Diodas, jeśli chcesz rozszerzać temat do takich rozmiarów, to uprzedź. Można, ale zanim się zacznie planować "podróże czasoprzestrzenne" dobrze jest najpierw umieć rozwiązać problem "dławiącego się cieplnego silnika spalinowego". Po co uderzać w tak abstrakcyjne struny, skoro lud prosty wierzy w "zwykłą" duszę, która może trafić po wszystkim mniej lub bardziej fartownie?
Akurat kościół definiuje duszę na swój sposób, i z polemiką lub ochroną tej definicji raczej pozostańmy, na dziś przynajmniej. Bo inaczej się w ogóle nie da gadać.
Dyskutowanie nad definicjami nie ma sensu. Definicja jest definicją. Definicji się nie udowadnia ani nie obala, tylko twierdzenia.
Zarzucasz mi klapki na oczach, tymczasem sam posługujesz się jakimiś tezami z Franciszka oraz wyssanymi z palca dowodami na telepatię. Oraz rozważasz że "coś musi być" z tym tunelem i dopóki tego nie przeżyjemy to się nie przekonamy.
Tak rozumuje człowiek, który sugeruje że ma otwarty umysł?
Nie twierdzę że nauka zna odpowiedzi na wszystkie pytania, bo to oczywiste że nie zna. Tym bardziej ja nie znam. Tyle że... mi to w najmniejszym stopniu nie przeszkadza. Zupełnie nie czuje potrzeby natychmiastowego poznania odpowiedzi czy choćby namiastki odpowiedzi. Wystarczy mi świadomość, że człowiek jest w stanie i prędzej czy później usunąć każdą biała plamę i sukcesywnie tak się dzieje.
Nie nurtuje mnie pytanie "co dalej", wystarcza mi odpowiedź: rozkład chemiczny. Gdyby mi to nie wystarczało, tak jak nie wystarcza większości, to zapewne bym usilnie "szukał boga" i w czymś go tam sobie znalazł, w jednej z tych naciąganych historyjek dla ludu. Ale mam szczęście, przynajmniej ja uważam że to szczęście, być wolnym od takich potrzeb. Może mnie to kiedyś będzie kosztowało większy niepokój, stres. Nie wiem. Póki co dobrze mi z tym
A co mnie wkurza, bo faktycznie mnie wkurza? Nie żadna tam dusza i wiara w niepokalane poczęcie, tylko przyziemne sprawy wokół.
Wkurza mnie, że w szkole w niektórych klasach jest 1 lekcja fizyki, geografii za to 2 religie od samego początku do samego końca edukacji. Wkurza mnie tępota katechetów. Wkurza mnie, że w państwie świeckim ocena z religii jest wliczana do średniej. Wkurza mnie jak cholera, że jakiś półtłumok, który dobrze wypadnie w "olimpiadzie z religii" (to nie żart, jest coś takiego!) ma taki sam status olimpijczyka jak ktoś kto wygra z fizyki, chemii, matematyki, języka itp. i wybiera szkołę średnią bez egzaminów. W jakim my kraju żyjemy? W państwie świeckim, jak jest w Konstytucji zapisane, czy w jakimś utajonym katolandzie?
Pozornie mało związane, ale jednak - poziom religijnej ciemnoty i zabobonu przekłada się na relacje społeczne i prawo niższego rzędu. Z tym zgodzić się nie mogę w żadnym stopniu.
I nie ma co do tego mieszać fal elektromagnetycznych
Każdy w coś wierzy? Moja babcia tak mawiała

Więcej - "człowiek w coś MUSI wierzyć". Może i tak. W takim razie ja wierzę w nieograniczone możliwości nauki.
P.S. robota skończona, mogę sobie przed snem pogadać
