Kilka nieprzespanych nocy: kombinowanie i główkowanie z czego, jak, za co, czym, gdzie, z kim, po co
Na allegro też szału nie było. Jakoś znalazłem w Łodzi w dawnym Jotesie płytę 1.1x 1.2 metra. Biorę Panie, kiedy można przyjechać i obejrzeć? Przyjechałem i szukaliśmy ale w tej graciarni akurat takiego wymiaru nie było. Same 800x1000 albo mniejsze.
Mają mi poszukać jeszcze. Po dwóch tygodniach (jakoś na początku grudnia) dzwonię i niby mają ale inną w wymiarze 1800x1000. No to ok, kiedy można przyjechać i zabrać? No i pojechałem na drugi dzień. I jest, piękna, podrdzewiała, pachnąca olejem i wczesnym PRL-em żeliwna Pani. Mierzymy dla pewności. Kufa, 1600x1000
Dobra, birem jaka jest
.
Masa około 800 kilo ale tak na prawdę to w sumie nie wiadomo. Za płytę zapłaciłem 1000zł za metr kwadratowy plus VAT.
Do tego jeszcze sobie z rupieciarni od nich wygrzebałem 2 spore silniki krokowe, jakieś nożyki wytaczarskie, mocowania, śruby, wierteł kilka, słowem drobnicy z 10 kilo.
Modliłem się, żeby dojechać tą lawetka do domu bo raczej nieprzystosowana do wożenia większych ciężarów. No i się zaczęło. Jadę i słyszę jakieś piszczenie. myślę, pewnie oś sie tak ugięła że opona trze o błotnik i stąd te piski. Stanąłem na czerwonym, szybki rekonesans i niby wszystko ok. Nic się tam nie tarło.Jeb do auta i dzida dalej do domu. Dalej coś piszczy, kij tam, dymu nie ma to dojedzie. Ludzie zaczynają mi trąbić za mną i pokazywać na przyczepkę że coś nie halo. Do domu zostało z 5 kilometrów. Zjechałem z głównej trasy na pobocze i wylazłem obadać dziada na spokojnie. Patrzę na koła a prawe coś za bardzo wystaje poza błotnik. Ki diabeł? Patrzę na łożysko a tam go nie ma
Na szczęście jakoś dojechałem i koła nie zgubiłem. Poniżej widać że z tym kołem coś wybitnie nie teges.

W domu jak podlewarowałem lawetkę to koło samo odpadło
Fart jak nie wiem.
Minął jakiś czas i zrobił się styczeń więc postanowiłem w końcu rozładować tą żeliwną damę z lawetki. Trzeba to na czymś w ogóle postawić. Akurat miałem na podwórku 2 ramy od testerów palcowych (do płytek drukowanych) Probot które przekazała nam firma Printor z Łodzi. Szkoda to było by pociąć i wywalić na złom więc szybka myśl i mierzenie czy da się to jakoś ze stołem połączyć. Pomiary dały pomyślny wynik.
Tak to wyglądało w całości:

Po wybebeszeniu została goła rama z której odcięty został górny blat ze zbędnymi elementami.
Potem to wszystko pociąłem na mniejsze elementy tak żeby uzyskać prostokątny kształt:
.
.
Teraz te elementy zostało ułożyć na czyms równym i pospawać na wymiar. Na czy by tu to położyć. No tak! na płycie traserskiej
.
.
Kolega Dudi1203 policzył czy dwuteownik w dachu utrzyma taki ciężar więc mogłem się zabrać za rozładunek. Bloczek zamontowany do dwuteownika i heja do góry.
.
.
Teraz trzeba ta płytę jakoś przymocować do tej ramy. Odciąłem 2 porządne płaskowniki ukryte gdzieś w tym blacie z Probota. Płyta traserska ma 6 śrub M16 do jej poziomowania i te miejsca wykorzystałem do przykręcenia płaskowników. Wszystko razem trafiło spowrotem na ramę i płaskowniki zespawałem razem z ramą.
Przymierzyłem też belke i nogi. Belkę żeliwną (ceownik) kupiłem dawno temu na złomie i miałem z niej zrobić albo giętarkę do blachy albo wykorzystać jako łoże do tokarki-samoróbki. Nogi są symetryczne względem siebie i pochodzą z jakiejś maszyny do wiercenia otworów w płytkach pcb. Zamiast trafić na złom fajnie się sprawdzą jako nogi dla belki. Na razie taka sucha przymiarka jak to ma niby wyglądać.
.
.
Mam nadzieję, że będę mógł na tej amatorskiej konstrukcji frezować piankę i sklejkę, że nie braknie sztywności choć mam obawy czytając to forum
W poniedziałek wyskoczyłem na łowy po jakieś graty na Z-kę i się udało. Upolowałem trochę żeliwa i kilka gratów do szafy sterowniczej. Mam śrubę kulczasta na Z-kę (jakaś dziwna włoska firma ale sprawna), są prowadnice NSK 20 z wózkami. Trochę złomowych prowadników przewodów, jakieś korytka instalacyjne na przewody, trochę wężyków i przewodów do krokowców, Wziąłem też na zapas 80 cm nowe łoże z suportem. Może przyda się do jakiejś następnej konstrukcji. W sumie fajny szpej na małą tokarkę. Fotki z polowania poniżej:
.
.
.
.
Wtorek, wtoreczek, wtorunio
.
.








