Sony HDR-CX730E podłączona kablem HDMI do rekordera.
Nagrywam ciągiem 10h od 8 do 18 co daje plik <> 60GB
Co kilka dni podmieniam dysk twardy i przeglądam materiał wycinając
fragmenty. Przechowywanie wszystkiego a w szczególności przeglądanie
nie wchodzi w rachubę...
Będę robił chyba kolejne podejście do kamer IP - żeby można było
podłączyć ich kilka do jednego rekordera przez sieć komputerową
i skorzystać z wszystkich dobrodziejstw jak wykrywanie ruchu etc
Ale to może w zimie, gdy będę się nudził
Niestety w drugim miocie coś poszło nie tak. Około tygodnia temu rodzice zniknęli -
czy coś je zjadło, czy zabiło, czy po prostu zostawiły młode z jakiegoś powodu - nie wiem.
Na ostatnich nagraniach widać, że rodzic zachowuje się dziwnie...
Może budka był w miejscu gdzie zbytnio sie nagrzewała od słońca? Trudno powiedzieć.
W każdym razie następnego dnia z budki dochodziły wrzaski młodych znacznie głośniejsze
niż zwykle. Podejrzałem na monitorze co się dzieje i okazało się, że pisklęta rozpaczliwie próbują
wydostać się z budki, tyle że nie dają rady jeszcze. Jedno już zdechło, drugie zdychało...
Była już <> 15 godzina a starych nie było cały dzień więc oznaczało to, że już ich po prostu nie
będzie w ogóle. Sprawa była prosta - albo poczekać, aż wszystkie zdechną z głodu i posprzątać,
albo spróbować je wykarmić. Wybrałem to drugie. Niestety była to sobota po południu więc
wszystkie sklepy z robakami już pozamykane. Wykopałem kilka glizd z ogrodzie, posiekałem
i próbowałem karmić całą bandę. Było widać, że niektóre są w kiepskiej formie, inne w lepszej.
Potem doczytałem o tym czym karmić pisklęta - była to mieszanina śmietany 30%, sera białego
i gotowanego jajka. Czyli tłuszcz i białko - czysta energia w kremie
Tak dotrwaliśmy do poniedziałku, gdy otwarli zoologiczne i kupiłem im pudełko larw mączlika.
żarły jak głupie. A te, które nie żarły zdychały ;(
Ostatecznie został jeden pisklak, wyraźnie najsilniejszy z całej grupy. Pochłaniał partię larw
co pół godziny przybierając co dzień po 5% wagi
Przedwczoraj od samego rana machał w miejscu skrzydełkami, a w zasadzie prężył muskuły,
jakby rozgrzewając się przed lotem. Uznałem, że to chyba "dzień W" Przeniosłem go do
kartonowego pudła z otworem, żeby sam sobie ocenił czy i kiedy chce wyjść. Posiedział tam
chwilę, wyskoczył na krawędź, rozejrzał się i wystartował. Próbował wylądować na krawędzi
plastikowego pojemnika, ale była za śliska i spadał. Przeleciał na moje ramie, posiedział chwilę
i przeleciał na pobliski orzech, potem sosnę. Siedział tam jeszcze chwilę reagując na moje
gwizdnięcia - odpowiadał gwizdaniem. Potem odleciał i już nie wrócił, przynajmniej nie
zauważyliśmy... Może wróci za rok, złożyć jajka
q
„Największym wrogiem wolności jest najedzony niewolnik.”
Nie licz na to. Raczej stanie się pokarmem dla kota, sroki, albo innego drapieżnika. Podloty są karmione i uczone samodzielnego zdobywania pokarmu, przez rodziców. On tego nie będzie miał.
Skro nie miał rodziców, trzeba było go zostawić, w niewoli na stałe i sztucznie karmić.
,, Iditi na ch. j" maciąg.
PO to dno -aksjomat. Wszystko ma swoje miejsce - Wyborcza, w każdym kiblu! ***** konfederusków.