Biedrona w stoczni
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 29
- Posty: 2347
- Rejestracja: 28 sty 2007, 16:12
- Lokalizacja: Łódź
Kupisz nowe,, taki czy inne ale wpiszesz je do ewidencji jako środek trwały. Odliczysz pełny VAT i amortyzację, później paliwo, przeglądy itd...
Z boku będzie widać że masz nową furę. A obserwator takiej nowej nie będzie miał bo ma tylko połowę na nią i go nie stać - musi kupić używaną.
Ale gdyby prowadził działalność to nowa też kosztowałaby go tylko 65%. Zgodnie z prawem. Prawem dla wszystkich.
Z boku będzie widać że masz nową furę. A obserwator takiej nowej nie będzie miał bo ma tylko połowę na nią i go nie stać - musi kupić używaną.
Ale gdyby prowadził działalność to nowa też kosztowałaby go tylko 65%. Zgodnie z prawem. Prawem dla wszystkich.
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 29
- Posty: 6354
- Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
- Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka
-
- Posty w temacie: 39
W finansach, za bardzo nie pohulasz indywidualnie. Możesz próbować złożyć bank ,ale ...
Stan był tak trwały ,że wydawał się wieczny. Komuny ,to za bardzo nie pamięta ,bo w tamtych czasach chodził do szkół ,a wtedy wszystkim zajmowali się rodzice
Oprawco - co do matołka ,to bym się z tobą nie zgodził.Myślę ,ze za bardzo byś sobie nie pogadał z nim, ani nikt z tego forum ,bo to nie ta branża ,a wiedzę fachową ma naprawdę imponującą. To że kupujesz w Biedronce mając pieniądze,to nie dziwne- mentalność centusia galicyjskiego.
Czemu miał nie szastać ,skoro pieniądze zawsze były w wystarczającej ilości.Kawaler, żadnych zobowiązań. Żyje się raz.
Nie to jest jednak sensem tego co napisałem. Rzecz w tym ,ze od tego ,gdzie jesteśmy w danej chwili ,zalezą nasze poglądy i stosunek do innych.
Pamiętam jak w wojsku byłem kotem- wydawało mi się, że jestem przyrośnięty do szmaty i tak , będzie do końca.,,Starzy" -to jakieś zesłane stwory ,które zawsze były są i będą . Niewyobrażalne było ,że niedawno oni byli przyrośnięci do szmaty ,bo nikt z obecnych tego nigdy nie widział. I przyszedł czas ,gdy wyszła pierwsza rezerwa ,- stwory znikły , Stare kociarstwo porzuciło szmatę i zmienił się nam młodym kotom, punkt widzenia rzeczywistości. W końcu zostałem starym i dla nowych młodych kotów ,byłem wiecznym stworem- Przynajmniej przez jakiś czas.
Stan był tak trwały ,że wydawał się wieczny. Komuny ,to za bardzo nie pamięta ,bo w tamtych czasach chodził do szkół ,a wtedy wszystkim zajmowali się rodzice
Oprawco - co do matołka ,to bym się z tobą nie zgodził.Myślę ,ze za bardzo byś sobie nie pogadał z nim, ani nikt z tego forum ,bo to nie ta branża ,a wiedzę fachową ma naprawdę imponującą. To że kupujesz w Biedronce mając pieniądze,to nie dziwne- mentalność centusia galicyjskiego.
Czemu miał nie szastać ,skoro pieniądze zawsze były w wystarczającej ilości.Kawaler, żadnych zobowiązań. Żyje się raz.
Nie to jest jednak sensem tego co napisałem. Rzecz w tym ,ze od tego ,gdzie jesteśmy w danej chwili ,zalezą nasze poglądy i stosunek do innych.
Pamiętam jak w wojsku byłem kotem- wydawało mi się, że jestem przyrośnięty do szmaty i tak , będzie do końca.,,Starzy" -to jakieś zesłane stwory ,które zawsze były są i będą . Niewyobrażalne było ,że niedawno oni byli przyrośnięci do szmaty ,bo nikt z obecnych tego nigdy nie widział. I przyszedł czas ,gdy wyszła pierwsza rezerwa ,- stwory znikły , Stare kociarstwo porzuciło szmatę i zmienił się nam młodym kotom, punkt widzenia rzeczywistości. W końcu zostałem starym i dla nowych młodych kotów ,byłem wiecznym stworem- Przynajmniej przez jakiś czas.
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 127
- Posty: 3705
- Rejestracja: 15 sie 2010, 13:44
- Lokalizacja: Błonie
- Kontakt:
Znaczy - powinniśmy dotować dziś np kowali, podkuwających konie, bo biedakom poznikały z dróg? Albo zdunów? O tak potrzebnym fachu jak druciarz nie wspominając? Dla tych, co mniej biegli w zanikających zawodach - druciarz zajmował się drutowaniem pękniętych garnków glinianych, żeby ich jeszcze czas jakiś można było używać.Zienek pisze:MIKI - może jesteś wyjątkiem, który w wolnym rynku czuje się jak ryba w wodzie.
Są też konformiście, którzy chcą mieć stabilizację, choćby nudną, ale pewną. W Szczecinie w ciągu jednego miesiąca pojawiło się 30 czy 100 tokarzy. Dlatego uważam, że w pewnym momencie zrobiło się bardzo ciężko nawet dla dobrych tokarzy.
Ciężko komuś, kto zajmował się szlifowaniem wałów na statki, znaleźć zejście na produkty z rusznikarstwa (paintball asg czy wiatrówki), czy RC, bo to nie jego dziedziny.
Nie należy liczyć na to, że wszyscy są tak rzutcy w przebranżawianiu, jak Ty. Myślę, że trochę za mocno ciśniesz, że punkt widzenia kol. Lukadyop jest błędny. Jest inny.
Na szczęście na terenie stoczni pojawiły się pomniejsze firmy, które może nie robią wielokilotonowych statków od A do Z, ale poszczególne podzespoły do mniejszych statów, czy jachtów. Firmy z branży obróbki metali, hydrauliczne, lakiernicze itp.
Czasy, kiedy zawód przechodził z ojca na syna i potem na wnuka bez większych zmian w warsztacie niestety minęły. Żyjemy w czasach niesamowitego przyspieszenia technologicznego. Uczyłem się w czasach, gdy do szybkiego liczenia używało się suwaka logarytmicznego - kto dziś wie, do czego służył, i jak się nim posługiwać?
Wracając do naszych tokarzy - jak ktoś ma potrzebę trwania na stanowisku, które przestało się dawno opłacać, to ma to, na co zasłużył. Ot - prowadziłem kafejkę netową. Było to w czasach modemów telefonicznych, i ogromnych rachunków domowych za internet. Do lokalu podciągnąłem sobie SDI, czyli pierwsze urządzenie, pracujące na linii telefonicznej, ale niezależne od telefonu. Podzieliłęm to na 10 stanowisk, i miałem pełny lokal przez cały dzień. Ponieważ robota nie absorbowała mnie przez większość czasu - mogłem się podszkolić w programowaniu, wtedy czysto hobbystycznie, bom zawsze był ciekaw "jak to zrobić". Gdy TEPSA zaczęła sprzedawać masowo Neostradę, kafejkę trzeba było zwinąć - straciła rację bytu. Ale już umiałem programować na tyle, by móc na tym zarabiać. Wszedłem w temat sklepów internetowych. Po roku miałem już ugruntowaną pozycję, własną autorską wersję skryptu na GNU GPL OsCommerce. Nazywało się to Total B2B i było wtedy jednym z najczęściej używanych do budowy własnego sklepu oprogramowaniem. Potem stworzyłem własnego klona austriackiej mutacji OsCommerce, pod własną marką Maxishop. W 2005 roku działało w necie kilkaset sklepów na moim sofcie. Sklepy śniły mi się już po nocach, więc od nich odszedłem - poszedłem w kierunku tworzenia portali społecznościowych. Z tych, co osiągnęły jakiś sukces można wymienić www.airguns.pl czy www.kontrowersje.net.
Ale nie przyszło mi do głowy oflagować się, i rozbić namiotu przed błońskim ratuszem w proteście przed utratą miejsca pracy, jakim była kafejka netowa.
Podobnie dziś - tokarka nie służy mi do trzepania jakichś bolczyków w serii za grosze od sztuki. Służy mi do realizacji własnych pomysłów w konkretnej dziedzinie, i zarabiam na tym, co wymyślę, a nie na przewalaniu ton materiału z niewielkim narzutem na obróbkę.
Mam też już kilku chętnych, żeby ich maszyny z cnc-ować. Albo pomóc im zbudować własne. Być może za rok, czy dwa będę się już zajmował wyłącznie przeróbką, lub budowaniem maszyn CNC. Albo będę robił coś zupełnie innego, choć w tej chwili nie bardzo jeszcze mogę sobie wyobrazić, co

Dlatego nie mówcie mi, żem jest jakiś oszołom. Nie istnieje żadna fizyczna przeszkoda, by tokarz nie mógł się przestawić na obsługę CNC. W tym konkretnym przypadku dawało by to z miejsca fory nawet pośród setki świeżych konkurentów. Trzeba zainwestować w maszynę, albo w przeróbkę posiadanej, trzeba zainwestować w naukę - głównie swój wolny czas.
Ale lukadyop nie ma zamiaru w nic inwestować - on wymaga, żeby mu dać pracę w zawodzie, którego się wiele lat temu nauczył, i na tym się jego chęci do nauki skończyły. W dodatku musi to być praca za "godziwą płacę", i nie obchodzi go, czy to się jakiemukolwiek pracodawcy opłaci. Słowem - praca mu się należy, i należy mu ją dać z dostawą pod nosek. Należy za nią płacić aż do bankructwa pracodawcy, a i po nim lukadyop będzie miał tylko pretensję do niego, że śmiał zbankrutować. Albo do państwa, że na to bankructwo pozwoliło, pozbawiając lukadyopa comiesięcznej pensji.
Nie każę mu naśladować akurat mnie - ja jestem przykładem powichrowanej psychiki, i naśladować mojego trybu postępowania nie warto. Ale warto zastanowić się nad tym, co piszę, i zmienić tryb działania z "narzekam i nic więcej nie robię", na "jak tu znaleźć swoją niszę na trudnym rynku pracy".
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 21
- Posty: 16284
- Rejestracja: 18 wrz 2010, 06:17
- Lokalizacja: Kozienice
- Kontakt:
Twoja kafejka to pryszcz, w Kozienicach pod koniec lat siedemdziesiatych wybudowano sporą fabryke kondensatorów ceramicznych. Puki szło na ZSRR no to jakoś było. Jak sie to urwało to dopiero był krzyk że nikt nie potrzebuje takich wyrobów a przecie ludzie muszą jeść. A dzis na placu Tesco, Biedronka i jeszcze jakiś 

-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 29
- Posty: 6354
- Rejestracja: 29 kwie 2009, 10:11
- Lokalizacja: Kraków / Jaworzno / Kopanka
-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 9
- Posty: 3730
- Rejestracja: 13 gru 2008, 19:32
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Kowali, zdunów i druciarzy nie dotknęło masowe zwolnienie.MlKl pisze:Znaczy - powinniśmy dotować dziś np kowali, podkuwających konie, bo biedakom poznikały z dróg? Albo zdunów? O tak potrzebnym fachu jak druciarz nie wspominając? Dla tych, co mniej biegli w zanikających zawodach - druciarz zajmował się drutowaniem pękniętych garnków glinianych, żeby ich jeszcze czas jakiś można było używać.Zienek pisze:MIKI - może jesteś wyjątkiem, który w wolnym rynku czuje się jak ryba w wodzie.
Są też konformiście, którzy chcą mieć stabilizację, choćby nudną, ale pewną. W Szczecinie w ciągu jednego miesiąca pojawiło się 30 czy 100 tokarzy. Dlatego uważam, że w pewnym momencie zrobiło się bardzo ciężko nawet dla dobrych tokarzy.
Ciężko komuś, kto zajmował się szlifowaniem wałów na statki, znaleźć zejście na produkty z rusznikarstwa (paintball asg czy wiatrówki), czy RC, bo to nie jego dziedziny.
Nie należy liczyć na to, że wszyscy są tak rzutcy w przebranżawianiu, jak Ty. Myślę, że trochę za mocno ciśniesz, że punkt widzenia kol. Lukadyop jest błędny. Jest inny.
Na szczęście na terenie stoczni pojawiły się pomniejsze firmy, które może nie robią wielokilotonowych statków od A do Z, ale poszczególne podzespoły do mniejszych statów, czy jachtów. Firmy z branży obróbki metali, hydrauliczne, lakiernicze itp.
Jakby nawiązać do Twoich doświadczeń z kafejką i programowaniem...
Hm. Ja sytuację "sparafrazuję" tak:
Odcinają internet w Błoniach i na dodatek wybucha mini bomba nuklearna która tylko i wyłącznie podmuchem promieniowania psuje wszystkie komputery, ale wszyscy żyją i mają się dobrze. Wszyscy w Twoim mieście tracą zainteresowanie komputerami i internetem. Bo to już nieaktualny temat i państwo i TPSA nie będzie robić nic, żeby internet dostarczyć, a komputerami wszyscy się już przejadli. Po prostu temat umarł śmiercią naturalną. Co poniektórzy mieli komputery w piwnicach i tam sobie grają w Mario Bros, ale nikt nie jest zainteresowany tym na większą skalę. Ty nie masz dostępu do narzędzi, z których miałeś pieniądze, bo nie potrzebna kafejka i bez internetu nie masz jak pracować z OsCommerce. Twoje umiejętności też nie są potrzebne tym, co grają w Mario. Jesteśmy w czarnej części pleców, gdzie tracą one swoją szlachetną nazwę.
A dodam jeszcze, że komputery to była Twoja pasja i nic konkretnego innego, co dałoby się spieniężyć nie potrafisz. Takich programistów jak ty jest w Twoim mieście 300.
Moim zdaniem sytuacja jest nieróżowa.
W Szczecinie dotknęła tokarzy, spawaczy, monterów i innych. Po pewnym czasie udało się co poniektórym przejść do jakichś firm i pracować. Ale.
Ale w ciągu miesiąca czy paru na szczecińskim rynku pracy znalazło się ponad 4000 pracowników. Niech dla łatwego rachunku majś średnio pesnję 3000 na łapę.
Po 31 maja 2009 roku (ostatni dzień zwolnień grupowych) w Szczecińskich sklepach i zakładach usługowych ludzie zaczęli zostawiać 12 000 000 zł miesięcznie mniej. np. Kobiety zaczęły mniej wydawać na fryzjerki, bo ich mężowie nie mieli pracy. W związku z tym, że mniej kobiet chodziło do fryzjera, zmalało zatrudnienie dziewczyn po szkole fryzjerskiej i tak było w wielu wielu innych branżach sektora usługowego. Zamknięcie stoczni to było tąpnięcie dla gospodarki Szczecina, nie tylko morskiej.