Jeżeli jest to replika - szczególnie włoskiej proweniencji - to lufa najprawdopodobniej wykonana jest z czegoś w rodzaju naszej A10X czy dajmy na to hamerykańckiej 12L14.
Zapewne element ten był mocowany do lufy na wcisk(tyle że się poluzował i odpadł), więc dobrym pomysłem może być ponowne zamocowanie w ten sposób.
I tu pomoże materiał z którego wykonana jest lufa - dosyć podatny na spęcznienie.
Musisz po prostu delikatnie zdeformować to gniazdo, np. odpowiedniej średnicy kulką łożyskową krawędzie, jakimś punktaczkiem boczne ścianki etc., a później ponownie zaprasować ten element(od biedy delikatnie wbić jakimś miedziaczkiem).
Dodatkowo możesz to zabezpieczyć jakimś klejem anaerobowym(dosyć często stosowane przy gwintach korków luf - nawet przy samej komorze prochowej jest za dużo metalu aby dało się to nagrzać tak aby go rozmiękczyć).
Ew. drobne ubytki oksydy można uzupełnić specyfikami pokroju NuBlack etc.(choć osobiście nie jestem zwolennikiem wszelkiej maści nowoczesnych oksyd na zimno).
ps. gdyby nie wymóg estetyki(swoją drogą trochę dziwny), to proponowałbym rozwiązanie do dzisiaj stosowane(choć już coraz rzadziej) w konstrukcji strzelb - tzn. lut miękki.
Jak to połączyć?
-
- Specjalista poziom 3 (min. 600)
- Posty w temacie: 1
- Posty: 793
- Rejestracja: 12 paź 2018, 21:36
Re: Jak to połączyć?
Zrobiłbym to inaczej, ale pod warunkiem, że lufa jest wielokątna a nie okrągła - chyba tak jest.
Przy końcu walcowego trzpienia o średnicy 8mm zatoczyłbym bardzo delikatny rowek o kącie np. 120°, na głębokość kilku dziesiątych milimetra i w odległości ~1,2mm od końca (zależne jest to od tego, jak głębokie jest gniazdo).
Tak przygotowany element wcisnąłbym w gniazdo - kolejną czynnością byłoby zablokowanie go w gnieździe.
To zaś zrobiłbym specjalnie wykonaną, hartowaną tulejką o średnicy wewnętrznej o 0,1mm większej od średnicy walca i końcówce "roboczej" wykończonej promieniem (R≈1mm) albo pryzmą (pryzemką
).
Tulejkę trzeba nasunąć na wprasowany walec i osiowo puknąć lekko młotkiem, ale z wyczuciem - albo użyć prasy, ale jakiej siły statycznej użyć, trudno mi powiedzieć; ja użyłbym młotka "precyzyjnego"
Materiał popłynie nieco do środka i zaciśnie się dookoła walca, mocując trzpień dzięki wykonanemu rowkowi. Lekko go dobić i poprawić znowu tulejką+młoteczkiem.
Niestety, ubocznym efektem (owszem, niepożądanym ale według mnie jak najbardziej do przyjęcia) będzie mały dookólny promieniowy rowek wokół podstawy zamocowanego trzpienia zatrzasku; będzie jednak całkiem ładny i równy, a oksyda w zasadzie nigdzie nie powinna zostać uszkodzona (wizualnie, bo fizycznie - tak, więc można poprawić ją wspomnianym preparatem "na zimno", choć odporność takiej oksydy na korozję jest bardzo iluzoryczna).
Ale wystarczy też posmarować to miejsce smarem silikonowym, doskonale zabezpiecza przed korozją, a jego warstewka w takim zakamarku będzie się długo utrzymywała.
Przy końcu walcowego trzpienia o średnicy 8mm zatoczyłbym bardzo delikatny rowek o kącie np. 120°, na głębokość kilku dziesiątych milimetra i w odległości ~1,2mm od końca (zależne jest to od tego, jak głębokie jest gniazdo).
Tak przygotowany element wcisnąłbym w gniazdo - kolejną czynnością byłoby zablokowanie go w gnieździe.
To zaś zrobiłbym specjalnie wykonaną, hartowaną tulejką o średnicy wewnętrznej o 0,1mm większej od średnicy walca i końcówce "roboczej" wykończonej promieniem (R≈1mm) albo pryzmą (pryzemką

Tulejkę trzeba nasunąć na wprasowany walec i osiowo puknąć lekko młotkiem, ale z wyczuciem - albo użyć prasy, ale jakiej siły statycznej użyć, trudno mi powiedzieć; ja użyłbym młotka "precyzyjnego"

Materiał popłynie nieco do środka i zaciśnie się dookoła walca, mocując trzpień dzięki wykonanemu rowkowi. Lekko go dobić i poprawić znowu tulejką+młoteczkiem.
Niestety, ubocznym efektem (owszem, niepożądanym ale według mnie jak najbardziej do przyjęcia) będzie mały dookólny promieniowy rowek wokół podstawy zamocowanego trzpienia zatrzasku; będzie jednak całkiem ładny i równy, a oksyda w zasadzie nigdzie nie powinna zostać uszkodzona (wizualnie, bo fizycznie - tak, więc można poprawić ją wspomnianym preparatem "na zimno", choć odporność takiej oksydy na korozję jest bardzo iluzoryczna).
Ale wystarczy też posmarować to miejsce smarem silikonowym, doskonale zabezpiecza przed korozją, a jego warstewka w takim zakamarku będzie się długo utrzymywała.
Pomogłem? Kliknij, proszę :-)
-
- Specjalista poziom 2 (min. 300)
- Posty w temacie: 2
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 paź 2012, 21:49
- Lokalizacja: inąd
Re: Jak to połączyć?
Tak po prawdzie to praktycznie* nie ma oksyd(w domyśle czernienia na „zwykłych” stopach żelaza) które same z siebie poprawiają właściwości antykorozyjne powierzchni - najczęściej nawet pogarszają(oksyda to tylko gąbka na olejek czy smar, a jak tych zabraknie to niestety na wodę).
*były praktykowane kiedyś(czyt. dawno temu i nieprawda) metody oksydowania np. blach, które niejako przy okazji powodowały nawęglenie(ale na pomijalną głębokość) i powstanie cienkiej warstwy polimeru(czasem dodatkowo pogrubianej jakimiś pokostami etc.).
O nierdzewkach etc. nie wspominam, raz że temat rzeka, dwa że u nas w czarnoprochowcach praktycznie niespotykane(a tam gdzie się spotyka i tak raczej dają wynalazki pokroju pyrodexu czy triple seven niż klasyczny proch czarny).
*były praktykowane kiedyś(czyt. dawno temu i nieprawda) metody oksydowania np. blach, które niejako przy okazji powodowały nawęglenie(ale na pomijalną głębokość) i powstanie cienkiej warstwy polimeru(czasem dodatkowo pogrubianej jakimiś pokostami etc.).
O nierdzewkach etc. nie wspominam, raz że temat rzeka, dwa że u nas w czarnoprochowcach praktycznie niespotykane(a tam gdzie się spotyka i tak raczej dają wynalazki pokroju pyrodexu czy triple seven niż klasyczny proch czarny).