I tak dyskusja z fotoradarów zeszła na sprawy sumienia.
Właśnie. Sumienia! Ja jestem człowiekiem wychowanym w wierze katolickiej, który tej wiary nigdy się nie wyparł. Stąd właśnie uważam, że obowiązują mnie pewne nazwijmy to "koszty" takiej sytuacji.
Po pierwsze, wykazałem w deklaracji podatkowej przynależność do kościoła i płacę w Niemczech podatek kościelny, tzw. Kirchensteuer. Jest to 9% mojego podatku, a że zarabiam nieźle, podatku płacę sporo, to i suma, jaką przekazuję kościołowi jest całkiem spora. No ale takie są zasady. Apostazja, albo podatek.
Po drugie obowiązuje mnie pewien kodeks zachowań. Nie chodzi o to, że nie zdradzam żony, czy że nie kradnę, ale np. że w wielki piątek mięsa nie jem. To też są wyrzeczenia, jakie wiążą się z przynależnością do kościoła.
I wreszcie po trzecie. Skoro jestem członkiem kościoła, to obowiązuje mnie chyba jakaś lojalność wobec tej instytucji. Z tego powodu jestem oburzony wypowiedzią kol. MIKI. Z jednej strony określenia księdza epitetem "sukmaniarz", a z drugiej wysyłanie dziecka na religię. Wybaczcie, ale ja w tej wyznaniowej schizofrenii nie umiem się połapać. Dla mnie to zwyczajna dwulicowość, a ja się dwulicowością brzydzę. Nie chciałbym nigdy mieć fałszywych ludzi w swoim otoczeniu.
Chcesz mojego szacunku, zachowuj się zgodnie ze swoimi przekonaniami. Złóż akt apostazji, nie wysyłaj dziecka ani na religię, ani do komunii. Nie bierz kościelnego ślubu, a swojej matki na koniec nie odprowadzaj na cmentarz w towarzystwie księdza. Zacznij żyć w zgodzie ze swoimi zasadami, a będę cię szanował!
Czemu - a bo skoro z jednej strony wchodzisz w tyłek księdzu, a z drugiej na niego pyskujesz, to pewnie w robocie też z jednej strony jesteś z "kolegami", by po chwili oczernić ich przed szefem. Wybaczcie, dla mnie nie ma wyjątków. Albo w każdej działce życia staram się być sobą, albo jestem glizdą wijącą się pomiędzy problemami, tak aby tylko moje zawsze było na wierzchu, żeby zawsze był mój zysk, a nigdy jakiekolwiek poświęcenie.
I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że wielu księży jest niegodnych swojej pozycji, że w kościele jest wiele zła. Bo większość księży jest fajna, a skoro potrzebuję w kościele być, to nie powinienem o kościele, czy jego strukturach wyrażać się z pogardą.
Zawsze starałem się być sobą. To trudne, ale się opłaci, bo na tych co to "panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek" otoczenie się w końcu pozna i ich odrzuci. Naprawdę, bądźcie sobą, zdeklarujcie się jednoznacznie, po której stronie jesteście.