
Znaleziono 10 wyników
Wróć do „Ktory telefon do <> 1000zl?”
- 08 gru 2014, 22:32
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
- 08 gru 2014, 14:54
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Oczywiście że powinny. I nawet są. Ale nie wymagajmy, żeby z urzędu. Bo z drugiej strony narzekamy na nadmiar urzędników 
Emerytka niedowidząca to skrajny przypadek. To nie dla takich klientów ten towar leży na półkach. Emeryci robią małe zakupy. Często na bazarkach. Duże zakupy robią ludzie w średnim wieku. Mogliby czytać, ale im się NIE CHCE. Albo świadomie wybierają produkt nieco tańszy, mimo ze wiedzą, że jest dużo gorszy. Bo "od tego się nie umiera". Tyle że właśnie się umiera, choć nie od razu.
Oczywiście trzeba kupować z głową, a nie sugerować się ceną. Słynny Krakowski Kredens, pozujący na top jakość, zaliczył wtopę taka samą jak kiedyś Konstar.
Regulacja prawne jednak działają i to działają na korzyść klienta.
Przykład opon samochodowych. Od jakichś 2 lat firmy oponiarskie muszą stosować naklejki ze znormalizowanymi oznaczeniami osiągów opony. Hałas, tarcie, hamowanie na mokrym. I to się sprawdza, tylko kto z tego korzysta? Jeśli się przeanalizuje naklejki to się okaże, że np opona za 200zł to badziew, ale ta za 800zł często jest gorsza za tej za 300zł. Już 2 razy przetestowałem ten system kupując opony zimowe i letnie. Nie dałem się skusić na namowy gumiarza, ale kazałem sprowadzić konkretny model albo jeden z modeli z przygotowanej listy. Zapłaciłem... mniej a opony które kupiłem okazały się najlepsze jakie dotychczas miałem i jedne i drugie. Faktycznie jedne i drugie ciche, jedne i drugie trzymają się jak przyklejone oraz jedne i drugie odczuwalnie mają małe tarcie (niskie zużycie paliwa). Odczucia nie są subiektywne. Szczególnie hałas oraz trzymanie drogi każdy kto jeździ dużo i raczej szybko, od razu doceni.
Inny przykład regulacji, to odgórny urzędowy zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia w placówkach edukacyjnych (sklepiki szkolne), od przyszłego roku bodaj. Albo postępująca kontrola nad taryfami operatorów komórkowych, którzy jeszcze kilka lat temu potrafili podrożyć wczasy zagraniczne dwukrotnie

Emerytka niedowidząca to skrajny przypadek. To nie dla takich klientów ten towar leży na półkach. Emeryci robią małe zakupy. Często na bazarkach. Duże zakupy robią ludzie w średnim wieku. Mogliby czytać, ale im się NIE CHCE. Albo świadomie wybierają produkt nieco tańszy, mimo ze wiedzą, że jest dużo gorszy. Bo "od tego się nie umiera". Tyle że właśnie się umiera, choć nie od razu.
Oczywiście trzeba kupować z głową, a nie sugerować się ceną. Słynny Krakowski Kredens, pozujący na top jakość, zaliczył wtopę taka samą jak kiedyś Konstar.
Regulacja prawne jednak działają i to działają na korzyść klienta.
Przykład opon samochodowych. Od jakichś 2 lat firmy oponiarskie muszą stosować naklejki ze znormalizowanymi oznaczeniami osiągów opony. Hałas, tarcie, hamowanie na mokrym. I to się sprawdza, tylko kto z tego korzysta? Jeśli się przeanalizuje naklejki to się okaże, że np opona za 200zł to badziew, ale ta za 800zł często jest gorsza za tej za 300zł. Już 2 razy przetestowałem ten system kupując opony zimowe i letnie. Nie dałem się skusić na namowy gumiarza, ale kazałem sprowadzić konkretny model albo jeden z modeli z przygotowanej listy. Zapłaciłem... mniej a opony które kupiłem okazały się najlepsze jakie dotychczas miałem i jedne i drugie. Faktycznie jedne i drugie ciche, jedne i drugie trzymają się jak przyklejone oraz jedne i drugie odczuwalnie mają małe tarcie (niskie zużycie paliwa). Odczucia nie są subiektywne. Szczególnie hałas oraz trzymanie drogi każdy kto jeździ dużo i raczej szybko, od razu doceni.
Inny przykład regulacji, to odgórny urzędowy zakaz sprzedaży śmieciowego jedzenia w placówkach edukacyjnych (sklepiki szkolne), od przyszłego roku bodaj. Albo postępująca kontrola nad taryfami operatorów komórkowych, którzy jeszcze kilka lat temu potrafili podrożyć wczasy zagraniczne dwukrotnie

- 08 gru 2014, 12:56
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Oprawca, nie przesadzajmy. Trzeba rozróżniać pewne kwestie. Organy ścigania zajmują się ściganiem z urzędu tylko w określonych kwestiach. We wszystkich pozostałych trzeba złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa, czyli je ujawnić. I musi to być przestępstwo. Jeśli ktoś nie czyta składu kiełbasy na opakowaniu (zawsze jest), i wykorzystuje to producent sprzedając zmielone podroby, to nie jest wina organów ścigania ani państwa. Normy sanitarne są zachowane, czyli jest ok.
Przestępstwo polega na naruszeniu prawa a nie na tym, ze coś się komuś wydawało a rzeczywistość okazała się nieco inna. To jest wyłącznie klientów wina, że kupują chłam. Dlatego on jest na rynku i wypiera dobry towar.
Mnie zależy, żeby dzieciom kupić masło na kanapki, a nie jakiś utwardzony olej. Więc czytam pracowicie etykiety w sklepie, i wszystkie te "osełki górskie" omijam szerokim łukiem. Jak komuś nie zależy, albo "nie ma czasu" (w końcu, kto ma dziś czas na zajmowanie się własnymi dziećmi, to nawet nie jest modne), to jego broszka.
Sądy zaś, no cóż, stosują prawo. Do sądu nie idzie się po sprawiedliwość, tylko po wyrok. I przede wszystkim trzeba tam pójść, bo zadaniem sądu jest sądzenie a nie wyszukiwanie tematów do oceny.
Jest dokładnie taka sama sytuacja, a nawet jeszcze gorsza, niż w przypadku zgłaszania przestępstw na policję. Najpierw gardłowanie a jak przychodzi co do czego, to "nie warto", "nie opłaci mi się" itd. Jeden wkurzony na 100 tysięcy albo nawet jeden na milion postanawia nie odpuścić. No to, jak nie warto i się nie opłaci, to nie miej do nikogo pretensji, że sytuacja się powtarza. A już na pewno nie do organów państwa, którego rolą nie jest niańczenie każdego obywatela z osobna.
Przestępstwo polega na naruszeniu prawa a nie na tym, ze coś się komuś wydawało a rzeczywistość okazała się nieco inna. To jest wyłącznie klientów wina, że kupują chłam. Dlatego on jest na rynku i wypiera dobry towar.
Mnie zależy, żeby dzieciom kupić masło na kanapki, a nie jakiś utwardzony olej. Więc czytam pracowicie etykiety w sklepie, i wszystkie te "osełki górskie" omijam szerokim łukiem. Jak komuś nie zależy, albo "nie ma czasu" (w końcu, kto ma dziś czas na zajmowanie się własnymi dziećmi, to nawet nie jest modne), to jego broszka.
Sądy zaś, no cóż, stosują prawo. Do sądu nie idzie się po sprawiedliwość, tylko po wyrok. I przede wszystkim trzeba tam pójść, bo zadaniem sądu jest sądzenie a nie wyszukiwanie tematów do oceny.
Jest dokładnie taka sama sytuacja, a nawet jeszcze gorsza, niż w przypadku zgłaszania przestępstw na policję. Najpierw gardłowanie a jak przychodzi co do czego, to "nie warto", "nie opłaci mi się" itd. Jeden wkurzony na 100 tysięcy albo nawet jeden na milion postanawia nie odpuścić. No to, jak nie warto i się nie opłaci, to nie miej do nikogo pretensji, że sytuacja się powtarza. A już na pewno nie do organów państwa, którego rolą nie jest niańczenie każdego obywatela z osobna.
- 06 gru 2014, 19:25
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Uch, dobrze że nie otworzyłem forum wcześniej, i to nie ja miałem wątpliwości czy coś jest ze mną dzisiaj nie teges, czy może kawa była oszukana, że nie pojmuję transparentnych baterii 
Upanie, spoko, koniec kroku już bliski
Wracając do TEMATU, czyli produktów spożywczych o które zdaje się pytał oprawca (
), to ostatnio, kiedy byłem w wielkim markecie spożywczym, między innymi z misją zakupu masła do kanapek, to sprawdziłem WSZYSTKIE "masła ekstra" na półce i okazało się, że tylko dwa z nich były masłem a pozostałe mieszanką z margaryną w różnych proporcjach. Również te które dumnie i dla niepoznaki głosiły 82% tłuszczu. Nawet "Łaciate" po analizie okazało się kantem. Podobnie jak wszystkie "osełki" które sprawdziłem przy okazji. Wskazówka, na prawdziwym maśle jest napisane wprost: "82% tłuszczu MLECZNEGO", i daje się to również rozpoznać porównawczo sondując twardość kostki w tej samej temperaturze (masło jest wyczuwalnie twardsze).
A inny rodzaj szwindlu, to na tej samej półce identycznie opakowane masło 200g i 170g, pomieszane ze sobą, dokładnie w tej samej cenie detalicznej
Co do chipsów a nawet frytek, to już od lat wielu (większości?) z nich nie produkuje się bezpośrednio na drodze obierania, krojenia i smażenia ziemniaków. Tak samo jak lodów nie robi się z mleka a bardziej z... białka mięsnego. Dla odmiany w kiełbasie potrafi być mniej niż 25% wagowych mięsa.
Ale, kto by się tam przejmował. Po pierwsze - raz się żyje, po drugie - na coś trzeba w końcu umrzeć, po trzecie - liczy się smak i aromat, czyli DOBRE WRAŻENIE
W ogóle dobre wrażenie bije wszelkie rekordy popularności w dzisiejszym świecie.
[ Dodano: 2014-12-06, 19:42 ]
Albo taki teatr szekspirowski. W oryginale, wszyscy widzowie stali i żywo reagowali na to co się działo na scenie. Arena dla publiki była wysypana na grubo warstwą łupin z orzechów. Po to, żeby widzowie mogli się odlewać nie ruszając z miejsca. A musieli się odlewać, bo podczas pokazu żłopali piwo w ilościach hurtowych. Przy tym wszystkim, te szelesty, siorbanie i wysyłanie smsów w czasie reklam przed filmem, to wydaje się pikuś.
W kulturalnych warunkach film można obejrzeć w domu, na odpowiednio dużym TV z odpowiednio dobrym audio. Ale nie pomagajmy złodziejom
Żartuję, teraz takie rzeczy w każdej chałupie w mieście. Poza tymi, w których nie ma TV z przyczyn ideologicznych, a lokatorzy rekompensują to sobie niszcząc wzrok ma małych pierdzi-ekranikach komputerków 

Upanie, spoko, koniec kroku już bliski

Wracając do TEMATU, czyli produktów spożywczych o które zdaje się pytał oprawca (

A inny rodzaj szwindlu, to na tej samej półce identycznie opakowane masło 200g i 170g, pomieszane ze sobą, dokładnie w tej samej cenie detalicznej

Co do chipsów a nawet frytek, to już od lat wielu (większości?) z nich nie produkuje się bezpośrednio na drodze obierania, krojenia i smażenia ziemniaków. Tak samo jak lodów nie robi się z mleka a bardziej z... białka mięsnego. Dla odmiany w kiełbasie potrafi być mniej niż 25% wagowych mięsa.
Ale, kto by się tam przejmował. Po pierwsze - raz się żyje, po drugie - na coś trzeba w końcu umrzeć, po trzecie - liczy się smak i aromat, czyli DOBRE WRAŻENIE

[ Dodano: 2014-12-06, 19:42 ]
Eeee. Taka obyczajowość. Kino urosło do rangi sztuki dopiero stosunkowo niedawno. Wcześniej była to rozrywka z gruntu plebejska.Grawer.Gift pisze:Kiedyś kino było sztuką. terz idę do kina i najpierw przedzieram się przez bar, później siedzę obok kolesia który wyżera czipsy czy popcorn z szelszczącego papieru , inny wysiorbuje resztki napoju przez rurę aż zaciąga papierowe denko z kubka, jak zgasną światła to ślimaki kończą wysyłanie esemesów i świecą smartfonami , tabletami i innym badziewiem .
Czy nadal to sztuka czy już wiocha?
Albo taki teatr szekspirowski. W oryginale, wszyscy widzowie stali i żywo reagowali na to co się działo na scenie. Arena dla publiki była wysypana na grubo warstwą łupin z orzechów. Po to, żeby widzowie mogli się odlewać nie ruszając z miejsca. A musieli się odlewać, bo podczas pokazu żłopali piwo w ilościach hurtowych. Przy tym wszystkim, te szelesty, siorbanie i wysyłanie smsów w czasie reklam przed filmem, to wydaje się pikuś.
W kulturalnych warunkach film można obejrzeć w domu, na odpowiednio dużym TV z odpowiednio dobrym audio. Ale nie pomagajmy złodziejom


- 04 gru 2014, 11:20
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Impuls, jasne że lepszy album do oglądania, niż nic. Ale tu była teza postawiona, że po co oglądać w naturze skoro w albumie widać lepiej 
Przepraszam, ja nie uważam, że czytanie książek na ekranie to profanacja. Sam nie czytam, ale czemu nie? Książka to są czarne litery na białym tle. Istotą książki nie jest nośnik a wyłącznie treść. Chyba że to jest manuskrypt albo jakiś biały kruk - cenny jako sam przedmiot. Zupełnie inaczej niż w przypadku malarstwa czy rzeźby, gdzie istotą jest i treść i nośnik, każdy jego najmniejszy element.
Książka traci sens wtedy, kiedy nikt jej nie czyta
A nie kiedy jest w formie elektronicznego pliku.
Rozumiem, że ludzie lubią ślinić kartki i je przewracać zostawiając na nich mikroby własne i zgarniając cudze. I ten niepowtarzalny zapach reakcji chemicznych w papierze. Ale chyba nikt się na tym nie skupia, kiedy czyta, tylko na treści.
Z tą duszą książek to jest chyba tak jak z audiofilami. Normalny człowiek który lubi słuchać muzyki, zapadnie się w fotel i będzie słuchał z zamkniętymi oczami. A audiofil, musi wszystko nazwać i wycenić. I jak tam nie będzie panelu z drewna orzecha, gałek z kamieni nerkowych słonia i jakichś kabli za kilka tysięcy albo głośników o dziwnym kształcie z jeszcze bardziej dziwnego materiału, to się nie liczy i mu się muzyka nie podoba
Oprawca, zakładasz wątki zawsze kiedy zmieniasz wyposażenie domu, i chcesz żeby to się trzymało tematu po kilku stronach?


Przepraszam, ja nie uważam, że czytanie książek na ekranie to profanacja. Sam nie czytam, ale czemu nie? Książka to są czarne litery na białym tle. Istotą książki nie jest nośnik a wyłącznie treść. Chyba że to jest manuskrypt albo jakiś biały kruk - cenny jako sam przedmiot. Zupełnie inaczej niż w przypadku malarstwa czy rzeźby, gdzie istotą jest i treść i nośnik, każdy jego najmniejszy element.
Książka traci sens wtedy, kiedy nikt jej nie czyta

Rozumiem, że ludzie lubią ślinić kartki i je przewracać zostawiając na nich mikroby własne i zgarniając cudze. I ten niepowtarzalny zapach reakcji chemicznych w papierze. Ale chyba nikt się na tym nie skupia, kiedy czyta, tylko na treści.
Z tą duszą książek to jest chyba tak jak z audiofilami. Normalny człowiek który lubi słuchać muzyki, zapadnie się w fotel i będzie słuchał z zamkniętymi oczami. A audiofil, musi wszystko nazwać i wycenić. I jak tam nie będzie panelu z drewna orzecha, gałek z kamieni nerkowych słonia i jakichś kabli za kilka tysięcy albo głośników o dziwnym kształcie z jeszcze bardziej dziwnego materiału, to się nie liczy i mu się muzyka nie podoba

Oprawca, zakładasz wątki zawsze kiedy zmieniasz wyposażenie domu, i chcesz żeby to się trzymało tematu po kilku stronach?


- 04 gru 2014, 01:00
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Wydaje mi się, więcej, jestem pewien, że zupełnie się nie rozumiemy. Tu akurat nie ma często miejsca na szukanie sensu i wyciąganie wniosków jakichkolwiek. Albo coś robi wrażenie, przykuwa uwagę, i wtedy jest sztuka, albo nie i sztuką nie jest. I dlatego też sztuka jest względna. W znacznej mierze zależy od odbiorcy. A wielka sztuka to jest taka, która oddziaływuje na dotychczas obojętnych. Wydaje mi się, że właśnie tacy miłośnicy sztuki na siłę, z towarzyskiego lub snobistycznego przymusu, odczuwają potrzebę analizowania i wyciągania wniosków. Coś jak te żałosne szkolne analizy wierszy, piłowane przez rzekomych znawców tematu, czyli filologów po uniwerku. Albo choćby zjawisko audiofilstwa.IMPULS3 pisze:Żle to interpretujesz, nie chodzi o dokładne porównywanie ale o sens przekazu. Tak jak muzyka na żywo jest inna niż z płyty, ale i tu i tu można coś z tego wywnioskować. Czyli słucham utworu i wyciągam wnioski że jest taki lub taki. Podobnie z obrazem.
Jeśli oglądając oryginał i reprodukcję, zupełnie inaczej się je odbiera, to jest wystarczający dowód, że reprodukcje nie oddają charakteru. I tak właśnie jest.
No, może poza takimi turystami, którzy do galerii czy muzeum wpadli między kebabem a pizzą. Bo odbiór świata, wszystko jedno czy sztuki czy nie, jest inny zależnie od tego jakie się ma do do tego podłoże. I czy w ogóle się jakieś ma...
Popatrz na pocztówkę znad morza. Potem popatrz na scenę z filmu która pokazuje ten brzeg. Już trochę lepiej. A na koniec pojedź i stań tam na tej wydmie. Taka jest właśnie różnica między reprodukcją i oryginałem.
- 03 gru 2014, 22:41
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Gablota na Mona Lisa i zakaz zbliżania się oraz (w związku z tym) tłum gapiów, którzy przyszli zaliczyć najsłynniejsze malowidło świata i.... zrobić fotę smartfonem, to też przejaw kultury masowej. Mającej wiele wspólnego z masarnią, mniej z kulturą 
Jak wszystko, sztuka może być snobistyczna, przereklamowana, pseudo. Ale może też być prawdziwa. Czyli taka która faktycznie każe się zatrzymać i nie daje przejść obojętnie. A nawet i taka która wbija w podłogę niemalże. Jeśli się ktoś z czymś takim spotkał, doświadczył, ten zrozumie. Ale tak na serio, bo całe stada ludzi chodzą do muzeów i na różne imprezy artystyczne żeby się pokazać w towarzystwie i tam udawać, że im się to podoba, że tacy są ponad tłum. Łykną każde g... jeśli tylko jest odpowiednio podpisane albo wisi w dobrym towarzystwie.
Nie wiem po co ludzie kolekcjonują obrazy albo inne drogie przedmioty. Tak samo jak nie wiem po co kolekcjonują puszki coca-coli, kapsle albo proporczyki. Po prostu. Widać mają taką potrzebę. Przynajmniej nieszkodliwe.
Ale absolutnie się nie mogę zgodzić z czymś takim, że najlepszy wydruk czy fota są porównywalne w odbiorze z rzeczywistym przedmiotem. Wbrew opinii laików, obrazy wcale nie są płaskie. Niektóre są wręcz niemal przestrzenne. Tego żadna fota nie odda. Reprodukcja nie oddaje też właściwych kolorów i klimatu które niosą. "Prawie" takie same, to w tym przypadku przepaść. Poza tym większość tych słynnych (nie bez powodu) dzieł, jest dla zwiedzających na wyciągnięcie ręki. Można podejść i pod lupą oglądać. Mona Lisa jest wyjątkiem, jednym z bardzo nielicznych, i bez żalu można sobie ją odpuścić. podobnie jak biała plamę z kropką na środku albo cykl obrazów wypełnionymi kolejnymi liczbami całkowitymi
nawet jeśli wiem, o co chodziło artyście (bo sam powiedział), to bynajmniej nie znaczy, że nie mogę tego głośno nazwać pseudoartystycznym badziewiem, jeśli tak uważam.

Jak wszystko, sztuka może być snobistyczna, przereklamowana, pseudo. Ale może też być prawdziwa. Czyli taka która faktycznie każe się zatrzymać i nie daje przejść obojętnie. A nawet i taka która wbija w podłogę niemalże. Jeśli się ktoś z czymś takim spotkał, doświadczył, ten zrozumie. Ale tak na serio, bo całe stada ludzi chodzą do muzeów i na różne imprezy artystyczne żeby się pokazać w towarzystwie i tam udawać, że im się to podoba, że tacy są ponad tłum. Łykną każde g... jeśli tylko jest odpowiednio podpisane albo wisi w dobrym towarzystwie.
Nie wiem po co ludzie kolekcjonują obrazy albo inne drogie przedmioty. Tak samo jak nie wiem po co kolekcjonują puszki coca-coli, kapsle albo proporczyki. Po prostu. Widać mają taką potrzebę. Przynajmniej nieszkodliwe.
Ale absolutnie się nie mogę zgodzić z czymś takim, że najlepszy wydruk czy fota są porównywalne w odbiorze z rzeczywistym przedmiotem. Wbrew opinii laików, obrazy wcale nie są płaskie. Niektóre są wręcz niemal przestrzenne. Tego żadna fota nie odda. Reprodukcja nie oddaje też właściwych kolorów i klimatu które niosą. "Prawie" takie same, to w tym przypadku przepaść. Poza tym większość tych słynnych (nie bez powodu) dzieł, jest dla zwiedzających na wyciągnięcie ręki. Można podejść i pod lupą oglądać. Mona Lisa jest wyjątkiem, jednym z bardzo nielicznych, i bez żalu można sobie ją odpuścić. podobnie jak biała plamę z kropką na środku albo cykl obrazów wypełnionymi kolejnymi liczbami całkowitymi

- 03 gru 2014, 16:18
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
- 03 gru 2014, 15:44
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Dzięki. Mam zwykłą komórkę, i ma dokładnie wszystko czego mi trzeba:
- 2 gniazda simm dla 2 kategorii dzwoniących
- jakiś tam aparat na wszelki wypadek (może 2 razy użyłem)
- wbudowany BT żeby w aucie ew. działał system głośnomówiący
- i przede wszystkim baterię, która trzyma 3-4 tygodnie bez ładowania.
Urządzenie które trzeba co najmniej raz na 2 dni ładować, zupełnie mnie nie interesuje, ponieważ jest w moich kategoriach pojmowania użyteczności, nieergonomiczne. Choćby nie wiem jakie wyrafinowane funkcje miało.
Internet w zupełności zaspokaja moje potrzeby kablowy. Taki podłączony do porządnego komputera, z porządnym wielkim ekranem, porządną klawiaturą i urządzeniami wskazującymi. Laptopy toleruję jako zło konieczne
Tabletów nie toleruję wcale, poza graficznymi.
GPS używam w samochodzie, kiedy jadę w miejsce którego nie znam. Nawigację turystyczna noszę kiedy poruszam się turystycznie, na co dzień nie, bo po co. Nawigacja turystyczna, która nie wytrzyma doby pracy non stop, upadku w kałużę, i nie da się odpalić na bateriach kupionych w kiosku, do niczego się moim zdaniem nie nadaje.
- 2 gniazda simm dla 2 kategorii dzwoniących

- jakiś tam aparat na wszelki wypadek (może 2 razy użyłem)
- wbudowany BT żeby w aucie ew. działał system głośnomówiący
- i przede wszystkim baterię, która trzyma 3-4 tygodnie bez ładowania.
Urządzenie które trzeba co najmniej raz na 2 dni ładować, zupełnie mnie nie interesuje, ponieważ jest w moich kategoriach pojmowania użyteczności, nieergonomiczne. Choćby nie wiem jakie wyrafinowane funkcje miało.
Internet w zupełności zaspokaja moje potrzeby kablowy. Taki podłączony do porządnego komputera, z porządnym wielkim ekranem, porządną klawiaturą i urządzeniami wskazującymi. Laptopy toleruję jako zło konieczne

GPS używam w samochodzie, kiedy jadę w miejsce którego nie znam. Nawigację turystyczna noszę kiedy poruszam się turystycznie, na co dzień nie, bo po co. Nawigacja turystyczna, która nie wytrzyma doby pracy non stop, upadku w kałużę, i nie da się odpalić na bateriach kupionych w kiosku, do niczego się moim zdaniem nie nadaje.
- 03 gru 2014, 14:25
- Forum: Na luzie
- Temat: Ktory telefon do <> 1000zl?
- Odpowiedzi: 117
- Odsłony: 6938
Pojęcie telefonu się zaciera i deformuje. Takie czasy. Tradycjonaliści nie mają lekko.
Najciekawsze jest, że ludzie przecież nie tylko wcale nie potrzebują stałego dostępu do internetu ale wręcz jest on dla nich szkodliwy, bo działa destrukcyjnie na zachowania społeczne. Pojawia się nowa jakość, która niestety nie ma nic wspólnego z jakością w tradycyjnym rozumieniu
inna sprawa, że dziś przepływ informacji jest dziesiątki razy większy (nie tylko szybszy) niż przed epoką urządzeń mobilnych i w ogóle internetu.
Sam jestem ciekaw, czy i kiedy przyjdzie moment, że będę ZMUSZONY kupić sobie smartfona
Póki co nie mam, nie ze snobizmu, tylko po prostu i najzwyczajniej w świecie nie mam i nie odczuwam potrzeby. Chociaż innych elektronicznych "zabawek" mam sporo. I nikt mi nie wciśnie kitu, że "trzeba mieć smartfona". Bo skoro ja nie mam i nie muszę, to 10x bardziej nie musi go mieć zwykły etatowiec.
Ale młodzi ludzie, chyba niedługo zaczną sobie już wszywać pod skórę
Najciekawsze jest, że ludzie przecież nie tylko wcale nie potrzebują stałego dostępu do internetu ale wręcz jest on dla nich szkodliwy, bo działa destrukcyjnie na zachowania społeczne. Pojawia się nowa jakość, która niestety nie ma nic wspólnego z jakością w tradycyjnym rozumieniu

inna sprawa, że dziś przepływ informacji jest dziesiątki razy większy (nie tylko szybszy) niż przed epoką urządzeń mobilnych i w ogóle internetu.
Sam jestem ciekaw, czy i kiedy przyjdzie moment, że będę ZMUSZONY kupić sobie smartfona

Ale młodzi ludzie, chyba niedługo zaczną sobie już wszywać pod skórę
