"z tym odłóż na szkolenia to myślę że jako tako bo już sporo czasu odkładam hehe "
To tyle co zostaje z wyplaty po zaplaceniu rachunkow i zarcia.
"a z twoich opisów wnioskuje że załapałeś się któregoś razu na taką fuche na platformie?
I opisujesz to wszystko z doświadczenia ..

"
Kopalnia na wodzie to nie tylko platforma, to rowniez kupa statkow-przepompowni, zbiornikowcow, dostawy, logistyka, rury, zbiorniki... to jest caly przemysl, tyle ze mu sie grunt caly czas trzesie

Olbrzymie przedwsiewziecie, ktore stale potrzebuje kupy wykwalifikowanych szalencow.
Pytanie czy chcesz pracowac w tym, to jak pytanie czy chcesz zostac gornikiem w zwyklej kopalni... tyle ze tutaj ruchy "sejsmiczne" sa ciagle i gwarantowane, a natura potrafi dokrecic srube.
Te kopalnie to nasze najwieksze, najodleglejsze po stacji kosmicznej osiagniecie we wrogim srodowisku. Dzialajace zawsze na skraju naszych osiagniec technicznych.
A kiedy robimy krok za daleko... to mamy tunczyki w oleju
"widze że ten dzień pracy wydłuża się trochę niekiedy z tych 12h robią się nadgodziny ;/ "
Troche inaczej.
Zwykle nic sie nie dzieje, a Twoim wrogiem jest nuda i rutyna.
Jak zaczyna sie dziac... to natura dokreca srube.
Bo to zaczyna sie jesienia...
Zaczyna dmuchac, wiec stan morza nie pozwala na to i na tamto.
A predkosc wiatru nie pozwala na uzycie podnosnika.
Wiec inspekcji dokonujesz lazac po drabinach.
A poniewaz coraz mocniej dmucha wszystko coraz bardziej sie telepie.
Zaczyna sie sztorm.
Robisz te inspekcje, a tu mokro, dmucha i nic nie widac.
Deszcz zaczyna padac w poziomie i zlosliwie zakreca, zawsze prosto w pysk.
I wtedy stwierdzasz ze cos cieknie, cos sie obluzowalo, cos zniknelo i zostaly urwane, przerdzewiale sruby.
Zaraz odchodzi o pompy zbiornikowiec, bo fala rosnie.
Od tego momentu nie bedzie juz zadnych dostaw, poki sie nie uspokoji.
Wiertuszka nie doleci, a jakby cos sie dzialo, to ratowniki nie rusza tylka, bo ryzykuja stratami w ludziach i sprzecie zanim wogole dotra, zeby tylko stwierdzic ze warunki nei pozwalaja udzielic pomocy.
I nagle jakas fala rzuca statkiem odchodzacym od przepompowni, jest wielkie sru i szlag trafia rure, zawory, podnosnik, statek odchodzi.
Jest sztorm, bedzie isc w dziesiatke, moze w jedenastke. Jest noc, , dwadziescia piec stopni temu zamarzla Ci herbata, a za trzy dni spadnie wiaterek do osemki i bedzie mogl podejsc nastepny zbiornikowiec, zreszta za cztery dni zbiorniki beda pelne.
A jesli beda pelne to albo zaczniecie spalac to paliwo, albo bedzie "awaria" i troche zleci do morza. W kazdym razie straty, koszty, ktos by za takie cos polecial.
Wydobycia nie da sie przerwac, bo zniszczyloby to zloze. To wogole nie wchodzi w rachube.
Wiec ktos tam musi pojsc, i wymienic parunastotonowy detal razem z metalowa okolica.
A ludzi jest ledwo dwudziestu.
Wiatr uneimozliwia uzycie podnosnikow w bezposredniej bliskosci instalacji (bo by roztrzaskalo ramie).
W lapy trafiaja reczne wyciagarki i hajda na smoka...
Zdjecia, rysunki, zeby to odbudowac tak jak bylo, wnoszenie sprzetu na plecach na te wysokosc, ciagniecie kabli, butli. Demontaz kladek i zabezpieczen dla ludzi, zeby dalo sie to wszystko wybebeszyc.
W pierwszy wieczor ktos dostaje wbitke w oko i trafia do kotleta.
Ale nie przyleci po niego wiertuszka, bo... ani nie doleci, ani nei siadzie, ani nie wystartuje, nie doplynei tu nawet SAR.
Wiec dla kolegi srodek paralizujacy do oka, wyciagniecie wbitki, opatrunek i srodki przeciwbolowe i nasenne zeby nie przeszkadzal kotletowi, bo to sie dopiero zaczyna.
72h pracy przed ludzmi, z czego na sen bedzie moze 12... moze 16...
Nierdzewny slup silownika ma stope z hakiem srednicy. Bydle odporne na wszystko.
Trzeba to ciac plazma.
Ale plazmy przy takim wietrze nie da sie uzyc (nie tej co jest na wyposazeniu, bo to maszyna reczna).
Wiec jeden pali material palnikiem, a drugi grzebie tam szlifierka... A deszcz pada w poziomie i sypie lodem. I tak co kwadrans zmiana, a tamci na herbate do kontenera.
I tak po dwoch tygodniach lezenia bykiem i zabijania nudy zwala sie wszystko na leb.
I wiesz ze za jakis czas znow sie zwali... na mojej zmianie czy na czyjejs? A moze zdaze wyjechac zanim cos sie urwie? A jak nie zdaze i bede musial tu posiedziec i potyrac?
Taka ciagla niepewnosc. Postaraj sie nudzic i badz zwarty i gotowy.
Ta praca to podanie o drugiego kota. bo jednego trzeba miec zeby wogole chciec.
Doswiadczony pracownik to taki co byl tam rok.
Najczesciej juz nie wraca do tej pracy. Na brzegu tez jest co robic, i mozna o szesnastej rzucic grabki i isc na piwo.
To po prostu praca. Bardzo fajna, ciekawa, troche niecodzienna i oderwana od "zycia do pierwszego", rutyny placenia rachnukow i chlania w weekendy. Dosc ekstremalne gornictwo.
"i jednak trzeba się przygotować że robota na kwartał jest ..."
Jesli firma Ci zaplaci za szkolenia to spodziewaj sie dluzszego cyrografu.
Masz tu troche propagandy:
http://www.nlcilysekil.se/doc/IOffsh_Personal.pdf
Rozumiem ze Ciebie interesuje praca jako inspektor NDT. To zeby startowac zrob sobie intenaszionala welding technika (najnizszy poziom dozorowy), a do tego musisz miec z 2-5 lat spawania, no i jakis certyfikaty R6 z powaznych firm (Force, Loyd).