bartuss1 pisze: ↑14 sty 2021, 10:52
O saksach to w zasadzie można dzisiaj zapomnieć. Kochany żont zlikwidował ulgę abolicyjną dla ludzi pracujących za granicą, ale mających głowny interes zycia tu w kraju.
Po pierwsze, dotyczy to tylko niektórych krajów. Dokładnie to tych: Wielka Brytania, Irlandia, Finlandia, Izrael, Japonia, Litwa, Nowa Zelandia, Słowacja, Norwegia, Belgia, Kanada, Dania, Australia, Austria i Słowenia.
Czyli opiekunki osób starszych w Niemczech, we Włoszech, czy we Francji nie zapłacą. Nie tylko w tych krajach. A więc saksy nadal są możliwe.
Po drugie, dotyczy to tylko osób, które posiadają na terytorium Polski centrum interesów osobistych lub gospodarczych (ośrodek interesów życiowych) lub przebywają na terytorium Polski dłużej niż 183 dni w roku podatkowym. Ważne jest stwierdzenie "ośrodek interesów życiowych". W tym kontekście, jeśli prowadzisz w Polsce firmę np. budowlaną i wykonałeś robotę w państwach, które znalazły się na liście, to faktycznie kwota, jaką zarobiłeś wpłynie na podatek. No ale z drugiej strony poniosłeś koszty, musiałeś wyjechać, wynająć nocleg, masz prawo do delegacji. W sumie, gdybyś tą robotę wykonywał w Polsce, też płaciłbyś podatek. Wyższe koszty za granicą (do odliczenia) spowodują, że boleć będzie mniej i nie sądzę, żeby tylko z tego powodu ludzie rezygnowali z saksów.
Jeszcze jedno, to nie jest tak, że paci się dwa razy podatek. To, co zapłacisz za granicą zostanie ci odjęte od tego, co płacisz w Polsce.
Kto będzie miał problem? Ano sporo firm, które działają w Polsce, a wykonują pracę za granicą. Może boleć firmy, które wysyłały Polaków na tzw. kontrakty, na polskiej umowie i polskim ZUSie. Teraz ci, co z tymi firmami wyjeżdżali będą płacić podatki po polsku. Podkreślam, Niemiec na przykład, Hiszpanii, czy Włoch to nie dotyczy! No to ci ludzie będą podpisywać umowy z tubylczymi firmami, uzyskując np. prawo do zasiłku na dzieci itp. W efekcie niektórzy mogą zyskać.
Dochodów z z najmu, emerytury, kapitałów pieniężnych czy sprzedaży nieruchomości nie wykazuje się, nie podlegają dopłatom.
I na koniec - żont tak zrobił, bo został do tego zmuszony w 2017 roku przez OECD. Argumentacja jest prosta. Chodzi o to, że Kowalski, który wyjechał do pracy do Szczecina powinien być opodatkowany w ten sam sposób, co jego sąsiad Wiśniewski, który do pracy wyjechał do Kopenhagi. Dlatego Wiśniewskiemu każą teraz, żeby płacił podatek według polskiej taryfy (oczywiście z odliczeniami), skoro i Wiśniewski i Kowalski w weekendy piją to samo piwo z biedronki przy tym samym grillu. To się nazywa sprawiedliwość społeczna
