Dziękuję za propozycję!

Te "rekordy" sprawiały mi się nawet nie najgorzej - żużel jest w nich bardziej jak w typowych zasadówkach niż rutylowych, widać jeziorko, fakt szlakują, ale jako tako można nadrobić amperażem i zmniejszeniem kąta pochylenia elektrody. Tak czy tak, jedyna ich zaleta, którą teraz widzę, to to, że nie trzeba ich suszyć w wysokiej temperaturze (czyli 300-350 stopni, jak większość zasadowych). Aha, żużel po ostygnięciu jest szklisty i odchodzi w miarę nie najgorzej. Raczej jednak nie poleciłbym ich nikomu.
Kupiłem też większą ilość Lincoln DR (rutylowo-zasadowa, 7016), wysuszyłem w piecu, w 300 stopniach przez jakieś dwie i pół godziny, a później do podgrzewanego termosu - dzisiaj był ich dzień próby - praktycznie same piony z dołu do góry. Myślałem, że już nigdy nie nauczę sie spawać w tej pozycji bez smarków, sopelków, podtopień i innych rodzynek (dotychczas spawałem rutylowymi, DCEP, DCEN, prądy wszelakie - zawsze kicha). Tymczasem spoiny wyszły mi cudne - płaskie lico, zero podtopień, dodatkowo materiał elektrody dość szybko zastyga, więc można spokojnie ładnie nadlać tam, gdzie trzeba. Jestem zachwycony! Spawałem elektrodą 3,2, 80A, plus na elektrodzie oczywiście. Stabilność łuku bardzo dobra - nie lata, jak żyd po pustym sklepie, nie gaśnie - można z niskim amperażem spokojnie spawać na krótkim łuku. Polecam, bardzo dobre elektrody. Minus ich - przy małych amperażach żużel odchodzi bardzo ciężko.