Chodziło mi o tzw. "zestaw startowy" mając świadomość niedoskonałości z tego wynikających. Myślę jednak, że na początek jest jakiś punkt wyjścia. Ktoś zaczyna robotę, ma skąpy budżet i nawet wiertarka robotę już zrobi, a jak ma funkcję frezowania to mimo luzów, niedoróbek można już z czymś prostym powalczyć. Sama tokarka bez frezarki szybko pokazuje, że jednak czegoś brakuje - a to trzeba jakiś kanalik w wytoczonej części frezować, a to jakąś dziurkę, fazkę. Do warsztatu motocyklowego to poleciłbym jakąś tokarkę wielkości i możliwości TUM-35 i frezarkę typu Bridgeport series 1 (pełno jest klonów tychże frezarek) z uwagi na uniwersalność. Ale to budżet już przynajmniej 3x większy i trochę szczęście i wiedzy aby kupić nie zajechaną maszynę. Do tego trzeba jednak mieć już trochę miejsca na to wszystko.
Dlatego bazuję na wytycznych założyciela tematu, ponieważ trochę nie widzę sensu polecać komuś kto ma 6KZ na maszynę od razu czegoś sterowanego numerycznie, ciężkiego i dużego. Jak kupi szrota CNC lub nawet manualnego dużego szrota to raz, że polegnie na remoncie i finansowo i "zapleczowo" (takie sobie słówko wymyśliłem), a dwa że kręgosłup mu pęknie od noszenia żelastwa i zaraz dojdzie budowa hali aby to postawić. Oczywiście lekko wyolbrzymiam w tej chwili, ale każdy z nas patrzy z innej perspektywy. Jak zaczynałem swoją przygodę to tokarka typu Nutool 550 była dla mnie szczytem marzeń, o frezarce nie myślałem (ale szybko zacząłem

). Teraz to już patrzę inaczej z perspektywy czasu, zaplecza jakie posiadam no i tej odrobiny wiedzy jaka mi skapnęła przez te parę lat zabawy.
tokarka NARVIK "made in Taiwan", frezarka Hartford (klon Bridgeporta "made in Taiwan"), frezarka Bridgeport w takcie przeróbki na CNC, frezarka CNC DIY, trochę pomniejszych klamotów