#7
Post
napisał: DZIKUS » 13 maja 2009, 20:42
w trakcie studiow duzo czasu spedzalem na warsztacie uczelni. pewnego dnia toczylem jakis cienki pierscien w uchwycie trojeszczekowym. poneiwaz pierscien byl krotki, aby go wlasciwie zmaocowac w uchwycie oparlem go o szlifowana plytke, ktorej zpaomnialem wyjac z uchwytu. wlaczylem obroty, trzask i zgaslo swiatlo. plytka zostala "zlapana" przez lampke zamocowana przy tokarce...
w moim technikum mechaniocznym "ku przestrodze" powtarzano taka oto historie: jakis uczen wlaczyl tokarke na duze obroty przy "pustym" (bez zamocowanego jakiegokolwiek detalu) uchwycie trojszczekowym. uchwyt byl w swietnym stanie, dobrze nasmrowany wiec sily bezwladnosci spowodowaly jego smaoczynne rozkrecenie przy tak naglym przyspieszeniu. jedna ze szczek wyleciala przez okno budynku uszkadzajac przy okazji stojacy na parkingu samochod
-mamo, czy jestem Twoją małą księżniczką?
-nie, nie jesteś synu