W tym momencie stanąłem przed pewnym problemem, bo co prawda Windowsa do niczego nie używam, ale jeśli mam go legalnie zainstalowanego, bo kupionego razem z komputerem, to nie widzę powodu by go usunąć. Może się kiedyś do czegoś przyda.
Windows z kolei ma taką paskudną właściwość, że jest oprogramowaniem o zamkniętym kodzie i licencja nie pozwala na to żeby dochodzić jak jest napisany i jak działa. Dodatkowo licencja mówi o INSTALACJI na jednej partycji jednego dysku w jednym komputerze, więc nawet nie ma po co pytać Microsoftu jak skopiować partycję systemową tak, żeby się uruchomiła z innego dysku ...
W praktyce wygląda to tak, że system skopiowany na inną partycję nie chce się uruchomić, na co są sposoby, ale trzeba trochę pokombinować ...
Dlatego kiedy przypadkiem się dowiedziałem, że jest jakiś program Aomei, który za jednym kliknięciem kopiuje system Windows na inną partycję i czyni ją uruchamialną bez dodatkowych czynności, to postanowiłem go przetestować.
Programu nie pobierałem z jakichś torrentów crack warez, tylko ze strony Komputerświat, co wydawało mi się miejscem bezpiecznym ...
Po uruchomieniu instalator najpierw upomniał się o połączenie z internetem, co wzbudziło pewne podejrzenia, no ale pomyślałem że taka jest procedura i dałem mu połączenie. Instalator najpierw zapytał czy chcę zainstalować jakiegoś tam antywirusa, zupełnie mi niepotrzebnego, więc odmówiłem, potem zaproponował mi jakiś inny program do optymalizacji czegoś tam, co już zaczęło mnie irytować. Znowu odmówiłem, więc wyświetlił się komunikat, że tego Aomei nie da się sciągnąć z internetu (sic!), bo jakiś błąd systemu i żebym spróbował później ... W tym momencie mój antywirus wszczął alarm, że ten instalator z komputerświata jest zawirusowany i został przeniesiony do kwarantanny. Zostałem z gównem którego za bardzo nie dawało się odinstalować. W końcu zrobiłem z tym porządek i poszukałem strony producenta oprogramowania Aomei. Tym razem instalacja przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Uruchomiłem program i kliknąłem w "przenieś system" czy jakoś tak. Zostałem poinformowany, że program może to zrobić, ale za trzydzieści dolarów, albo euro, teraz już nie pamiętam. Na plus programu należy zaliczyć to, że odinstalował się bez oporu ...
A jak to wygląda pod Linuksem ?
dd if=/dev/sda of=/dev/sdb bs=64k
Po przekopiowaniu zawartości starego dysku na nowy, uruchomiłem gparted, który powitał mnie komunikatem, że fizyczna wielkość dysku sdb nie zgadza się z zapisaną w tablicy GPT i czy ma to naprawić. Po kliknięciu "fix" dysk był gotowy do przełożenia w miejsce starego.
Całość trwała niecałe pół godziny, co jest czasem absolutnie minimalnym, bo szybciej 120GB skopiować się nie da.
Zarówno Windows jak i Linux startują jakby nic się nie stało,
Dysk wygląda jak na poniższym obrazku, jak widać to jest EFI a Windows jest rozbity na kilka partycji, bo taki kaprys miał jego instalator ...
I to właśnie dlatego nie lubię Windowsa, bo tam najzwyczajniej, NIC NIE MOŻE BYĆ NORMALNIE.
