strikexp pisze: ↑24 gru 2018, 22:09
Jakby mieli dobre miejsca pracy to by ich nie zostawiali tak jak i ja.
No tak, niewielu potrafi spojrzeć poza swój czubek nosa.
To nie mój przypadek, ale ci opiszę. Koledze urodziło się dziecko z chorobą, której się w Polsce nie leczy. On wiedział, że za trzy lata dziecko musi mieć operację. I miało, za darmo, w klinice neurologicznej w Aachen. Czemu tam? A bo mądry tata od razu zmienił miejsce pracy i po pół roku wszyscy mieszkali w Niemczech i mieli takie plastikowe karteczki z napisem Betriebskrankenkasse. W tej chwili dziewczynka chodzi do pierwszej klasy szkoły w Niemczech, nadal musi być pod opieką lekarza. I tą opiekę ma. Wiem, ekstremalne, ale czasem i tak bywa.
W moim przypadku większe zarobki, to było może z 5 procent wpływu na decyzję. Naprawdę. Ja w Polsce zarabiałem sporo.
Jeszcze jedno, większość ludzi faktycznie na początku przyjeżdża, bo mają propozycję większych zarobków. Jednak po pewnym czasie podejmują decyzję, że warto zostać. Znajomy rozpoczął budowę domu w Polsce, wyjechał, bo kredyt, po dwóch latach sprzedał dom w Polsce i kupił działkę w Niemczech, na której postawił dom. Widzisz, do tego socjalizmu, jaki tu jest (maksymalnie 50 godzin w tygodniu z nadliczbowymi, nie więcej niż 10 godzin dziennie, dodatki urlopowy, z zysku, na święta) idzie się przyzwyczaić. Jest jeszcze jedno. Tu robisz tylko tyle, ile masz w obowiązkach. Wiesz co masz zrobić i nie zastanawiasz się, czemu szef się czepia. Do tego spokoju w pracy też idzie się przyzwyczaić.
Bo życie jest tylko jedno i czasem, jak będziesz tylko o pieniądzach myślał, to może ci nie być potrzebna dyskusja o sposobach na starość, bo w stressie i zarobieniu zwyczajnie tej starości nie dożyjesz.