Coraz dobitniej widać, że część urzędników w tym kraju to ciężcy idioci, nie rozumiejący prostych rzeczy, o prawie nie mówiąc.
Była taka sprawa w Uwadze, gdzie gość kupił wielką działkę przez skraj której przechodziła linia WN. Składając papiery o pozwolenie na budowę zlokalizował przyszły budynek oczywiście w przeciwległym końcu. Jakie było jego zdziwienie kiedy dostał z gminy pismo, że może postawić budynek po drugiej stronie... bo tam gdzie on podał, to znajduje się (wg ichniejszych planów) ...linia WN!
Pomyłka, pomyślał, pojechał do gminy... i zaczęły się schody..
Na nic zdały się tłumaczenia że mają błąd w planach, robienie i pokazywanie zdjęć, nawet wożenie gminnych urzędników na miejsce. U nich jest tam linia, pozwolenia na to miejsce nie wydadzą! I basta!
Prawie dwa lata wojował z idiotami, stracił załatwiany kredyt w banku, w końcu nie wytrzymał, i napisał do Uwagi.
Dopiero przed kamerami przyciśnięty przez dziennikarza gminny urzędas skapitulował rozbrajająco szczerze stwierdzając "No tak, mamy błąd w planach, musimy poprawić"!!
I co na to można powiedzieć?
Czasem zastanawiam się, czy w Polsce przepisy to Marsjanie ustanawiają, że nic nie można poprawiać jak się knota ustanowiło?
Tylko kto temu facetowi odda za straty(kredytu) i nerwy? Kto odda nam wszystkim za straty wynikłe przez nieudolność urzędników?
Tylko (ewentualnie) dlaczego z naszego?