Od dawna chodziło mi po głowie by nad tokarką powiesić szafki. Za domem w tzw. "drewutni" gniły od lat stare PRL-owskie meble i w końcu dojrzałem do tego by odrobinę je odświeżyć. Aby utrzymać się w klimacie garażu (wyjściowo - białe kafle) wybrałem dla nich oczywiście najbardziej odpowiedni warsztatowy kolor... też biały.
W detale malowania nie będę za głęboko wchodził. Może tylko tyle powiem że chciałem oszczędzić i kupiłem tanią (ale nie najtańszą) farbę. Pięknie na niej odbijają się ślady paluchów. I nie da się ich zmyć...
Problem w tym że tokarka jest DUŻA a szafki... cóż - jak szafki... Gdybym je powiesił normalnie na ścianie to bym do nich nie dosięgnął. Poza tym pod szafki planowałem przenieść część oświetlenia. Gdyby lampki świeciły od tyłu maszyny to bardziej by przeszkadzały niż pomagały.
Zatem wymyśliłem i pospawałem rusztowanie na którym powiesiłem szafki:
Po tej operacji mój kącik wygląda tak:
Do szafek da się dosięgnąć, lampki świecą minimalnie od przodu oraz w bonusie pojawiło się miejsce na długie, dwumetrowe przedmioty (zapas profili stalowych). Za jednym zamachem rozwiązane trzy problemy

Jeśli chodzi o wytrzymałość to spokojnie na pojedynczym ramieniu tego rusztowania można się podciągać.
Zrobiłem też kilka kroków w ramach instalacji DRO - zamontowałem liniały pod dwie główne osie i przygotowałem ceownik w którym leżeć będzie prowadnik kabli:
Po upchaniu w prowadniku i po ułożeniu prowadnika w korytku kabelki wyglądają całkiem w porządku
Teraz mam wątpliwość jak wykorzystać 3ci liniał - jest króciutki i zamawiając go zakładałem że wyląduje albo na sankach narzędziowych albo na koniku. Na konika trochę go szkoda dawać - tu można wrzucić coś prostszego. Osobiście skłaniam się ku drugiej opcji. Co sądzicie?