Tylko czy to na pewno "choroba"?
Równie dobrze chorymi można by na przykład nazwać albinosów czy rudych. Albo tych z niebieskimi oczyma..
A przecież nawet w świecie zwierząt (eufemizm jakby to człowiek był czym innym) jest to dość częste(i naturalne przecież) zjawisko.
Myślę że nieraz dużo bardziej "chorzy" są wydawałoby się zdrowi ludzie. Chorzy na fobie...
Oksydowanie - odporność
-
- Znawca tematu (min. 80)
- Posty w temacie: 1
- Posty: 83
- Rejestracja: 07 paź 2014, 23:48
- Lokalizacja: warszawa
Czyżbyś nawiązywał do eksperymentu Jane Elliott?RomanJ4 pisze: Równie dobrze chorymi można by na przykład nazwać albinosów czy rudych. Albo tych z niebieskimi oczyma..

Nauczycielka Jane Elliott z lowa stanęła przed trudnym zadaniem. „Dzień po zamordowaniu Martina Luthera Kinga uczyłam trzecią klasę, samych białych, chrześcijańskich dzieci w Iowa. W mieście nie było ludzi innych ras, a żaden z moich uczniów nigdy nie przebywał w obecności osoby kolorowej. Nie wiedziałam więc jak wyjaśnić im to morderstwo. Zdecydowałam, że nazajutrz zrobię to, co robi się w społeczeństwie. Wybiorę grupę na podstawie niezależnych od nich cech fizycznych.”9 Podzieliła klasę na osoby o niebieskich oczach (osoby lepsze) oraz osoby o oczach piwnych (gorsi). Niebieskoocy mieli liczne przywileje, natomiast piwnoocy zakazy. To co się zdarzyło przerosło wyobrażenia wszystkich. Niebieskookie dzieci stały się dumne, zarozumiałe, aroganckie, pełne pogardy dla kolegów o oczach piwnych. Doszło nawet do bójki z powodu inności koloru oczu. Piwnoocy stali się małomówni, zamknięci, smutni – depresyjni. A jeszcze kilka godzin wcześniej, wszyscy byli kolegami.
Polecam cały ten film:
-
- Specjalista poziom 2 (min. 300)
- Posty w temacie: 1
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 paź 2012, 21:49
- Lokalizacja: inąd
Oksyda sama z siebie nie zwiększa(pomijam tlenki chromu etc. w różnych wydumanych stalach) odporności na korozję - tylko ją znacznie zmniejsza(sic!), gorszą odporność ma tylko stal(żeliwo, staliwo) ze świeżo "aktywowaną"(np. kwasem) powierzchnią(taka obróbka jest stosowana np. przed klejeniem czy też jedną z odmian oksydowania).
Usuwanie(najczęściej na drodze chemicznej) starej i nakładanie nowej jest jak najbardziej spotykane.
Oksyda(ale i giloszowanie) jest reliktem czasów sprzed wprowadzenia olejków dających trwałą powłokę(tzw. "film"), kiedy mocno porowata powierzchnia była potrzebna aby utrzymać warstwę odcinającą od dostępu powietrza, wilgoci etc., tyle tylko że ta sama rozwinięta powierzchnia po odtłuszczeniu zachowuje się jak gąbka w obecności wody...
Jakimś rozwiązaniem jest to co zaproponował RomanJ4, coś w ten klimat robiono już w średniowieczu(jak nie wcześniej), przy czym tu w jednym zabiegu było połączone oksydowanie, nasączenie oksydy polimerem(który powstawał np. w trakcie pocierania "kopytkiem" rozgrzanej blachy etc.) i niejako przy okazji nieznaczne nawęglenie powierzchni.
Broni palnej(wszelkiej maści "bantustany" pomijam) jako takiej od dawna się nie oksyduje, wyjątek stanowi cywilna(w tym wycofana/kolekcjonerska wojskowa), jako że jest to wyjątkowo mało technologiczny proces*.
Początkowo zastępowano go parkeryzowaniem i różnymi powłokami lakierniczymi, teraz istnieją ciekawsze metody.
*wręcz koszmarnie pracochłonny w wypadku metody dającej najlepszą pod względem odporności na ścieranie powłoki(którą jeszcze do 37 roku stosowano przy produkcji parabelek w zakładach mausera), obecnie stosowaną wyłącznie w niepraktycznie i nieprzyzwoicie drogich strzeladłach.
Żeby było śmieszniej, jest to właśnie metoda(choć czasem skład "kąpieli" wymuszającej korozję bywa inny) którą odradza rynio_di
Usuwanie(najczęściej na drodze chemicznej) starej i nakładanie nowej jest jak najbardziej spotykane.
Oksyda(ale i giloszowanie) jest reliktem czasów sprzed wprowadzenia olejków dających trwałą powłokę(tzw. "film"), kiedy mocno porowata powierzchnia była potrzebna aby utrzymać warstwę odcinającą od dostępu powietrza, wilgoci etc., tyle tylko że ta sama rozwinięta powierzchnia po odtłuszczeniu zachowuje się jak gąbka w obecności wody...
Jakimś rozwiązaniem jest to co zaproponował RomanJ4, coś w ten klimat robiono już w średniowieczu(jak nie wcześniej), przy czym tu w jednym zabiegu było połączone oksydowanie, nasączenie oksydy polimerem(który powstawał np. w trakcie pocierania "kopytkiem" rozgrzanej blachy etc.) i niejako przy okazji nieznaczne nawęglenie powierzchni.
Broni palnej(wszelkiej maści "bantustany" pomijam) jako takiej od dawna się nie oksyduje, wyjątek stanowi cywilna(w tym wycofana/kolekcjonerska wojskowa), jako że jest to wyjątkowo mało technologiczny proces*.
Początkowo zastępowano go parkeryzowaniem i różnymi powłokami lakierniczymi, teraz istnieją ciekawsze metody.
*wręcz koszmarnie pracochłonny w wypadku metody dającej najlepszą pod względem odporności na ścieranie powłoki(którą jeszcze do 37 roku stosowano przy produkcji parabelek w zakładach mausera), obecnie stosowaną wyłącznie w niepraktycznie i nieprzyzwoicie drogich strzeladłach.
Żeby było śmieszniej, jest to właśnie metoda(choć czasem skład "kąpieli" wymuszającej korozję bywa inny) którą odradza rynio_di

-
- Lider FORUM (min. 2000)
- Posty w temacie: 8
- Posty: 2920
- Rejestracja: 27 maja 2013, 22:18
- Lokalizacja: gdzieś
W niektórych "kulturach" albonosów się zabija i zjada ich "magiczne" fragmenty.
Poglądy grawera wydają mi się bliskie takim zachowaniom. I potencjalnie nieporównanie bardziej społecznie niebezpieczne niż hipotetyczny "zalew pedalstwa".
Homoseksualizm jest obecny w historii ludzkości od zawsze. Zaistniał kiedyś nawet taki pogląd, że prawdziwa miłość może być tylko dwoma mężczyznami
Tak więc poglądy na te sprawy dyktowane są kulturowo.
Zawsze uważałem się za osobę, która jest sobie w stanie wiele wyobrazić i wczuć się w wiele sytuacji oraz w postrzeganie innych osób. Ale zupełnie na serio nie rozumiem, jak można być zdania, że cechy wbudowane genetycznie: długość nosa, kolor oczu, owłosienie, proporcje ciała, zdolności intelektualne, czy płeć mogą być przez kogoś postrzegane jako choroba, czyli coś co daje się "leczyć". Jasne że można komuś przefarbować włosy, zoperować nos czy nawet farmakologicznie zmienić zewnętrzne cechy płciowe. Ale czy to jest LECZENIE? I czemu miałoby niby służyć? Chyba tylko jakimś chorym fobiom "uzdrowicieli".
To jest straszna zaściankowość i ciemnota, nietolerowanie różnorodności przyrody której jesteśmy częścią. Nie wszystko w przyrodzie ma sens (czy może my nie zawsze potrafimy dostrzec sens), ale taka jest właśnie jej natura. Przyroda rozwija się dzięki eksperymentom. Zauważono to już dawno temu.
Dla mnie nie stanowi zagrożenia "pedał" który do mnie wyciąga rękę na powitanie. Zagrożenie nieporównanie większe stanowi 100% mężczyzna, który wyszedł z kibla ale po drodze rąk nie umył.
Tylko w części społeczeństw obecnie pojawia się fobia homoseksualizmu. Wbrew opinii grawera nie jest to przejaw "zdrowego podejścia" do tego tematu. Żadna fobia nie jest przejawem zdrowia u tych którzy ją przejawiają.
Wielu homoseksualistów wyjeżdża z kraju. Wszystko jedno gdzie, bo praktycznie wszystko jedno gdzie jest pod tym względem lepiej. Nie ma wytykania palcami i spychania na taki margines jak w Polsce. Po prostu traktuje się to normalnie, jako cechę indywidualną, jedną z wielu. Przynajmniej poza środowiskami ocierającymi się o społeczną patologię.
Poglądy grawera wydają mi się bliskie takim zachowaniom. I potencjalnie nieporównanie bardziej społecznie niebezpieczne niż hipotetyczny "zalew pedalstwa".
Homoseksualizm jest obecny w historii ludzkości od zawsze. Zaistniał kiedyś nawet taki pogląd, że prawdziwa miłość może być tylko dwoma mężczyznami

Zawsze uważałem się za osobę, która jest sobie w stanie wiele wyobrazić i wczuć się w wiele sytuacji oraz w postrzeganie innych osób. Ale zupełnie na serio nie rozumiem, jak można być zdania, że cechy wbudowane genetycznie: długość nosa, kolor oczu, owłosienie, proporcje ciała, zdolności intelektualne, czy płeć mogą być przez kogoś postrzegane jako choroba, czyli coś co daje się "leczyć". Jasne że można komuś przefarbować włosy, zoperować nos czy nawet farmakologicznie zmienić zewnętrzne cechy płciowe. Ale czy to jest LECZENIE? I czemu miałoby niby służyć? Chyba tylko jakimś chorym fobiom "uzdrowicieli".
To jest straszna zaściankowość i ciemnota, nietolerowanie różnorodności przyrody której jesteśmy częścią. Nie wszystko w przyrodzie ma sens (czy może my nie zawsze potrafimy dostrzec sens), ale taka jest właśnie jej natura. Przyroda rozwija się dzięki eksperymentom. Zauważono to już dawno temu.
Dla mnie nie stanowi zagrożenia "pedał" który do mnie wyciąga rękę na powitanie. Zagrożenie nieporównanie większe stanowi 100% mężczyzna, który wyszedł z kibla ale po drodze rąk nie umył.
Tylko w części społeczeństw obecnie pojawia się fobia homoseksualizmu. Wbrew opinii grawera nie jest to przejaw "zdrowego podejścia" do tego tematu. Żadna fobia nie jest przejawem zdrowia u tych którzy ją przejawiają.
Wielu homoseksualistów wyjeżdża z kraju. Wszystko jedno gdzie, bo praktycznie wszystko jedno gdzie jest pod tym względem lepiej. Nie ma wytykania palcami i spychania na taki margines jak w Polsce. Po prostu traktuje się to normalnie, jako cechę indywidualną, jedną z wielu. Przynajmniej poza środowiskami ocierającymi się o społeczną patologię.