DOHC pisze: Cieszę się że nie poszedłeś na łatwiznę z step i dir

a ja przestaje się cieszyć, bo czas to wszystko ogarnąć... no ale po kolei...
Dawno, dawno temu, kiedy maszyna była tylko marzeniem...
Później cieszyłem się z małej kupki formatek i kilku kształtowników jak dziecko na gwiazdkę... Cieszyłem się jeszcze bardziej jak stal została potraktowana migomatem...
Całość trafiła do Pana Andrzejczaka na długie grzanie. Byłem tak podniecony jak odbierałem ramę, że zapomniałem poprosić o certyfikat ;p Rama trafiła najpierw na śrutę, a następnie wrzuciłem ją na frezarkę i obrobiłem co się dało
W drugiej kolejności zabrałem się za drobnice.
No i wszystko obrobione.
Dalej rama trafiła na wieszak, gdzie uczyłem się malować natryskowo ;D powiem tak... szału nie ma ale lakier nie odpada ;p machnąłem sobie srebrny metalik dwa razy i trzy razy bezbarwny (albo na odwrót...). Oczywiście najpierw dwie warstwy czerwonego
Na pozostałe detale miałem plan. Wszystkie chciałem oksydować. Przygotowałem sobie wanienkę z kwasiaka, ale na kuchence indukcyjnej uzyskałem max 80 stopni ;/ po kilku próbach i patentach doszedłem do wniosku że użyje garnka. I takim to sposobem zetka i stół dalej są srebrne, a nie czarne jak było zakładane na początku. Niestety jak gotowałem zupę, to zapomniałem aparatu. Nawet nie mam zdjęć ugotowanych detali, ale nie bójcie się, zobaczycie je później. I przy oksydowaniu miałem przykry incydent.. okazało się, że nie będę miał więcej bigosu ;/ musiałem mamuśce odkupić garnek ;/
Gdzieś mi zginęło zdjęcie całości... mam tylko pół ramy, ale już za to u mnie w garaż
A tutaj już w natłoku prac...
Aha! Sory za ten burdel wszędzie wokół, ale ciężko ogarnąć taki projekt, tokarkę, i mnóstwo ojcowskich szpargałów w garażu w domku jednorodzinnym, projektowanym przez peerelowskiego wizjonera spodziewającego się w tym garażu maksymalnie małego fiata w wersji eksportowej. Strasznie mały metraż, ale póki nie zobaczę wiórów, to muszę się przemęczyć
Zmontowana zetka, oraz już zainstalowana

Ten brud na krzyżaku to resztki po kąpieli.
Zostało podłączyć silniki i zamontować prowadnik przewodów, a żeby było gdzie poprowadzić przewody zabrałem się za elektronikę.
Docelowa skrzynka na przewody, oraz po prawej już częściowo posznurowana szafa.

Następnie nadszedł czas na montowanie reszty zabawek na maszynie.

I wystarczyło podciągnąć przewody do szafy.

No jak widzicie Koledzy, maszyna praktycznie poskładana. Aby pokazać wióry zostało "tylko" zamontować jakieś wrzeciono. Jest pomysł, ale najpierw muszę ogarnąć do końca elektronikę.
Z elektrycznych rzeczy... wyłącznik bezpieczeństwa na maszynę i na szafę, gniazdo usb muszę wyprowadzić na pulpit. Monitor który mam jest fajny, bo ma 17 cali i ekran dotykowy, ale nie ma dla niego sterowników pod pingwina, więc muszę znaleźć coś innego. Szafie przydałoby się trochę estetyki i kabla sterującego do falownika. Aha, i potencjometr.
A jak zobaczę wióry, to zacznę tworzyć jakąś obudowę dla frezarki. Ta paleta jest tylko tymczasowo, żeby po ukończeniu prac łatwiej było wyemigrować w docelowe miejsce. Bo nie wyobrażam sobie jeszcze do garażu pakować kilkaset kilo ramy na stojak o wymiarach 2x1,5 metra.... tak perspektywicznie na magazyn narzędzi
Nie obyło się bez drobnych wpadek, jakieś mijające się otwory, kompletny brak przygotowania pod krańcówki i pełna improwizacja wkrętarką, tokarz mi jedną śrubę lekko spiep**ył i ma dobre dwie dych bicia od strony podtrzymującej. Jak będzie się to przeszkadzać, to będę musiał poprawić... generalnie masa nauki na własnych błędach, choć mogło być ich dużo więcej. Najważniejsze że maszyna stoi

no prawie maszyna
Mam nadzieję że lekko Wam się czytało, choć pisząc to miałem przed oczami te wszystkie godziny pracy, złości i wyrzeczeń... wierzcie mi, (kto jeszcze nie zbudował maszyny) że to są ciężkie godziny harówy, setki wyrzeczeń, dziesiątki godzin przy frezarce, tysiące w internecie... Generalnie to są dwa lata walki z samym sobą, a najgorsze dopiero przede mną...
Teraz czeka mnie strojenie i ogarnianie linuxcnc. I tutaj będę miał do Was parę pytań, ale to jutro bo dziś już mi się nie chcę. Dopijam Lubuską IPE i idę w kimę. A tymczasem zachęcam do hejtowania
