pytania na temat pracy inżyniera

Tu można porozmawiać na dowolny temat nie koniecznie związany z tematyką maszyn i CNC

Autor tematu
czokoziom
Stały bywalec (min. 70)
Stały bywalec (min. 70)
Posty w temacie: 12
Posty: 73
Rejestracja: 25 cze 2010, 18:55
Lokalizacja: baranowka

#11

Post napisał: czokoziom » 01 lip 2010, 01:02

Norwegia -zgadza się to z moim pierwotnym planem , niesamowicie nakręca mnie wizja roboty na platformie wiertniczej - wiem nie od dziś że robota jest ciężka i brudna , ale za to jaka przygoda ,wspomniana zorza ,sztormy ( jestem trochę zboczony na elkstremalne warunki -wspinam się po ściankach ,kąpie się zima w morzu lubie sobie ponurkować itp dla normalnego człowieka większość czynnosc zaliczanych do kategorii idioctwa ), ludzi z przypadku tam na milion % nie biorą, a tym bardziej roboty dorywczej też tam pewnie nie znajdę ,

słyszałem też że jest tak iż 16 dni pracujesz 24 odpoczywasz *już dokładnie nie pamiętam , wiem tylko że jest jakis czas pracy nagradzany czasem odpoczynku dłuższym od czasu pracy*czyli jak dla mnie okej ;) i że wysiłek fizyczny gwarantowany :)
....

... ...



Tagi:


vv3k70r
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 13
Posty: 420
Rejestracja: 01 lip 2007, 17:52
Lokalizacja: trelleborg

#12

Post napisał: vv3k70r » 01 lip 2010, 22:11

"niesamowicie nakręca mnie wizja roboty na platformie wiertniczej"

To jeszcze odloz jakies 5k€ na same szkolenia (podstawowe jest za jakeis 26k NOK), zeby tam wogole moc tylek posadzic jako ktos inny niz "guest".


"wiem nie od dziś że robota jest ciężka i brudna"

E tam, czemu? A piekarz to czysty chodzi? Prawnik ma nieczyste sumienie, a urzednik uwalone rece, po lokcie.


"wspinam się po ściankach ,kąpie się zima w morzu"

Na platformie glownie chowasz sie przy cieplym czaju i uprawiasz ogladanie telewizji.


"ludzi z przypadku tam na milion % nie biorą"

Tak po prawdzie to wiekszosc obslugi jest tam przez przypadek. Zanim sie polapali ze mieli glupi pomysl, to podpisali cyrograf na kwartal, a pozniej masz juz tak slaby kontakt z rzeczywistoscia, ze prostym rozwiazaniem "depleted funds" jest podpisanie kolejnego cyrografu :)


"słyszałem też że jest tak iż 16 dni pracujesz 24 odpoczywasz"

Taa... o ile bedzie miejsce na wiertuszku. Na pewno ktorys z kolegow podstepnie sie rozchoruje i go wywioza poza kolejnoscia na Twoim miejscu.

A z tym odpoczynkiem... to tablety antydepresyjne zaczynaja dzialac juz kolo drugiego tygodnia. Do tego czasu jestes raczej senny, pozniej bierzesz coraz wieksza dawke i zaczynasz robic rzeczy, ktorych nie powstydzilby sie bywalec kasyna.
Kiedys nie bylo takich wynalazkow, wiec ludzie chlali i zdarzaly sie wypadki. A dzis sa usmiechnieci i im wszystko jedno. Za to prawidlowo dzialaja, zanim wyciagna kolege, ktoremu topia sie podeszwy, to ugasza pozar, zeby nie zaczadzic jeszcze "ratownika" co go tam posla.
Wypas pelen.
A jak zle znosisz noszenie silikonu na twarzy, to sa maski z TPE, dla kazdego cos milego :)

Wysilek fizyczny jesli juz sie pojawia, to jest krotkotrwaly. Wiekszosc prac zwiazanych z utrzymaniem kopalni w ruchu sprowadza sie do przemyslenia, jak cos bezpiecznie zrobic.
A w czasie dlugiej nocy, po 16 godzinach na mrozie z tym mysleniem sa problemy.
Dlatego do jednego klucza wysyla sie trzech ludzi. Tak na wszelki wypadek. Jest wtedy wieksza szansa ze wkreca sruby juz za drugim podejsciem.


Ale nie ma sie co stresowac. Jesli chodzi o wypadki smiertelne na platformie to sa rzadkie.
Za to wiekszosc oszolomow ginie w wypadkach samochodowych, bo po powrocie maja jeszcze dlugo poczucie niesmiertelnosci.

Jesli myslisz o tej pracy ze wzgledu na pieniadze to prawie nikt z tych co tam pracuja nie odlozyl ani grosza. Maja dzis po pare lat do emerytury i pracuja z palnikiem na brzegu.

Ale za to jak sie chlopaki bawia :)
bumeluję


Autor tematu
czokoziom
Stały bywalec (min. 70)
Stały bywalec (min. 70)
Posty w temacie: 12
Posty: 73
Rejestracja: 25 cze 2010, 18:55
Lokalizacja: baranowka

#13

Post napisał: czokoziom » 02 lip 2010, 01:49

z tym odłóż na szkolenia to myślę że jako tako bo już sporo czasu odkładam hehe

a z twoich opisów wnioskuje że załapałeś się któregoś razu na taką fuche na platformie?
I opisujesz to wszystko z doświadczenia ..:)

sam bym sie raczej tam nie pchał , poszlibyśmy tam jako jakaś ekipa, żeby jeden drugiego wspierał , nie tylko ja pomyślałem ,ze taka platforma może być kopalnią złota ...

widze że ten dzień pracy wydłuża się trochę niekiedy z tych 12h robią się nadgodziny ;/

nie wiem czy prawidłowo ale wnioskuje że 12h roboty to pic na wode , i 16 dni roboty to też pic, czyli wracasz na odpoczynek jak masz szczęście , jak masz pecha to kończysz robote jako kinoman ;albo część złoża

i jednak trzeba się przygotować że robota na kwartał jest ...


vv3k70r
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 13
Posty: 420
Rejestracja: 01 lip 2007, 17:52
Lokalizacja: trelleborg

#14

Post napisał: vv3k70r » 02 lip 2010, 21:50

"z tym odłóż na szkolenia to myślę że jako tako bo już sporo czasu odkładam hehe "

To tyle co zostaje z wyplaty po zaplaceniu rachunkow i zarcia.


"a z twoich opisów wnioskuje że załapałeś się któregoś razu na taką fuche na platformie?
I opisujesz to wszystko z doświadczenia ..:) "

Kopalnia na wodzie to nie tylko platforma, to rowniez kupa statkow-przepompowni, zbiornikowcow, dostawy, logistyka, rury, zbiorniki... to jest caly przemysl, tyle ze mu sie grunt caly czas trzesie :)
Olbrzymie przedwsiewziecie, ktore stale potrzebuje kupy wykwalifikowanych szalencow.

Pytanie czy chcesz pracowac w tym, to jak pytanie czy chcesz zostac gornikiem w zwyklej kopalni... tyle ze tutaj ruchy "sejsmiczne" sa ciagle i gwarantowane, a natura potrafi dokrecic srube.

Te kopalnie to nasze najwieksze, najodleglejsze po stacji kosmicznej osiagniecie we wrogim srodowisku. Dzialajace zawsze na skraju naszych osiagniec technicznych.
A kiedy robimy krok za daleko... to mamy tunczyki w oleju :twisted:


"widze że ten dzień pracy wydłuża się trochę niekiedy z tych 12h robią się nadgodziny ;/ "

Troche inaczej.
Zwykle nic sie nie dzieje, a Twoim wrogiem jest nuda i rutyna.
Jak zaczyna sie dziac... to natura dokreca srube.
Bo to zaczyna sie jesienia...
Zaczyna dmuchac, wiec stan morza nie pozwala na to i na tamto.
A predkosc wiatru nie pozwala na uzycie podnosnika.
Wiec inspekcji dokonujesz lazac po drabinach.
A poniewaz coraz mocniej dmucha wszystko coraz bardziej sie telepie.
Zaczyna sie sztorm.
Robisz te inspekcje, a tu mokro, dmucha i nic nie widac.
Deszcz zaczyna padac w poziomie i zlosliwie zakreca, zawsze prosto w pysk.
I wtedy stwierdzasz ze cos cieknie, cos sie obluzowalo, cos zniknelo i zostaly urwane, przerdzewiale sruby.
Zaraz odchodzi o pompy zbiornikowiec, bo fala rosnie.
Od tego momentu nie bedzie juz zadnych dostaw, poki sie nie uspokoji.
Wiertuszka nie doleci, a jakby cos sie dzialo, to ratowniki nie rusza tylka, bo ryzykuja stratami w ludziach i sprzecie zanim wogole dotra, zeby tylko stwierdzic ze warunki nei pozwalaja udzielic pomocy.

I nagle jakas fala rzuca statkiem odchodzacym od przepompowni, jest wielkie sru i szlag trafia rure, zawory, podnosnik, statek odchodzi.

Jest sztorm, bedzie isc w dziesiatke, moze w jedenastke. Jest noc, , dwadziescia piec stopni temu zamarzla Ci herbata, a za trzy dni spadnie wiaterek do osemki i bedzie mogl podejsc nastepny zbiornikowiec, zreszta za cztery dni zbiorniki beda pelne.
A jesli beda pelne to albo zaczniecie spalac to paliwo, albo bedzie "awaria" i troche zleci do morza. W kazdym razie straty, koszty, ktos by za takie cos polecial.

Wydobycia nie da sie przerwac, bo zniszczyloby to zloze. To wogole nie wchodzi w rachube.

Wiec ktos tam musi pojsc, i wymienic parunastotonowy detal razem z metalowa okolica.

A ludzi jest ledwo dwudziestu.
Wiatr uneimozliwia uzycie podnosnikow w bezposredniej bliskosci instalacji (bo by roztrzaskalo ramie).
W lapy trafiaja reczne wyciagarki i hajda na smoka...
Zdjecia, rysunki, zeby to odbudowac tak jak bylo, wnoszenie sprzetu na plecach na te wysokosc, ciagniecie kabli, butli. Demontaz kladek i zabezpieczen dla ludzi, zeby dalo sie to wszystko wybebeszyc.

W pierwszy wieczor ktos dostaje wbitke w oko i trafia do kotleta.
Ale nie przyleci po niego wiertuszka, bo... ani nie doleci, ani nei siadzie, ani nie wystartuje, nie doplynei tu nawet SAR.
Wiec dla kolegi srodek paralizujacy do oka, wyciagniecie wbitki, opatrunek i srodki przeciwbolowe i nasenne zeby nie przeszkadzal kotletowi, bo to sie dopiero zaczyna.

72h pracy przed ludzmi, z czego na sen bedzie moze 12... moze 16...

Nierdzewny slup silownika ma stope z hakiem srednicy. Bydle odporne na wszystko.
Trzeba to ciac plazma.
Ale plazmy przy takim wietrze nie da sie uzyc (nie tej co jest na wyposazeniu, bo to maszyna reczna).
Wiec jeden pali material palnikiem, a drugi grzebie tam szlifierka... A deszcz pada w poziomie i sypie lodem. I tak co kwadrans zmiana, a tamci na herbate do kontenera.

I tak po dwoch tygodniach lezenia bykiem i zabijania nudy zwala sie wszystko na leb.

I wiesz ze za jakis czas znow sie zwali... na mojej zmianie czy na czyjejs? A moze zdaze wyjechac zanim cos sie urwie? A jak nie zdaze i bede musial tu posiedziec i potyrac?
Taka ciagla niepewnosc. Postaraj sie nudzic i badz zwarty i gotowy.
Ta praca to podanie o drugiego kota. bo jednego trzeba miec zeby wogole chciec.

Doswiadczony pracownik to taki co byl tam rok.
Najczesciej juz nie wraca do tej pracy. Na brzegu tez jest co robic, i mozna o szesnastej rzucic grabki i isc na piwo.

To po prostu praca. Bardzo fajna, ciekawa, troche niecodzienna i oderwana od "zycia do pierwszego", rutyny placenia rachnukow i chlania w weekendy. Dosc ekstremalne gornictwo.


"i jednak trzeba się przygotować że robota na kwartał jest ..."

Jesli firma Ci zaplaci za szkolenia to spodziewaj sie dluzszego cyrografu.

Masz tu troche propagandy:

http://www.nlcilysekil.se/doc/IOffsh_Personal.pdf

Rozumiem ze Ciebie interesuje praca jako inspektor NDT. To zeby startowac zrob sobie intenaszionala welding technika (najnizszy poziom dozorowy), a do tego musisz miec z 2-5 lat spawania, no i jakis certyfikaty R6 z powaznych firm (Force, Loyd).
bumeluję


Andrzej 40
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 6
Posty: 2057
Rejestracja: 11 wrz 2008, 16:04
Lokalizacja: Poznań

#15

Post napisał: Andrzej 40 » 03 lip 2010, 00:43

"kolejność jest taka że najpierw ewentualne doświadczenie praktyczne" .
Chyba po to się studiuje, żeby najpierw opanować teorię, a potem praktykę. Jeśli się uda jednocześnie, to jeszcze lepiej. Kandydat na dobrego inżyniera musi mieć perfekcyjnie opanowane: matematykę, fizykę i chemię, niezależnie od specjalności. Do tego wiedzę specjalistyczną ze swojej branży. Praktykę nabywa się w pracy i trwa to czasem kilka ładnych lat. Praca inżyniera nie polega na spawaniu, toczeniu czy frezowaniu, a na takim zaprojektowaniu konstrukcji i procesu technologicznego, żeby w efekcie końcowym nie powstał bubel. Jeżeli już powstanie, to na znalezieniu błędów. Do tego potrzebna jest gruntowna wiedza, praktyka i trochę talentu.
Do kol. vv3k70r - od globalizacji - proponuję zainstalować ( i ewentualnie kupić) polską klawiaturę. Wymaga to pewnego wysiłku, ale jest wykonalne.


vv3k70r
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Specjalista poziom 2 (min. 300)
Posty w temacie: 13
Posty: 420
Rejestracja: 01 lip 2007, 17:52
Lokalizacja: trelleborg

#16

Post napisał: vv3k70r » 03 lip 2010, 13:03

Andrzej 40...

"Chyba po to się studiuje, żeby najpierw opanować teorię, a potem praktykę."

Nie. Njapierw sie idzie do zawodowki albo do technikum. Pozniej sie wyciera tylkiem zbiorniki, statki, rury (rurociagi sa wypas, duzo rzeczy w rurach mozna znalezc, okulary, szlifierki, klucze, prawdziwe wykopaliska jak "chlopaki z '86 pozdrawiaja przyszle pokolenia").

I jak juz wiesz po co... to idziesz na studia.

A nie jak w Polsce czy Libanie, nagrzmoca "technologow filozofi" i "inzynierow wyobrazni". Co zanim poszli na studia pilnika i brzeszczotu nie mieli w reku. I tacy mysla ze wiedza co chca w zyciu robic.
Jak bylem maly to myslalem ze chce zostac programiasta.
Juz naprawilem ten zyciowy blad. Okazalo sie ze odruch codziennego lazenia do warsztatu (na co koledzy pukali sie w glowy) i dlubania roznych gluposci to da sie zamienic na fajny zawod.


" Kandydat na dobrego inżyniera musi mieć perfekcyjnie opanowane: matematykę, fizykę i chemię, niezależnie od specjalności."

I byloby fajnie jakby jeszcze wiedzial co bedzie robil po tych studiach.
Na przyklad byloby milo poslac ludzi z pierwszego roku, na kwartal do kopalni, stoczni i budowe drogi. Jak im troche tylki zmokna, potem sie zleja, uswinia jak nieboskie stworzenia, to pomysla czy to jest to co lubia i co chca robic.
Bo jak im to pokazesz po 5 latach studiow, to zostana tam z musu i za kare.
I pozytek bedzie z nich jak psu z kola.

Tam gdzie robilem kwity na rozne umiejetnosci, to mnie sie raz w miesiacu wpraszal taki gadatliwy zespol od kariery i czegos tam i pytali co mi sie podoba, jak mi sie podoba, czy na pewno chce to robic, ze moze bym tez poszedl i zobaczyl inne specjalnosc, poprobowal tego, smego, owego...
I wiesz co... racje mieli. Z tego spawania wdepnalem w robotyke, spodobaly mi sie obrabiarki, a ze bylem informatykiem... to jakos nawet podobne to do czegos bylo. I umiejetnosci okazaly sie przydatne.



"Praca inżyniera nie polega na spawaniu, toczeniu czy frezowaniu, a na takim zaprojektowaniu konstrukcji i procesu technologicznego, żeby w efekcie końcowym nie powstał bubel."

Kolega chce mi powiedziec, ze inzynier, ktory nie umie spawac zaprojektuje konstrukcje, ktora bedzie spawana?
Ja juz takie konstrukcje widzialem, bo mnie najmowali do konsultacji przy wywozeniu produkcji z Polski. Zmyslne te projekty byly, tylko ze zamiast uproscic, to zrobili tak zeby byly potrzebne wysokie kwalifikacje wykonawcy... ktorego znikad patrzec. A do spawania mebli nie jest chyba konieczny doswiadczony spawacz od rur.
No i wlasnie tym sie te projekty roznia od dobrych. I dlatego tyle roznych produkcji zostalo wywiezionych. Bo sie tacy wlasnie inzynierowie za to brali.


"Jeżeli już powstanie, to na znalezieniu błędów."

Kontroler jakosci, zeby skontrolowac toczenie, musi troche na tokarkach porobic...
A zeby skontrolowac jakos spawow to musi byc spawaczem.
I to zwykle lepszym niz ten co wykonuje.

Tyle ze w normalnych firmach welding inspektor jest tez szkoleniowcem... i jak spawacz sobie czegos nie potrafi zrobic to przyjdzie, pokaze, zrobi. Tak zeby poziom byl trzymany.

Nie wyobrazam sobie zeby ktos zatrudnil do kontrolowania mojej pracy kogos kto nigdy jej nie wykonywal. Tutaj taki pomysl nie bylby nawet rozwazany jako smieszny.


"Do tego potrzebna jest gruntowna wiedza, praktyka i trochę talentu."

Praktyka, praktyka, praktyka.
Jak juz jest praktyka to po drodze jest tez troche wiedzy.
A jak ktos ma ssanie na wiedze to moze isc jeszcze na studia.
I czasem sie trafi czlowiek z talentem. Ale na samych "szczesliwie urodzonych" przemyslu nie oprzesz.

--------------------------------------------------

Tubylcy rozpoczynaja swoja kariere w przemysle juz w wieku 14-16 lat.
Maja swietne wyniki.
To moze byc wlasciwe zapatrywanie na mlodziez.

Sugeruje zwrocic uwage na roznice w drodze kariery polskich inzynierow sprzed 40-50 lat, a tych sprzed 10 i dzisiejszych i porownac wyniki.



"proponuję zainstalować ( i ewentualnie kupić) polską klawiaturę"

Laptop :(
A my tu mamy silnie klawisze pozamieniane.
Zreszta... polskich znaczkow nie mam od bardzo dawna, obawiam sie ze dzis nie poradzilbym sobie z polskim nawet na poziomie podstawowki, a nagrody z konkursow ortograficznych co mam ich troche obok tych z matmy i fizy kluja mi troche sumienie.

Zreszta... poza forum nie uzywam polskiego do niczego wiecej jak czytanie ksiazek fantasy. Bo pisarzy w Polsce dobrych obrodzilo jak zaczeli wszystkich na humanistow ksztalcic, i wybornie wydaja wszystko co im slina na pioro przyniesie.
bumeluję


Autor tematu
czokoziom
Stały bywalec (min. 70)
Stały bywalec (min. 70)
Posty w temacie: 12
Posty: 73
Rejestracja: 25 cze 2010, 18:55
Lokalizacja: baranowka

#17

Post napisał: czokoziom » 04 lip 2010, 10:54

jak moge się wtrącić to muszę napisać że ci inżynierowie z przed 20 a nawet 40 lat są naprawde bardzo dobrzy , widzialem naoczne przykłady jak wciągają nosem tych wszystkich nie bojmy sie tego powiedzieć nie douczonych młotków z tego okresy , ja też mam tą tragedie że niby studiuje niby się ucze ale nie czuje oco w tej robocie chodzi mam kontakt z takim konstruktorem dość starym budownictwa i ja powiem że on w dziedzinie mechaniki i wytzrzymałości mnie jeszcze dokształca ...... cdn ide na wybory :)


Andrzej 40
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 6
Posty: 2057
Rejestracja: 11 wrz 2008, 16:04
Lokalizacja: Poznań

#18

Post napisał: Andrzej 40 » 04 lip 2010, 19:40

vv3k70r :
"Kontroler jakosci, zeby skontrolowac toczenie, musi troche na tokarkach porobic...
A zeby skontrolowac jakos spawow to musi byc spawaczem.
I to zwykle lepszym niz ten co wykonuje.
Tyle ze w normalnych firmach welding inspektor jest tez szkoleniowcem... i jak spawacz sobie czegos nie potrafi zrobic to przyjdzie, pokaze, zrobi. Tak zeby poziom byl trzymany.
Nie wyobrazam sobie zeby ktos zatrudnil do kontrolowania mojej pracy kogos kto nigdy jej nie wykonywal. Tutaj taki pomysl nie bylby nawet rozwazany jako smieszny.
"Do tego potrzebna jest gruntowna wiedza, praktyka i trochę talentu."

Praktyka, praktyka, praktyka.
Jak juz jest praktyka to po drodze jest tez troche wiedzy.
A jak ktos ma ssanie na wiedze to moze isc jeszcze na studia.
I czasem sie trafi czlowiek z talentem. Ale na samych "szczesliwie urodzonych" przemyslu nie oprzesz. "

Kolega myli chyba zawód inżyniera z kontrolerem produkcji i podobnymi. Inżynier powinien być wykorzystywany do prac innowacyjnych, a nie do sprawdzania dokładności pracy tokarza czy spawacza. To oznacza, że musi mieć odpowiednie podstawy żeby umieć rozwiązywać napotkane problemy. Praktyka jest także niezbędna, ale po przyswojeniu określonego zasobu wiedzy z różnych dziedzin.
Zasada jest prosta - najpierw trzeba umieć liczyć, a potem podejmować pracę lub praktykę w banku. Odwrotnie nie ma to sensu, chyba że jak kolega wspomniał, praktyka ma polegać na sprzątaniu.
Może jaśniej - inżynierowie projektujący samochód Kubicy nie są od tego żeby go uczyć jazdy, bo on to robi lepiej. Natomiast Kubica nie projektuje samochodu, bo oni to robią lepiej. Każdy ma inne kwalifikacje i zadania. Kolega myli czasy słusznie minione, w których dobry tokarz zarabiał 2-3x więcej od dobrego konstruktora obrabiarek, bo uważano, że praca umysłowa jest lekka i przyjemna. I ponieważ to było tanio na wszystkie stanowiska pakowano inżynierów. Tak samo jak obecnie niektórzy debile sądzą, że praca nauczyciela jest łatwa. Do tego nawiedzeni reformatorzy spaprali co tylko się dało w szkołach i efekty mamy. Patrz poprzedni post.
Tego durnia, który usunął matematykę z matury nie spotkała za to najmniejsza przykrość, a parę niedouczonych roczników wyszło w świat. Programy są przeładowane szczegółami i nie ma czasu na naukę samodzielnego myślenia i utrwalanie przerobionego materiału. Przedwojenny maturzysta zjadłby każdego obecnego (ja jestem powojenny, ale wiem, co zdawali i jaką wiedzę mają moi starsi krewni i znajomi z przedwojenną maturą). To samo dotyczy inżynierów z tego okresu. I wszyscy, których znam, zdawali maturę. Nie wiem, czy ukończenie ówczesnej szkoły zawodowej uprawniało do studiowania.
Na studiach miałem kolegów, absolwentów techników, i mogę koledze powiedzieć, że nie byli, poza wyćwiczonym rysunkiem technicznym, lepsi od tych którzy kończyli liceum.
Zapewniam, że do skontrolowania spawu nie trzeba być spawaczem. Jest przynajmnmiej kilka obiektywnynch metod sprawdzania jakości spawu - na pewno kolega wie jakich. Po krótkim szkoleniu potrafi to zrobić każdy, kto potrafi posługiwać się szarymi komórkami. Teraz pewnie ocenę wykonuje nawet komputer.


Autor tematu
czokoziom
Stały bywalec (min. 70)
Stały bywalec (min. 70)
Posty w temacie: 12
Posty: 73
Rejestracja: 25 cze 2010, 18:55
Lokalizacja: baranowka

#19

Post napisał: czokoziom » 05 lip 2010, 13:21

.. no no bez takich zdawałem matme na maturze , i powiem wam że całe życie nie wyskakiwałem z oceną z majzy powyżej 2.0 , do matury z majzy to mnie niemal dyrektor mojego LO nie dopuścił

ogólnie pół roku solidnego treningu i z tego niby rozszerzenia skasowałem 64% a wszystkim szczena opadła jedne z lepszych wyników w szkole

więc to nie mogło być trudne :)...

[ Dodano: 2010-07-05, 13:24 ]
a widzę że tu różne szkoły się stykają poglądów, ale odkryłem że ogólnie panuje opinia że żeby naprawdę zarabiać jako inż to jednak trzeba się troche ubrudzić , w rękawiczkach za biureczkiem podobno kariery się nie zrobi , średnie zarobki i to wszystko , a jak już się uczę to jednak wole celować w wyższe półki..

[ Dodano: 2010-07-05, 13:24 ]
(wielu ludzi podziela ten pogląd)

[ Dodano: 2010-07-05, 13:26 ]
(nie czas i miejsce na kłótnie)

(ale wszelkie opinie mile widziane)


Andrzej 40
Lider FORUM (min. 2000)
Lider FORUM (min. 2000)
Posty w temacie: 6
Posty: 2057
Rejestracja: 11 wrz 2008, 16:04
Lokalizacja: Poznań

#20

Post napisał: Andrzej 40 » 05 lip 2010, 21:43

Nie odnoszę wrażenia, że to są kłótnie. Każdy może wyrazić swoje odmienne zdanie na dany temat i nie ma w tym nic dziwnego. Doświadczenia każdego są trochę inne. I dość często decyduje o nich przypadek. Ale dobrze jest mu pomóc :wink:
Żeby dobrze zarabiać trzeba być dobrym albo lepszym w swoim fachu. Inżynier nie jest od siedzania za biurkiem w białych rękawiczkach, chyba że nic innego nie potrafi. Ale też nie od tego, żeby wykonywać prace w których nie wykorzystuje swojej wiedzy i które inni zrobią lepiej. Bill Gates raczej ani węgla ani białych rekawiczek nie nosił. Jeśli chce się twórczo pracować trzeba mieć inwencję, sporo czytać, coś wymyślić, zaprojektować, przeliczyć, czasem stanąć przy desce (obecnie komputerze), narysować i zrealizować swój pomysł. I nie rezygnować, jeżeli coś się nie uda od razu. Poza tym uczyć się od lepszych. Niestety zdobycie doświadczenia wymaga czasu i ciągłego dokształcania.
Jak się chce, to się potrafi - to taka mała aluzja do poprzedniej wypowiedzi odnośnie stopni szkolnych z matematyki.
Połamania na egzaminach!

ODPOWIEDZ Poprzedni tematNastępny temat

Wróć do „Na luzie”