować R15 lub R16 usymetrycznić odpowiedź impulsową przez dodanie niewielkiej pojemności równolegle do R15 albo R16. O dobieranie źródeł i ich sprzężeniach termicznych nie trzeba pisać, bo to oczywistość.
Bez tych zabiegów, niezależnie od tego jak ładna będzie płytka, układ nie będzie optymalnie dobry. Im prostszy układ, tym więcej chrzanienia i dobierania wymaga, niestety. Do poprawienia jest też zasilanie stopni wstępnych, bo to co jest to totalna amatorka.
Efekt ostateczny: sporo wysiłku, sporo zmarnowanego prądu. Układ który będzie działał lepiej pod każdym względem i nie będzie grzał otoczenia, da się zrobić na powszechnie dostępnych częściach i ne trzeba będzie nic dobierać

Kotek se poczyta, może się kotkowi przyda

Będzie kotek mógł się pomądrzyć gdzie indziej.