
Znaleziono 5 wyników
Wróć do „jak zostać dobrym fachowcem?”
- 17 maja 2013, 21:00
- Forum: Na luzie
- Temat: jak zostać dobrym fachowcem?
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 6249
- 17 maja 2013, 17:13
- Forum: Na luzie
- Temat: jak zostać dobrym fachowcem?
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 6249
I tu, jak kulą w płot!RomanJ4 pisze:a w tym czasie obrabiarki CNC były dla nas, dziadków, w... NASA.
Podobnie z resztą jak i komputery...
Pierwsze swoje programy (całkiem użytkowe) pisałem w Fortranie, a kompilowane były na maszynie Odra 1304 pod systemem operacyjnym George 3. Uwierz mi, były to programy pomagające np. w obliczaniu "belek", no może nie dla studentów, ale kratownicę mostu trzeba przecież sprawdzić. Nie wspomnę, jaką radość człowiek miał z opanowania assemblera. No ale który wnuczek to dzisiaj zrozumie.
Spytaj swoich dziadków, co sądzą o maszynach "na tasiemkę papierową", ot choćby jak nasze polskie TZC, które w latach siedemdziesiątych się pojawiły przecież. Nie zdziwią się, bo to właśnie była kiedyś ich młodość, ba może usłyszysz, jak to sprawdzali ilość dziurek w rządku, bo system bronił się w ten sposób przed wykonaniem błędu (dziurkarki się czasem zacinały).
- 17 maja 2013, 12:01
- Forum: Na luzie
- Temat: jak zostać dobrym fachowcem?
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 6249
bartuss1 ale spróbuj pomyśleć bez emocji, że tak powiem historycznie.
Dzisiejszy dziadek najprawdopodobniej ukończył w latach "gierkowskich" lub wcześniej szkołę zawodową, albo technikum. Odbywało się to w ten sposób, że trzy dni w tygodniu chodził do szkoły, gdzie wpajano w niego wiedzę i trzy dni pracował, pod nadzorem instruktora, innego dziadka. Instruktorami zostawali najczęściej ludzie z dużym stażem zawodowym, którzy mieli za zadanie "nauczyć młodych" praktycznego zawodu.
Oczywiście, że dzisiejszy dziadek wkuwał na pamięć "układ żelazo-węgiel", a także uczył się kątów w nożu tokarskim. Jego przewaga, nad dzisiejszym inżynierem wynikała z tego, że na bieżąco mógł swoją wiedzę wykorzystać w praktyce.
Spróbuję na przykładzie. Ot zarówno dziadek, jak i dzisiejszy inżynier "byli uczeni", że kąt naostrzenia wiertła do stali, to 118 stopni. Tylko że w szkole nikt mu nie powiedział, czemu nie 90 stopni, albo 140? Dopiero instruktor kazał dziadkowi naostrzyć to samo wiertło raz w szpic, raz "na płasko" i dziadek do końca życia zapamiętał, że wszystko wynika z geometrii rowka wiórowego. Wiedziałeś? Nie to się pobaw. Jak będzie za ostre, krawędź skrawania będzie wypukła i wiór będzie na niej rozrywany, jak za płaskie, krawędź skrawania jest wklęsła, a więc wiór jest zgniatany na niej. W jednym i drugim przypadku krawędź skrawania szybko się stępi, dlatego jak należy ostrzyć wiertło? Ano tak, żeby krawędź skrawania była prosta. Wcale nie na 118 stopni! To się sprawdza tylko przy wiertłach do stali, przy wiertłach do materiałów twardych, czy np. do aluminium, już nie. I właśnie dlatego wiertło dwustopniowe ma taką dziwną geometrię rowka - tu to widać: http://www.mhmfc.de/bilder/neu/100_4162 - nie da się "przeostrzyć" zwykłego wiertła na dwustopniowe, bo będzie problem właśnie z prostymi krawędziami skrawania w obu stopniach, gdzie krawędzie skrawania najczęściej są pod różnymi kątami.
Uczył cię ktoś w taki sposób teorii, powiązanej z praktyką?
Tobie się wydaje, że dziadek ledwie umie się podpisać, a cała jego umiejętność, to wytrenowane odruchy. Tak nie jest, najczęściej dziadek teorię zna doskonale (oczywiście w swoim zakresie, belek być może liczyć nie umie), tyle że czasem o tym nie mówi, bo pomyśli, że młodzi będą sądzić, że się wymądrza.
I uwierz mi, mam porównanie, absolwent renomowanego technikum z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, był najczęściej lepiej teoretycznie wykształcony, niż obecny absolwent niejednej z prowincjonalnych politechnik. A co do przyswajania sobie wiedzy, to nie jest tak, że dziadkowi trudniej nauczyć się programowania. On czasem nie chce, czuje, że taki manewr zrobi z niego guzikowego. Woli pozostawać w tym środowisku, w którym jest dobry. A że zapotrzebowanie na konwencjonalnych tokarzy czy frezerów zawsze jest, to może sobie na to pozwalać. Tak, masz rację, czasem trafiają się po prostu cwaniacy, którzy nigdy zbyt wiele nie umieli i teraz żerują na swoim stażu pracy, ale to się czuje, kim dziadek jest i takich dziadków każdy najczęściej intuicyjnie unika.
Dzisiejszy dziadek najprawdopodobniej ukończył w latach "gierkowskich" lub wcześniej szkołę zawodową, albo technikum. Odbywało się to w ten sposób, że trzy dni w tygodniu chodził do szkoły, gdzie wpajano w niego wiedzę i trzy dni pracował, pod nadzorem instruktora, innego dziadka. Instruktorami zostawali najczęściej ludzie z dużym stażem zawodowym, którzy mieli za zadanie "nauczyć młodych" praktycznego zawodu.
Oczywiście, że dzisiejszy dziadek wkuwał na pamięć "układ żelazo-węgiel", a także uczył się kątów w nożu tokarskim. Jego przewaga, nad dzisiejszym inżynierem wynikała z tego, że na bieżąco mógł swoją wiedzę wykorzystać w praktyce.
Spróbuję na przykładzie. Ot zarówno dziadek, jak i dzisiejszy inżynier "byli uczeni", że kąt naostrzenia wiertła do stali, to 118 stopni. Tylko że w szkole nikt mu nie powiedział, czemu nie 90 stopni, albo 140? Dopiero instruktor kazał dziadkowi naostrzyć to samo wiertło raz w szpic, raz "na płasko" i dziadek do końca życia zapamiętał, że wszystko wynika z geometrii rowka wiórowego. Wiedziałeś? Nie to się pobaw. Jak będzie za ostre, krawędź skrawania będzie wypukła i wiór będzie na niej rozrywany, jak za płaskie, krawędź skrawania jest wklęsła, a więc wiór jest zgniatany na niej. W jednym i drugim przypadku krawędź skrawania szybko się stępi, dlatego jak należy ostrzyć wiertło? Ano tak, żeby krawędź skrawania była prosta. Wcale nie na 118 stopni! To się sprawdza tylko przy wiertłach do stali, przy wiertłach do materiałów twardych, czy np. do aluminium, już nie. I właśnie dlatego wiertło dwustopniowe ma taką dziwną geometrię rowka - tu to widać: http://www.mhmfc.de/bilder/neu/100_4162 - nie da się "przeostrzyć" zwykłego wiertła na dwustopniowe, bo będzie problem właśnie z prostymi krawędziami skrawania w obu stopniach, gdzie krawędzie skrawania najczęściej są pod różnymi kątami.
Uczył cię ktoś w taki sposób teorii, powiązanej z praktyką?
Tobie się wydaje, że dziadek ledwie umie się podpisać, a cała jego umiejętność, to wytrenowane odruchy. Tak nie jest, najczęściej dziadek teorię zna doskonale (oczywiście w swoim zakresie, belek być może liczyć nie umie), tyle że czasem o tym nie mówi, bo pomyśli, że młodzi będą sądzić, że się wymądrza.
I uwierz mi, mam porównanie, absolwent renomowanego technikum z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, był najczęściej lepiej teoretycznie wykształcony, niż obecny absolwent niejednej z prowincjonalnych politechnik. A co do przyswajania sobie wiedzy, to nie jest tak, że dziadkowi trudniej nauczyć się programowania. On czasem nie chce, czuje, że taki manewr zrobi z niego guzikowego. Woli pozostawać w tym środowisku, w którym jest dobry. A że zapotrzebowanie na konwencjonalnych tokarzy czy frezerów zawsze jest, to może sobie na to pozwalać. Tak, masz rację, czasem trafiają się po prostu cwaniacy, którzy nigdy zbyt wiele nie umieli i teraz żerują na swoim stażu pracy, ale to się czuje, kim dziadek jest i takich dziadków każdy najczęściej intuicyjnie unika.
- 05 maja 2013, 15:23
- Forum: Na luzie
- Temat: jak zostać dobrym fachowcem?
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 6249
To o podobnej sytuacji pogadaj właśnie z tym majstrem ustawiaczem. Rozmowę możesz zacząć "bo jak pan umrze, to na drugi dzień po pogrzebie będziemy pana musieli wykopać, jak pan młodego, choćby mnie nie wciągnie w temat". Myślę, że od niego nauczysz się najwięcej.kamiloperator pisze:wiem ze przydala by sie osoba potrafiaca sobie cos zrobic samodzielnie
- 04 maja 2013, 13:43
- Forum: Na luzie
- Temat: jak zostać dobrym fachowcem?
- Odpowiedzi: 63
- Odsłony: 6249
Po pierwsze - jaka firma.
Jeśli "trzepie" masówkę, to tam potrzebni są właśnie wciskacze zielonych guzików plus zaufany ustawiacz, programista, technolog i człowiek od wszystkiego, czasem kierownik. W takiej firmie istotne jest "status quo", bo tam miejsca dla dwóch ustawiaczy-programistów zwyczajnie nie ma. Powiesz szefowi, to szef poprosi cię o poszukanie innej pracy, bo on potrzebuje właśnie tego "operatora zielonego guzika", nic więcej.
Bo pamiętaj - chcesz więcej, to zbaczy chcesz, żeby ktoś miał mniej, a tobie to więcej oddał. Aż chce sie napisać, że chcesz kogoś wygryźć ze stołka. A takich w niektórych środowiskach nie lubią. Ale to mniej ważne, ważniejsze, że jak piszesz "zaczynasz studia". Skoro to robisz, wiesz chyba po co. Prawdopodobnie nie o papierek ci chodzi, ale o konkretną wiedzę, na którą zauważyłeś zapotrzebowanie. Skoro tak, trzymaj się tego, inżynier nie musi samodzielnie toczyć gwintów "z łapy" skoro wie doskonale wszystko o toczeniu tychże gwintów.
Jeśli "trzepie" masówkę, to tam potrzebni są właśnie wciskacze zielonych guzików plus zaufany ustawiacz, programista, technolog i człowiek od wszystkiego, czasem kierownik. W takiej firmie istotne jest "status quo", bo tam miejsca dla dwóch ustawiaczy-programistów zwyczajnie nie ma. Powiesz szefowi, to szef poprosi cię o poszukanie innej pracy, bo on potrzebuje właśnie tego "operatora zielonego guzika", nic więcej.
Bo pamiętaj - chcesz więcej, to zbaczy chcesz, żeby ktoś miał mniej, a tobie to więcej oddał. Aż chce sie napisać, że chcesz kogoś wygryźć ze stołka. A takich w niektórych środowiskach nie lubią. Ale to mniej ważne, ważniejsze, że jak piszesz "zaczynasz studia". Skoro to robisz, wiesz chyba po co. Prawdopodobnie nie o papierek ci chodzi, ale o konkretną wiedzę, na którą zauważyłeś zapotrzebowanie. Skoro tak, trzymaj się tego, inżynier nie musi samodzielnie toczyć gwintów "z łapy" skoro wie doskonale wszystko o toczeniu tychże gwintów.