Słowa 'Komuna" i "komunistyczne nawyki", to taki wytrych stosowany przez właścicieli zakładów i ich tzw. "kadrę zarządzającą".MlKl pisze:Na skażoną komunizmem załogę w dzisiejszych czasach jedyną radą jest likwidacja zakładu.
Do tego dochodzi jeszcze sławetne "jesteście mało wydajni", a chcecie zarabiać.
Wszystko po to, żeby przykryć własną nieudolność i zwykła głupotę.
Co więcej, ci tzw. "biznesmeni" często-gęsto zawdzięczają swój majątek nie swojemu geniuszowi, a (o paradoksie) , komunie właśnie.
Jedni z nadania tejże komuny (byłe służby i inne barachło).
Po prostu ukradli co się dało i w cudowny sposób przeobrazili się w biznesmenów.
Drudzy z kolei, może i niczego nie ukradli, ale jak padła komuna, to wystarczyło zbudować dowolny zakład produkujący cokolwiek czy jakąkolwiek działalność gospodarczą i MUSIAŁO SIĘ UDAĆ bo po prostu po nieboszczce komunie nie było niczego i wszystko schodziło na pniu, więc taki "biznesmen" nabierał przekonania, że jest genialny, a tymczasem to był tylko wygłodniały rynek.
Jak rynek się nasycił, to znakomita większość tych "geniuszy" musiała upaść bo ich produkt nie był wcale genialny.
Niemniej jednak oni w swym zadufaniu, szukali przyczyny swojego upadku w złych pracownikach.
Tych samych pracownikach przecież, którzy przecież przez lata byli OK i nagle ......... niewydajni .
Do tego dochodził jeszcze fakt, że taki "biznesmen" jeden z drugim był tak "genialny" , że jego pomysły były po prostu "najlepsze" i nic i nikt ich nie przekonał, że właśnie zjeżdżają po równi pochyłej.
Jakby tego było mało, to dochodziło do absurdów serwowanych przez owych "tytanów intelektu".
Sam byłem świadkiem takowych.
Przykładowo szef/właściciel firmy osobiście instruuje pracownika jak ma wykonywać to czy tamto i że nie może być żadnych odstępstw od tego co on mówi.
Za rok robi zebranie i do tego samego pracownika ma głośne pretensje, że ten od roku widzi, że źle wykonuje swoją pracę i nie stara się tego zmieniać.
Istnieje określenie na takie zachowanie "biznesmena", a mianowicie SCHIZOFRENIA.
Kolejny kwiatek.
Osobiście widziałem jak ten sam w/w "biznesmen" próbował zmienić technologie produkcji (konkretnie chodziło o lakierowanie) .
Powiedział do szefa lakierni, żeby zmienić sposób malowania na taki jak on mówi.
Szef lakierni na to, że to na pewno nie wyjdzie bo (i tu wykład dlaczego) .
Właściciel firmy na to, żeby jednak spróbował.
Lakiernik znowu tłumaczy, że owszem, może to zrobić, ale szkoda materiału, czasu i pieniędzy bo to nie ma prawa się udać.
Wk_rwiony "biznesmen" zwolnił go z pracy jeszcze tego samego dnia.
Zwolnił człowieka z ponad 20 letnim doświadczeniem i ogromną wiedzą w swoim fachu.
Nakazał jakiemuś majstrowi zrobić to co mówił do szefa lakierni.
Ten zrobiło i oczywiście goowno z tego wyszło.
Zmarnował 1 tonę lakieru (to nie pomyłka), elementy polakierowane musiały być ponownie wyczyszczone i cała lakiernia przeczyszczona.
Dodatkowo pozbył się bardzo dobrego fachowca.
Dla mnie właśnie to jest komunistycznym nawykiem.
Ktoś powie, że to jego firma, jego pieniądze i ma prawo robić z nimi co chce.
To prawda, ale nie pier_doli, że pracownicy mają komunistyczne nawyki i są niewydajni.
Zresztą zapewniam, że mógłbym tu o tym "biznesmenie" napisać o wiele więcej, ale napiszę tylko, że koncertowo położył własną firmę i to na własne życzenie.
Firmę, która nadal przynosiłaby miliony gdyby ten "wizjoner" nie mieszał się w zarządzanie czymkolwiek.
Wierzcie lub nie, ale z firmy która była znana na całą Polskę i która zatrudniała ponad 500 pracowników, została manufakturka ( kilkunastu pracowników) która jest zaledwie cieniem dawnej świetności, a i tak ledwo przędzie.
Jak "dobrze" jest w tej firmie, niech świadczy fakt, że pomimo ogromnego bezrobocia w regionie, nikt nie chce tam pracować i to pomimo iż firma szuka pracowników (prawidłowa nazwa, jeleni).
Jest zabawnie do tego stopnia, że firma zgłasza zapotrzebowanie na pracowników w lokalnym Urzędzie Pracy.
Urząd pracy przedstawia propozycję pracy bezrobotnym (najczęściej byłym pracownikom tejże firmy).
Ci nie przyjmują propozycji pomimo tego iż wiedzą, że oznacza to koniec zasiłku.
Dlaczego ?
Bo firma po prostu nie płaci za pracę, a nikt przecież za darmo robić nie chce.
Ktoś zapyta, a za co w takim razie robią ci co są zatrudnieni ?
Odpowiedź: Za 200zł tygodniowo jeśli akurat są jakieś pieniądze, a przy tym wszystkim i tak czekają na zaległe półroczne zarobki.
Oczywiście rozumiem, że są tacy co lubią masochistyczne podejście do pracy, ale zdecydowana większość jest normalna.
Wszyscy są "zadowoleni" .
Urząd Pracy się "wykazał", że właśnie wykrył "darmozjadów" którzy mając propozycję pracy nie przyjmują jej, więc nasz kochane państwo "zyskuje" bo nie trzeba "nierobom" wypłacać zasiłku.
Firma wydaje się "prężnie rozwijać" bo przecież szukają pracowników.
Potencjalni pracownicy bo nie muszą robić za damski hooj.
Ale czy o taki rodzaj zadowolenia chodzi ?
Ja już wolę komunę niż opisane wyżej patologie.
Odpowiadając koledze MIKI sparafrazuję nieco jego wypowiedź i napiszę tak:
"Na skażoną komunizmem swołocz, żartobliwie zwaną "biznesmenami" , w dzisiejszych czasach jedyną radą jest likwidacja tychże."
Dziękuję za uwagę