Zacznijmy od tego, że słowo "dowód" jest nadużywane przez wszystkich.
Z DOWODEM mamy do czynienia wówczas, gdy wywód jest pełny i NIEPODWAŻALNY. W żaden sposób! Coś co jest udowodnione nie podlega dalszej dyskusji i pojęcie wiary nie ma tu najmniejszego zastosowania.
Wszystko pozostałe, to są HIPOTEZY, czyli dopiero ewentualni kandydaci do przeprowadzenia dowodów. Hipotezę można postawić dowolną pod warunkiem że nie jest natychmiast do udowodnienia że jest ona błędna.
Jeśli ktoś mówi o
dowodach na istnienie lub nieistnienie Boga, to już na dzień dobry nie czytając dalej można powiedzieć że pie..li bzdury i można odpuścić dalszą lekturę.
Zagadnienie czy Bóg istnieje czy nie jest tak stare jak filozofia, bo jest podstawą zaistnienia filozofii. To pytanie towarzyszy ludzkości od zawsze.
Logika (nauka) już pradawno temu podsumowała, że nie da się UDOWODNIĆ że Boga nie ma. Ponieważ
nie da się udowodnić nieistnienia czegokolwiek. Co wobec FAKTU, że namacalnych (potwierdzalnych) dowodów że Bóg jest także brakuje, prowadzi do filozoficznego remisu, można powiedzieć.
Rzecz w tym, że istnienie jakiegoś Boga ma u podstaw wyłącznie samo STWIERDZENIE, że tak jest. Źródła takich twierdzeń były i są bez wyjątku niewiarygodne. Mówiąc kolokwialnie, ludzie powtarzają to co jakiś jeden z drugim cwaniak lub szaleniec im kiedyś powiedział albo spowodował żeby ktoś inny to powiedział. Klasyczny przykład działania teorii spiskowej. Różnych twierdzeń które dokładnie na tej samej zasadzie funkcjonują w społecznej świadomości jest mnóstwo i każdego dna powstają nowe.
Wiadomo że pewne idee mają większa siłę przebicia i trwają a a inne są mniej starannie skonstruowane i zanikają. Wiele wierzeń zanikło, bo przestały pasować do zmieniających się POTRZEB LUDZI. Czyli co? Tamci bogowie wymarli? Praktycznie ostały się wyłącznie religie monoteistyczne (wielobóstwo przetrwało tylko wśród prymitywnych ludów). Religie te są do siebie łudząco podobne. Dwie największe religie świata wywodzą się OBYDWIE wprost z judaizmu, który także przetrwał. Są to ulepszone formy judaizmu, który jest w końcu 3x starszy. Obydwie jako cnotę podają poświęcenie i ubóstwo za życia i obiecują (za to) nagrodę po śmierci. To jest po dziś dzień najlepiej skonstruowana społecznie ideologia, ponieważ "przytula" biedaków, frajerów, nieudaczników i głupków (czyli przytłaczającą większość), utwierdzając ich w przekonaniu, że fakt iż za życia mają PRZES..NE jest dobre, miłe Bogu. I za to proporcjonalnie odbiją sobie po śmierci
Ale precyzja rażenia jest większa. Otóż takich "wiernych" można łatwo zachęcić do ginięcia za wiarę (czyli wtórnie za cesarza, króla, ojczyznę itp), czyli łatwo skierować do ochrony PRYWATNYCH interesów władzy. Można ich łatwo skierować przeciw wrogowi - sługom innego "złego" Boga. Wystarczy pokazać palcem, i jak psu wydać komendę "bierz go". No i wreszcie można im bez problemu wcisnąć, że powinni oddawać kasę władcom i kapłanom (co często było tożsame).Ii to wszystko ciągle się dzieje od starożytności do dzisiaj. Każdego dnia.
Religia to największy szwindel w dziejach ludzkości!
Zadziałał dlatego, że ludzie zawsze zadają pytanie "dlaczego". Muszą mieć na wszystko odpowiedź TERAZ, nawet jeśli jest ona poza ich zasięgiem. Świadomość niewiedzy i konieczności zmniejszania obszaru niewiedzy jest cechą ludzi wykształconych i mądrych. Pozostali nie tolerują takiego stanu i każda dziurę w (swojej własnej) niewiedzy muszą czymś zapchać. Bóg pasuje tu prawie zawsze. UFO też może być od czasu do czasu. Albo układ planet...
Filozofia w tym religia (czyli filozofia dla ubogich na umyśle) to fragment ludzkiej rzeczywistości. Nierozerwalny. Nie ma co walczyć z religią, bo zawsze większość ludu to ciemna masa a ciemna masa bez religii NIE JEST W STANIE funkcjonować. Tylko forma religii się zmienia. Może być ortodoksyjna jak np w Polsce czy niektórych krajach arabskich, może być rozproszona i "poszukująca" jak na zachodzie. Ale większość ludzi wierzy w coś, BO NIE POTRAFI INACZEJ.
Więc ja nie walczę z religią, bo to samo w sobie jest głupim pomysłem. Równie dobrze można walczyć z potrzebą posiadania małego palca u lewej ręki. Ale wyśmiewam głupotę, tępotę i ciemnogród którym religia się karmi, jak nowotwór. Oraz ludzi, którzy to reprezentują. Po to, żeby zbyt skutecznie nie promieniowali swoją głupotą i ciemnogrodem.
Podtrzymuje, że wśród znanych poważnych fizyków nie ma ludzi wierzących. Żaden ze znanych fizyków, takich którzy istotnie przyczynili się do poznania praw przyrody, wierzący nie był /nie jest. Jakiś tam satelita w zespole pracującym nad jakimś mikroskopem? Czemu nie! Sprzątaczka w instytucie też zapewne była wierząca
