kamar pisze: Jezeli jedynym kryterium jest cena to zawsze znajdował się idiota co bral robotę poniżej koszów i potem szukal materiałów po złomowiskach. Ja mam czas ja poczekam aż popadają jak stocznie
I tu tkwi również źródło problemów lukadyopa. Bo jak ktoś przyjmuje zlecenia poniżej swoich kosztów, a nie ma szans na dotacje, to gdzieś te koszta musi przyciąć, inaczej zbankrutuje. Musi zatrudniać jak najtaniej, walić ludzi na godzinach, ciąć premie za byle co.
Robią tak głównie desperaci, ale w czasach permanentnego kryzysu jest ich zdecydowanie za dużo. Ja zmieniam profil działalności co kilka lat, raz, że mi się nudzi, dwa, że dana produkcja, czy usługa przestaje być tak opłacalna, jak bym chciał. Na świecie normą jest, że ludzie zmieniają pracę, i to niekoniecznie w tym samym zawodzie, co poprzednio.
Komuna przyzwyczaiła w Polsce ludzi do myślenia, że jak się skończyło przyzakładową zawodówkę, to się i przestoi w tym zakładzie przy tej samej maszynie do emerytury. Niestety, rzeczywistość zaskrzeczała, i tylko jedno pokolenie przy tych maszynach tak przestało. Co jakiś czas też się zresztą buntując.
Lukadyop nie potrafi pojąć, że na świecie stocznie produkują zarabiając na tym. Zatrudniają do tego tylko tylu pracowników, ile faktycznie potrzeba, i wywalają ich natychmiast, jak potrzeba ustaje. Płacą im tylko tyle, ile wynosi rynkowa wartość ich pracy, zupełnie nie przejmując się tym, czy za to co zarobią zdołają przeżyć, czy będą żyli godnie, czy nie.
To nie jest problem pracodawcy. Dla pracodawcy praca najemnika jest wyłącznie kosztem, i jedynym kryterium jest osiągnięcie celu jak najmniejszym kosztem.
To najemnik ma się starać - zdobywać doświadczenie, dokształcać się, gromadzić środki na własny biznes. Jak to zrobi to wyłącznie jego problem, nie pracodawcy.
Socjal jest ustępstwem na rzecz najmniej zaradnych. Jest w jakiejś mierze konieczny. Ale należy go ograniczać do naprawdę niezbędnego minimum, i nie można tego minimum wyznaczać wedle standardów panujących w o wiele bogatszych krajach.
My mamy produkcję prawie na poziomie Rumunii, a socjal prawie na poziomie Niemiec.
Wypłaty pracowników u nas odzwierciedlają wydajność pracy. Przy tym trzeba podkreślić, że dla pracodawcy wypłatą pracownika jest podwójne brutto, a nie netto, które robotnik dostaje do ręki.
Jak lukadyop dostaje do ręki 1400, to pracodawcę w danym miesiącu kosztował 2800, i dodatkowo do tego trzeba doliczyć 1/12 płatnego urlopu, 1/12 płatnego zwolnienia lekarskiego, i 1/12 wszelkich strat, jakie ów lukadyop (lub jego koledzy) pracodawcy przynieśli w tym czasie. I szybciutko okazuje się, że lukadyop pracodawcę kosztował nie 1400, a 4 tysiące lub więcej.