#1159
Post
napisał: diodas1 » 05 paź 2014, 22:38
Ciekawa postać. Przez ten dziki zarost kojarzy się trochę z syberyjskim zesłańcem (bez urazy) Ja nie miałem z nim przyjemności, nasz rocznik był walcowany przez dr. Bałukę który też był niezłym oryginałem, o którym krążyły legendy. Wpadał na wykład, najpierw ukazywały się jego arcygrube okulary, i zaczynał żonglerkę sześcioma przesuwnymi tablicami na których pośpiesznie gryzmolił tajemne wzory i wykresy.Zaczynał jakby od połowy zagadnienia a potem robiło się jeszcze bardziej zagadkowo. Gnał jak pershing nie zważając na to czy towarzystwo nadąża. Zaczynał zawsze w nienagannie wykrochmalonym białym artuchu który po dwóch godzinach wyglądał jak ścierka. Gdy już brakowało miejsca na tablicy to gąbką lub mokrą szmatką które trzymał w kieszeniach fartucha robił sobie miejsce gdzie popadło i szalał dalej. Kiedyś przyszedł mocno spóźniony. Ktoś doniósł że idąc na uczelnię czytał gazetę którą niemal opierał o nos bo był krótkowidzem i wpadł do jakiegoś wykopu. Wykop był głęboki więc ruszył nim przed siebie aż znalazł dogodne miejsce żeby się wygramolić. Akurat padał deszcz i chłopisko złapał katar. W którymś momencie wykładu musiał wyczyścić nos. Sięgnął do kieszeni fartucha i dmuchnął siarczyście w ścierkę którą od godziny przecierał tablicę. Powstał spory tuman białego kurzu...
Najciekawiej było na zapowiadanych wcześniej kolokwiach. Pozwalał mieć i korzystać z wszystkiego- notatek i książek co zresztą na ogół niewiele pomagało. Po pewnym czasie ograniczył to korzystanie przy rozwiązywaniu zadań z pomocy naukowych do 10 kg, tylko z racji tego że w grupie były też nieliczne kobiety, w tym jedna w ciąży. Komórek ani internetu wtedy jeszcze nie było a książki bywały grube i ciężkie jak diabli. Egzotyka taka że na samo wspomnienie i w moim oku łezka się kręci. Chociaż wolę żeby mi się to nie przyśniło bo bywało siarczyście.