A tak na marginesie, to w zadaniu popełniłem błąd i dlatego zrobiło się aż tak łatwo. To dlatego, że pierwotnie zadanie było "ambitniejsze" i były w nim odcinki linii mikropaskowej o różnej szerokości (na standardowym laminacie). Stwierdziłem jednak że to zbyt skomplikowane na szybkie policzenie w pamięci i uprościłem do jednolitego odcinka falowodu. Tyle że przy tym zapomniałem dobrać właściwą długość. W zadaniu powinno być 0,2m. Bo słusznie przyjąłeś orientacyjny czas propagacji 20cm/ns. Nie podałem, bo to każdy elektronik wie a przynajmniej powinien wiedzieć.
Opornik szeregowo w linii transmisyjnej to faktycznie zagadnienie inżynierskie a nie magisterskie. Inżynier po prostu ma pamiętać że to może być potrzebne (powinien umieć oszacować czy problem wystąpi). Magister powinien umieć przedstawić zależność dzięki której taki opornik zostanie dobrany optymalny, z odpowiednim marginesem na zachowanie poprawności sygnału. Oraz określić zależność przy której takie rozwiązanie jest niemożliwe do zastosowania. Inżynier tego nie będzie potrafił RACZEJ. I prędzej czy później trafi na sytuację której nie rozwiąże w oparciu o wiedze praktyczną.
A na marginesie, to nie jest terminator tylko tłumik. Terminator to obciążenie na końcu linii przesyłowej. Opornik szeregowy gdzieś pośrodku to tłumik. Stosowany dla wygaszenia oscylujących odbić. To jest rozwiązanie powszechnie stosowane w technice megahercowej. Bardzo wysokiej klasy przewody oscyloskopowe robią to w sprytniejszy sposób - sam przewodnik jest rezystancyjny a nie miedziany. W technice w.cz. takich metod nie stosuje się. Za to stosuje się bardzo wysokiej klasy połączenia, dopasowane w bardzo szerokim pasmie.
Ja też przygodę z elektroniką zaczynałem gdzieś koło 4-5 klasy podstawówki. Były to wówczas rzeczy bardzo trudno dostępne i nieprawdopodobnie kosztowne szczególnie w warunkach polskich. Praktycznie trzeba było bazować na częściach wyrwanych z elektronicznej padliny, która już sama w sobie byłą skarbem. Do wysokich napięć (lampy) nie miałem dostępu (względy bezpieczeństwa), ale tranzystory germanowe istniały i były bezpieczne


Kiedy szedłem na studia miałem już za sobą mnóstwo urządzeń z których część sam opracowałem, policzyłem i skonstruowałem. Ileś tam wzmacniaczy m.cz. (większość sprzedana kolegom), wszystkomierzący multimetr precyzyjny na ustroju pomiarowym, kilka eleganckich odbiorników radiowych (użytkowych) w tym tuner ukf stereo, radio kieszonkowe (dosłownie) czy zdalnie sterowany magnetofon z kompresją szumu i wyszukiwaniem utworów (w ogóle nie było takich rzeczy na rynku) i mnóstwo innych drobnych pierdółek.
Wydawało mi się wtedy, że praktycznie wiem już wszystko i wszystko dam radę zrobić. Ku mojemu zaskoczeniu (pozytywnemu w gruncie rzeczy) dowiedziałem się, że bzdura - moja wiedza jest szczątkowa i zaledwie powierzchowna. I dopiero studia uzupełniły luki, które, wtedy to zrozumiałem, były potężne. I też przecież nie wszystkie.
Dlatego dziś sceptycznie odnoszę się do stwierdzeń, że będąc samoukiem można praktycznie wszystkiego nauczyć się samemu. Elektronika to jednak nauka. Nauki praktycznie nie da się uprawiać "w jaskini" z poziomu samouka. To już nie te czasy, że ludzkość odkrywa świat, że Edison czy Tesla konstruują urządzenia "na pałę" opierając się na doświadczeniu i faktyczne nie mając pojęcia i zasadzie działania tego co robią.
Ktoś może powiedzieć, że wiedzę można jakoś ominąć, np używając symulatorów. Owszem, tylko że działanie na modelach jest bardzo podstępne. Trzeba bardzo dobrze znać fizykę zjawiska aby użyć modelu odpowiedniego do sytuacji oraz odpowiednio złożonego. W przeciwnym razie układ nie zadziała tak jak pokazuje symulacja. A być może nie zadziała w ogóle. Kwestia tego jak bardzo zbliżymy się do zjawisk wyższego rzędu, których model nie uwzględnia. Ale pytanie - kto i z jaką wiedzą był w stanie taki model opisać? Co by było, gdyby tacy ludzie, których wiedza w stosunku do typowego inżyniera jest znacznie nadmiarowa, nie istnieli?
Oczywiście w życiu i tak prawie wszystko sprowadza się do tematów i zagadnień prostych. Ale dobre wykształcenie pozwala na znalezienie optymalnej ścieżki miedzy wielu możliwymi i optymalnego rozwiązania. Bardzo przydaje się też wychowanie w czasach, kiedy każde zadanie brzmiało "jak to zrobić z tego co mam"?
