A ja doskonale wiem, o co chodzi jego nauczycielowi i gościa szanuję. Najpierw zobacz tu:
http://www.guehring.pl/cms/gallery/Image/tlb2011.pdf - wiertla lufowe dają ci możliwość wiercenia otworu do maksymalnie 75 średnic, a więc w twoim wypadku wystarczy.
Najpierw krótko wiercisz otwór pilotujący (sztywnym wiertłem z węglika, żeby ominąć nawiercanie), a później wprowadzasz wiertło lufowe i jedziesz. Na czym - pewnie że na zwykłej wiertarce, tyle tylko że zmodyfikowanej, tak by była możliwość chłodzenia wiertła. Ja bym dla tej ilości w ogóle zmodyfikował wiertarkę i postawił wiertło nieruchome od dołu (łatwiej doprowadzić chłodzenie mgłą olejową), a we wrzecionie zastosował tuleję mocującą, zaciskową i kręcił wałkiem. 60 mm średnicy i 150 mm długości, to nie jest dużo i nie powinno być kłopotów z adaptacją maszyny. Wykorzystując posuw wiertarki, to wirujący przedmiot "nadziewałby" się na nieruchome wiertło. Jakby to powiedzieć obrazowo, zamiast "klasycznie", to w pozycji "na jeźdźca".
Oczywiście całą obróbkę można przeprowadzić w ten sposób, że na stole wiertarki mocujemy przyrząd z narzędziami, kręcącymi się rewolwerowo (po kolei podjeżdżającymi pod przedmiot). Najpierw wiertło, robiące otwór pilotujący, później wiertło lufowe, a później pogłębiające, czwarta pozycja, bez narzędzia, służyłaby do zmiany detalu (żeby ręki o narzędzie nie skaleczyć). Przestawianie ręczne, blokowanie na jakiejś zapadce, czy mimośrodem.
Z drugiej strony, po obrocie, niestety raczej trzeba byłoby pogłębienie wykonać na innej obrabiarce (chyba również wiertarka), ewentualnie gdyby było potrzebne toczenie, to ja bym proponował najpierw odcięcie wałka, później wiercenie z jednej strony, później planowanie drugiej strony na wymiar, jakieś pozostałe toczenie i na koniec wykonanie pogłebienia.