Mam dwie taczki. Jedna bardzo tania ma dobre koło ale jest wywrotna z powodu niezbyt korzystnego rozkładu 3 punktów podparcia, służy więc do przewożenia lekkich rzeczy w ogrodzie i plonów. Druga taczka solidna ma zamontowane już trzecie koło, teraz jest pełne, wcześniej były pompowane. W obu pompowanych rozpadły się opony więc zainwestowałem w coś solidniejszego. Po drodze zdarzyła się też konieczność wymiany łożysk. Dziś musiałem znów naprawiać bo zerwało się spawane połączenie blachy z rurą uchwytu. Te dwie ostatnie naprawy to z powodu przeciążeń podczas przewożenia i kiprowania na bok. Czy mam powody do narzekań? Raczej nie. Było wystarczająco dużo mięsa do zespawania. Ta taczka jest w sam raz. Druga też się przydaje. Podobnie z wieloma innymi rzeczami. Na przykład mam kilka wiertarek, które dobieram w zależności od zadań do wykonania. Każda mi się przydaje, każda jest potrzebna w warsztacie. Jak bym chciał którąś spalić i pokazać jaka jest słaba i do niczego nie miałbym problemu, ale nie przeciążam ich i służą mi. Zajechałem za to jedną piłę tarczową - za duże udary przy cięciu desek z gwoździami i urwałem oś silnika. Fajne bebechy w środku... lubię sprawdzić co się zepsuło i jak się uda naprawić. Tak mi się udało z wyrzynarką, zerwany element dorobiłem rzeźbiąc kątówką w małym kawałeczku stali.

Siekierę rozwaliłem kiedyś... ale to dlatego też przywaliłem jej w obuch i buch poszła w kawałki. Czasem robię przyrządy pomocnicze i projektując często zastanawiam się jaką głupotę może ktoś zrobić i jak na to uodpornić urządzenie. Ale się ostatnio zdziwiłem gdy do solidnie zrobionej konstrukcji dorobili sobie patencik dźwignię żeby łatwiej było... tego nie przewidziałem. Na szczęście ostatnie urządzonko odpowiednio przewymiarowane jest i daje radę. Wcześniejsze jednak idzie do remontu. Zajechane. Zajechać coś to żadna sztuka. Sztuka nie zajechać, a robotę zrobić...